Sześć miesięcy później. - Amanda sześć latte dla tych dziuń ze stolika numer 4- Ana uśmiecha się do mnie zadziornie i puszcza całusa, wydymając wargi -Plissss, zajmij się nimi, na sam wygląd mnie wkurwiają-. Udaje, że strzelam focha, ale ratuje przyjaciółkę przed opresja. Wiem, że mogłaby napyskowac wielkomiejskim laluniom, a to byłoby idealnym pretekstem, żeby szef się jej czepił i ja zwolnił ,a w ostatnim czasie ma ku temu powody. Zmierzam w kierunku ekspresu ,spieniam mleko i przygotowuje kawy. Wygładzam fartuszek, układam wypełnione filiżanki na elegancką tacę i wysoko unoszę głowę niosąc kawy w kierunku nowobogackiego stolika. Już nie jestem tą samą Amanda. Życie ostro mnie doświadczylo. Zaczęłam cenić siebie i z dnia na dzień sukcesywnie odbudowuje poczucie własnej wartości. Już nigdy nie będę ta sama osobą, ale muszę żyć. Brnąć do przodu. Podaje kawy z przyklejonym do twarzy uśmiechem miłej kelnerki. Panie ze sztucznymi cyckami dziękują mi i zaczynają rozmowy. Obyło się bez fochow i wyszukiwania problemów na siłę. Wracam do baru, ściągam przyciasny fartiluszwk. Wybiła 22 to koniec zmiany. Ana macha do mnie przelotnie, pokazując na tylne wyjście - Laluniu, Tony już czeka- . Po trzydziestu minutach, zatkanych uszach i nieładu pod kaskiem na głowie wreszcie docieramy do małego domku na obrzeżach Miami. Przytulam Toniego i zaczepnie czochram mu włosy. Uśmiecha się łobuzersko, parkuje motor. -Idz coś zjedz, mam jeszcze trochę pracy w garażu- -Jasne. Czyli czas sam na sam z ulubioną zabaweczką?- wybucham śmiechem i wchodzę do domu. -Nie powiedziałbym- mruczy pod nosem. Po zjedzeniu pizzy i wypiciu dwóch butelek coli znurzona wchodzę do sypialni. Tak teraz wygląda moje życie. Wróciłam do punktu wyjścia. Dalej mieszkam w Miami. W małym domku na obrzeżach z cholernie paskudnymi bordowymi zasłonami w sypialni, zbyt długimi do tych okien, przez co nadmiar tkaniny zamiata podłoge. Pracuje w tej samej knajpie. Mam tych samych przyjaciół. Nie mam ojca, Adama, złych ludzi i jego. Studiuje, staram się czerpać z życia co najlepsze, ale nie mogę jednego, nie mogę zapomnieć. Wyciągam z pod łóżka długo ukrywany schowek, z którym nie potrafię się rozstać. Rozglądam się nerwowo i wychylam przez balkon, ażeby sprawdzić, czy w garażu nadal się świeci. Podekscytowana zacieram ręce, niczym intruz we własnym domu. Tak Tony nadal tam jest. Siadam na zimnej posadzce, oparta o łóżko i powoli otwieram pudełko. Schowałam w nim kilka wspomnień o nim, którymi katuje się każdego dnia. Chyba cierpienie sprawia mi przyjemność i mnie wyzwala. Katuje się wspomnieniami jego zapachu, uśmiechu. Myślę o cholernym żuciu gumy, kiedy się wkurzał i bielejacych knyciach zaciskanych w pięści. O tatuażach pokrywających jego ciało i o ich znaczeniu. Tak bardzo pragnęłam poznać każdy zakamarek jego duszy. Ten mroczny i ten ludzki, który tak rzadko wychodził na powierzchnię. Jestem chora, tak bardzo chora. Nikomu o tym nie mówię, to moje ukryte myśli. Nie chce słuchać ich wywodów o zdradzie, o poniżeniu, o tym, że zostawił mnie w najgorszych chwilach mojego życia, kiedy najbardziej go potrzebowałam. Przejeżdżam ręką po bliźnie na brzuchu. Bliźnie, która jest zakorzeniona tak głęboko we mnie. Bliźnie, która przypomina mi o moim kaletcwie, o tym, że nigdy nie będę mieć dzieci. Bliźnie, która przypomina mi o jego porzuceniu, jego słabości i zdradzie. Nienawidzę go w tym momencie. Tak bardzo. Łzy zaczynają kapać po policzku, wycieram je rękoma i przypominam sobie, że to on mnie zostawił. Brudna ,niczyja, uszkodzoną. Nie powinnam już więcej cierpieć z jego powodu. Postanawiam przeczytać list. Myślę ,że wreszcie jestem gotowa zamknąć ten rozdział. List, który podarlam przy Alim i ostatkami sił wyciągałam z kosza, żeby mieć chociaż cząstke jego myśli przy sobie. Głupia i żałosna Amanda. Składam go nieudolnie w całość na dywanie, dopiero kolejna próba daje zamierzony efekt. Biorąc kilka nerwowych oddechów, serce wali mi jak oszalałe na widok samego charakteru jego pisma. Jest tak samo wyraziste i władcze, jak jego właściciel. Dziecinko....pamiętasz jak lata temu, kiedy byłaś malutka i zabiedzona powiedziałem Ci ,że zasługujesz na wszystko co najlepsze ? Do tej pory tak myślę. Siebie jednak nie uważam za kogoś kto podaruje Ci to wszystko. Napisanie tego listu to jedna z najcięższych rzeczy, jakie w życiu zrobiłem, uważam to za słabość. Wiesz jak nienawidzę słabości, ale muszę Ci powiedzieć jaka wspaniała dziewczyna jesteś. Zasługujesz na kogoś, kto podaruje Ci cały świat. Na kogoś dobrego. Ja zajmuję się nielegalnymi biznesami, mam więcej wrogów, niż liczy cała cholerna Floryda i ciągle Cię zawodzę. Uważam się za winnego tego co się stało, tego że straciłaś ten błysk w oku, kiedy dowiedziałaś się ,że prawdopodobnie będziesz bezpłodna ,tracąc nasze dziecko. To moja cholerna wina że zaszłasz w tą ciążę ,to moja nieodpowiedzialność. Malutka nie zrozum mnie źle, gdyby wszystko potoczyło się inaczej, zrobił bym wszystko dla tej maleńkiej istoty, niestety nie potoczyło się. Czuje niewyobrażalną pustkę w sercu. Postanowiłem, że tak będzie lepiej, że będzie lepiej szczególnie dla Ciebie, kiedy się rozstaniemy, kiedyś to zrozumiesz. Nie będziemy musieli patrzeć codziennie w swoje oczy i myśleć o tej tragedii. Bezemnie będziesz szczęśliwsza , będziesz wiodła ustabilizowane życie, ze mną takiego nigdy nie zaznasz, w moim jest dużo krwi ,przekrętów i brutalności . Nie jestem dobrym człowiekiem. Jestem postrachem Florydy, diabłem w ludzkiej skórze ,a Ty jesteś aniołem. Pamiętaj ,że to wszystko dla Twojego dobra. Dobrego życia malutka. Zawsze będę pamiętał twój słodki uśmiech i dobre serce , które tak łatwo zgniotlem i zbezczescilem. Przepraszam. Sharp
Ciąg dalszy nastąpi....
CZYTASZ
Sharp
RomanceGorący dark romance‼️ Pierwszy tom dylogii opowiadajacy historię Jasona "Sharpa" i Amandy . -W moich żyłach płynęła tylko ONA....była moją świ...