Szlak górski

148 13 0
                                    

Szliśmy wyznaczonym szlakiem górskim. Czułam strach. Wcale nie dlatego, że było bardzo ciemno i sypał śnieg. Bałam się tego, że nie odważy się. Że nie odważy się klęknąć i powiedzieć że mnie kocha, i chce ze mną spędzić resztę życia. Znaleźliśmy się w miejscu, z którego był piękny widok na dolinę górską. Ukląkł tak, żebym mogła widzieć jego twarz oraz ten piękny krajobraz. Blask księżyca odbijał się od śniegu, co tworzyło świetny pejzaż. Wyciągnął z kieszeni pierścionek. Zaręczył się. Gdy wracaliśmy do schroniska byłam taka szczęśliwa...

Jezu, jak mi wtedy serce biło. Czułem się jak sparaliżowany. Wiedziałem, że nie zdołam wyciągnąć pierścionka. Czułem go, wrzynał mi się w udo. Nie byłem nawet pewny czy ją kocham. Ale była taka piękna... Spędzić resztę życia przy tak ślicznej kobiecie było cholernie pociągające... Jasny gwint, zbliżaliśmy się to tego miejsca, które już wczoraj sobie wybrałem. Teraz albo nigdy. Teraz. Wyciągnąłem pierścionek. Rany, co za ulga. Była tak szczęśliwa. Nie ma słowa, które może opisać jak ładnie wygląda gdy się śmieje. Gdy wracaliśmy nie mogłem pozbyć się uczucia, że nie powinienem był tego robić...

PIĘĆ LAT PÓŹNIEJ

Szliśmy tym samym szlakiem górskim. To miło z jego strony, że dokładnie w piątą rocznice naszego zaręczenia zabrał mnie tutaj. Objął mnie. Czuła się tak bezpiecznie... Aż do momentu, w którym poczułam ostry ból w nodze. Spojrzałam na dół- złapałam się w sidła. Jakim cudem sidła rozstawione były na środku górskiego szlaku? Sama chciałabym to wiedzieć. Krzyczałam przeraźliwie. Wątpię, czy ktokolwiek słyszał. Mój ukochany starał się mnie uspokoić, powiedział, żebym nie próbowała wyciągnąć nogi z sideł, pobiegł po pomoc.

Biegłem po pomoc. W końcu gdzieś musiał być ktoś, kto znał się na rzeczy. Zawróciłem, biegłem w stronę schroniska. Nawet nie wiecie, jak się zdziwiłem, gdy ujrzałem przed sobą miejsce, w którym oświadczyłem się mojej obecnej żonie. Przecież biegłem w innym kierunku. Nie wiem dlaczego podszedłem do krawędzi, z której rozciągał się piękny widok. Spojrzałem w dół. Znalazłem tam stos sideł, w każdym widać było stopę. Nie wiedziałem czy ludzką czy zwierzęcą, było zbyt ciemno. Coś mnie dotknęło w ramię. Odwróciłem się. Była to moja żona! We własnej osobie. Tyle, że strasznie stara. Miała na sobie czarne ubranie i kapelusz. Powiedziała, że jeśli nie powiem mojemu skarbeczkowi (tak zwykle się do niej zwracałem) co tak naprawdę czułem pięć lat temu ja zginę a jej stopa wyląduje na tamtym stosie. Obudziłem się... To był tylko sen. Znajdowałem się w schronisku górskim, obok mnie spała moja żona. Uff. Zasnąłem dalej. Przecież to dopiero jutro mieliśmy tam pójść, to dopiero jutro była rocznica zaręczyn...


NASTĘPNEGO DNIA


Szliśmy tym samym szlakiem górskim. To miło z jego strony, że dokładnie w piątą rocznice naszego zaręczenia zabrał mnie tutaj. Objął mnie. Czułam się tak bezpiecznie...

Creepypasty Tłumaczenie [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz