Prolog

342 4 0
                                    

12 lat wcześniej .....                                      Wracam ze szkoły. Jest piękny słoneczny dzień . Na zewnątrz coraz cieplej, mam różową sukienkę w kolorowe groszki i kwiatki. Wygląda ładnie i pachnie nowością. Tak inaczej, niż wszystkie moje ubrania.  Dostałam ją w szkole, jako prezent. Mamy taką tradycje, że urodziny każdego ucznia obchodzimy hucznie. Jest tort i cukierki ,wszyscy mogą się częstować. W tym tygodniu ja miałam to szczęście i dostałam prezent, cukierki o rozmaitych nadzieniach i tort truskawkowy ze świeczkami i napisem -Osiem Lat Amandy-. Był taki pyszny, a że miałam pusty żołądek, bo mamusia nic nie kupiła do jedzenia, w lodówce znalazłam jedynie butelki z alkoholem, dlatego  zjadłam aż  trzy kawałki. Pani nauczycielka i reszta klasy głośno śpiewali -sto lat, sto lat- i klaskali. Byłam szczęśliwa , uśmiechałam sie, co rzadko sie zdarzało i podskakiwałam podniecona. Kilka podskoków później, po przejedzeniu zaczęło mi być  niedobrze i zwymiotowałam pod nogi na kolorowy dywan w figury geometryczne. Nigdy nie zapomnę tych kształtów. Nienawidzę tych figur. Czułam wstyd, oblałam się rumieńcem, ale było juz po wszystkich. Nie mogłam cofnąć czasu i zjeść jednego kawałka tortu. Wytarłam usta łokciem i czekałam na wyszydzanie. Zamiast tego dzieci sie odsunęły i zaczęły na mnie patrzeć z odrazą i szeptać -to śmierdzi -, -fujjj  zrzygała się- , -obrzydliwa-, -jadła jakby jedzenia na oczy nie widziała- ,   -ciekawe kto to posprząta- , -bleee- ,     - dziwadło z niej-, -śmierdziuch -,         -zawsze musi narobić problemów-,      -moja mama mówi, żeby się z nią nie zadawać ,jej rodzina to patologia!-.       -Dzieci proszę się uciszyć - pani rozgoniła całe towarzystwo i kazała im usiąść ,a mi  iść  do łazienki ,żebym umyła ręce i twarz. Zabrała wiaderko z rogu sali i zaczęła wycierać wymiociny z krzywa miną. Widziałam , że jest zła po jej spojrzeniu, jednak fałszywie się uśmiechała udając, że nic się nie stało. Pobiegłam do łazienki , umyłam ręce i buzię, dokładnie przepłukałam usta. Wstydziłam się wrócić do sali. Byłam pechowa, zawsze coś musiałam zrobić, nawet bezwiednie . Nie mogłam być normalna jak reszta dzieci, chciałam po prostu wbić się w tłum i nie rzucać w oczy , żeby nikt nie zwracał na mnie uwagi. A oni zwracali. Teraz będą mieć kolejny powód do wytykania mnie palcami. Nienawidzę ich. Miałam dość tego dnia, a dopiero się zaczął. Usiadłam w kącie i zaczęłam cicho  chlipać. To był zły czas. Po lekcjach wróciłam do domu, mama i tata nie pamiętali o moim święcie. Dziwnie się zachowywali, zresztą często tak bywało. Mieli mętne oczy, spierzchnięte usta i wyglądali niezbyt świeżo, z ust śmierdziało im alkoholem.                                          Może znowu pili i się kłócili ?                   ************************************ Dzisiejszego dnia doszli do siebie i rano dostałam przeprosiny i życzenia od mamusi. Obiecała mi , że pójdziemy na lody. Przeżyłam dzień nie zwracając uwagi na złośliwe dzieci i ich docinki po wczorajszym incydencie, bo myśli zaprzątał mi tylko mój czas spóźnionych urodzin z mamą.                                                Biegnę coraz szybciej ze szkoły, kopiąc z nerwów wszystkie kamienie po drodze. Modląc się, żeby nie zapomniała. Wiem ,że kopanie nie sprawi, że będzie pamiętać ,ale to mnie uspokaja. Już tak dawno mnie nigdzie nie zabierała. Często składa obietnice, bez pokrycia. Przeważnie  siedzę zamknięta w pokoju, a oni się kłócą, potem mama chowa się po kątach przede mną. Ja ja juz nie jestem malutka, mam osiem lat i widzę siniaki, to musiało boleć....to on jej to zrobił.... tata....nienawidzę go...Ona kłamię, że nie...że uderzyła się o drzwi, o szafkę, o okno i tak wymyśla w kółko!! Jestem zła, bo słyszę jak on wariuje, nazywa ją dziwką, a mnie benkartem..jestem smutna..to brzydkie słowa.           Dzisiaj będzie lepiej wyjdziemy, ja wybiorę sobie dwa smaki lodów :waniliowe i truskawkowe! To moje ulubione. Dochodzę do naszej dzielnicy. Po moich kolegów ze szkoły przychodzą rodzice, ja muszę wracać sama, moi nie mają czasu. Boje się czasem, nie lubię tu mieszkać. W powietrzu unosi się brzydki zapach coś jak siki i stęchlizna. Bloki są obdrapane i zmalowane jakimiś brzydkimi napisami i rysunkami.         Chodzi tu dużo nieprzyjemnych panów, przychodzą czasem do tatusia, ale się ich obawiam. Są wysocy grubi i ciągle przeklinają, a kiedy od nas wychodzą rodzice wrzeszczą, biją się i przewracają różne przedmioty. Mama płacze ,a ja nie mogę spać, chlipię po cichu w poduszkę prosząc Boga,żeby przestali .Zawsze jak ich spotykam na ulicy mówię im "dzień dobry", mama mówi, że tak wymaga kultura, a oni tylko się dziwnie patrzą i śmieją, nie odpowiadają ... Jedyną sąsiadka jaką lubię jest pani Wilson jest miła, mieszka drzwi obok nas i ma ze 100 lat i kotka. Pięknego kotka, czasem pozwala mi się z nim bawić, a jak jestem grzeczna dostaje kawałek mlecznej czekolady. Dochodzę juz prawie do domu podekscytowana w oczekiwaniu, ale coś nagle zaczyna mnie niepokoić. Słyszę głośne przekleństwa, przeraźliwy płacz ojca i krzyki.  Nie wiem co się dzieje. Staję na palcach i szybko przekręcam zamek w drzwiach. To, co widzę to bałagan w pokoju z telewizją i tata płaczący i szarpiący mamę na kanapie. Chce ją bronić i go skrzywdzić, szybko do niego podbiegam i okładam pięściami. Nie może jej ciągle ranić! Czuję od nich zapach alkoholu! Znowu się upili, nie pójdę na lody! Mama ma dziwny wyraz twarzy i przekrwione, nieobecne oczy i siwe usta.                      Wpadam w furię .                           Znowu mnie okłamała.                         W tym momencie nienawidzę ich obydwoje. Chce mieć innych rodziców !                                             Tata mnie mocno odpycha, aż upadam na ziemię i obdzieram kolano, wycierając krew palcem. Ojciec zerka na mnie pustym wzrokiem, który mrozi mi krew w zyłach, po czym krzyczy -I tak jej nie pomożesz piepszony benkarcie, ta dziwka się zaćpała! Dawała pewnie znowu dupy za towar! Umarła pierdolona ćpunka!-                                   Płaczę i płaczę nie wiem jak długo..     Nie poradzę sobie.....                        Brakuje mi tchu...                                 Nie była idealną mamą, ale ją kochałam. W odróżnieniu od niego nigdy nie zrobiła mi krzywdy. Broniła mnie, kiedy wyżywał sie na mnie. Nastawiała swój policzek broniąc mojego. Zaczyna brakować mi łez, wycieram oczy i zauważam przez mgłę, że tata jest bardzo zły. Podchodzi i zaczyna mnie uderzać po twarzy, z chęci wyładowania złości. Zawsze tak robi. Krzyczy i z kącików ust wypływa mu ślina. Robi się cały czerwony, a w oczach ma chęć mordu, co potęguje alkohol.                  Wzdrygam się i trzęsę                               -Zamknij się, nie mam już do Ciebie siły gòwniaro, albo wywalę Cię na ulicę, gdzie Twoje miejsce. Jesteś taka jak ona !-.                                             Zdaję sobie bolesną prawdę. Jej już nie ma, nikt mnie nie obroni przed tatusiem. Mój koszmar się dopiero zaczął .... Kulę się w kłębek i odpływam...

Sharp Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz