3. Amanda

147 2 0
                                    

-Mamusiu ,mamusiu-chlipię pod kołdrą i cała się trzęsę...                      Nie mogę się uspokoić nie pamiętam jaki jest dzień ,ale chyba sobota ,bo w soboty tata nie popycha mnie i nie krzyczy-Wypiepszaj do szkoły gówniaro,nie mam z Ciebie żadnego pożytku ! Jesteś takim samym pasożytem jak Twoja matka,całe szczęście tej suki juz nie ma zdechła słyszysz !!!! -                                       Cieszę się ,że nie muszę dziś iść do szkoły,bo nie obudze zbyt wcześnie ojca i nie będzie wrzeszczał ,a kiedy krzyczy bardzo się boje. Po cichutku wstaje z łóżka i chce iść do Pani Wilson ,jestem głodna ,zawsze w weekend mogę u niej coś zjeść ,coś ciepłego ,coś dobrego ostatnio zjadłam naleśniki z truskawkami, serem i bita śmietana .Były takie pyszne.  Ubieram buty, uchylam drzwi od pokoju i na palcach próbuje się wymknąć.                  -O kurwa! Holtz wstała Twoja mała ślicznotka i próbuje spierdolic z domu-wrzeszczy wprost do ucha  stary ,śmierdzący alkoholem czarnoskóry  mężczyzna. Bywa tu czasem na pijackich imprezach, nie pamietam jego imuenia. Wiem jedno jest przerażający.Ojciec się nie budzi ,wszędzie walają się butelki. Stary śmierdzący Pan podchodzi do mnie i mocno mnie popycha ,z kącików jego ust cieknie ślina , poci się i szczerzy,w jego oczach jest coś dziwnego ,niepokojącego... wpada ze mną do mojego pokoju . Boję się go,ani się nie zastanawiając zaczynam krzyczeć  ....                                               -Tato ,tato ....zostaw mnie ...Pani Wilson ,Pani Wilson - chociaż  i tak wiem ,że ona mnie nie usłyszy,gdyby mamusia żyła ,nie pozwoliłaby ,żeby ktoś mnie skrzywdził. Za moje krzyki mężczyzna uderza mnie w twarz , upadam...Klęka i złośliwie szepcze         -"Ile masz lat ślicznotko?"                        Nie wiem co zrobić ,wiec cicho odpowiadam:                                             "-Dziesięć"                                                   -"Jesteś za młoda gówniaro,a już taka ładna- uśmiecha się, łapie moją brodę przyglądając mi się dokładnie i pociera ją kciukiem..-Ale niedługo Twój tatuś będzie musiał jakoś spłacić swoje długi-                                                 Nie wiem o co mu chodzi ,przecież ja nie mam pieniędzy ,jakie długi? Chcę zapytać, ale strach paraliżuje mi mowę. Pan uśmiecha się prowokująco,pokazując swoje niepełne uzębienie ,z ust śmierdzi mu alkoholem i papierosami ,az mnie mdli... pociera dłonią mój policzek lekko go szczypiąc i wychodzi...Nie mogę dojść do siebie czuje ,ze mam mokro w spodniach ,musiałam się zsikac ze strachu. Muszę się szybko przebrać ,bo tatuś mnie zbiję.....                                                                                     Budzę się z krzykiem cała spocona , po chwili uświadamiam sobie ,że to tylko straszny koszmar z przeszłości. Musze jak najszybciej wydostać się z tego domu ,on tylko przywołuje cholerne wspomnienia. Po nich budzę się cała roztrzęsiona, a czasem zmoczona ,co jest wstydliwe. Minęło już wystarczająco dużo czasu. Pracuje już ciężko ponad rok  po dwanaście godzin dziennie. Odłożyłam na tyle ,żeby z tąd uciec i mieć parę groszy na start w innym miejscu ,zanim podejmę pracę i się zaaklimatyzuję, a mogę robić wszystko...                                              No no młoda ,ale plany snujesz mówię sama do siebie,co zdarza się często i ogarniam tyłek do pracy . Dziś mój ostatni dzień...pracuje do piętnastej,a potem wpadam do domu tylko po walizke i ruszam,muszę to ogarnąć . Jutro wraca ojciec z odwyku, na który sama nie pierwszy raz z rzędu go przymusowo wysłałam, nie chcę go widzieć . On mnie zapewne też . Przez swoje nałogi jest żałosny i słaby, wygląda jak trzy razy starszy, niż w rzeczywistością ja już nie jestem małym, zależnym od niego dzieckiem. Wszystko się pozmieniało.                       -O przyszła nasza blondyna-          woła Ana ...będę za nią tęsknić-śmieje się - chociaż jest cholerną jędzą ,tylko jak się ogarniesz daj znać co u Ciebie ,bo Ci skopie dupę! zlokalizuję Cię nawet na piepszonym końcu świata -przytakuję kiwająć głową i się lekko uśmiecham. Nagle z zaplecza wychodzi szef i reszta ekipy z tortem pożegnalnym, na ten widok prawie podnoszę szczenkę z podłogi.                  -Manda wiem ,że byłem upierdliwy, ale już płaczę za Tobą ,od lat nikt nie był tak pracowity jak Ty,nie to co te darmozjady- smieje się i pokazuje na resztę ekipy ,potem podchodzi do mnie z kopertą.                                          -To mały napiwek ode mnie za Twoją pracę- jestem naprawdę wdzięczna, za tort ,kasę, podziekowania. Miło z ich strony, tym bardziej, że Brian to dusi grosz jakich mało .                                                         ***********************************  Dzień szybko mija ,na odchodne wszyscy życzą mi szczęścia ....tylko ja nawet, nie wiem co to szczęście .... jestem zgorzkniałym wrakiem. Jestem im wdzięczna, że nie drążyli mi dziury w brzuchu, czemu wyjeżdżam. Jedynym wyjaśnieniem było to, że jestem młoda i potrzebuje zmiany i przygody w życiu. Gówno prawda, na swój młody wiek mam dość wrażeń.                                    Biegnę szybko w stronę domu ,o ile  można to tak  nazwać ,dla mnie to koszmar.Moje serce bije mocno w nadziei,że nadejdzie lepsze jutro ,że zapomnę i więcej nie zobaczę twarzy tych sukinsynów. Z tęsknotą mijam i dotykam  drzwi Pani Wilson jedynej dobrej duszy nie licząc Toniego dla mnie przez ostatnie lata,zmarła 2 lata temu..                                               Wchodzę do mieszkania, wpadam do pokoju po bagaż i ukryte pieniądze. Nagle doznaje szoku, pokój jest cały zdemolowany, a moich pieniędzy nie ma ,upadam na ziemię                            -Boże ,dlaczego mi to kurwa robisz -z bezsilności ciągnę sie za wlosy i bije głowa o podłogę ,już nie mam siły na to ,chce umrzeć !  -                                Słyszę huk i walające sie meble, do pokoju z kopniakiem wpada diler mojego ojca. Żółć podchodzi mi do gardła, zaraz zwymiotuję.                         -O proszę jest i nasza ślicznotka, czekałem na Ciebie malutka -prawie tracę przytomność z przerażenia . Myslałam, że jest w więzieniu. Serce podchodzi mi do gardła ,nie mogę znaleźć słów ,żeby mu odpowiedzieć . Szczerzy się i zbliża do mnie.                 -Nie bój się suko ,wiesz czego chcę, znasz mnie ...chce tylko wejść w Twoja ciasna cipe,a jak nie będziesz się stawiać, nie będę brutalny - .            Kiedy widzę jego paskudny uśmiech, żółte uzębienie, ślinę w kącikach warg i słyszę głośne gardłowe jęki podniecenia,  wszystko do mnie wraca ,zaczynam kopać bez opamiętania jak szalona.                         -Czego ode mnie chcesz śmieciu! przecież zabrałeś moje pieniądze,daj mi spokój ,zostaw, zostaw!!! - zamiast krzyczeć jąkam się ,nie mogę sobie poradzić z jego obecnością.                      -   Ty dziwko nazywasz mnie śmieciem,a to gówno  pieniędzmi!! -śmieje sie trzymając za brzuch -Twój stary zginie ,ale Ty wcześniej zrobisz mi dobrze. Zmieniłaś się przez lata mojej nieobecności. Jesteś naprawdę gorącą sztuką. -                             Zaczyna mnie mocno bić i szarpać, czuję że z kącika moich ust cieknie krew,a oko chce mi rozsadzić z bólu. Rozpina rozporek ,kiedy słyszę ten dźwięk ,łapie za pierwszy lepszy przedmiot i mocno uderzam nim kilkukrotnie w głowę dilera, nie wiem nawet czym go walnęłam, działam jak w popłochu .. instynktownie .         Ciepła, lepka krew leje mu się z głowy , przyglądam się jego żałosnemu cielsku z satysfakcją. Jest nieprzytomny ,przeszukuję mu kieszonki z nadzieją ,że znajdę pieniądze . Jezu nie ma ani grosza.. Uciekam , tylko z napiwkiem od szefa w kieszeni .Nie wiem co dalej ,nie wiem czy on żyje ,ale nie obchodzi mnie to ,bo ja tez czuje się martwa ...wiem tylko ,że muszę z tąd uciec....                                              Biegnę przed siebie, ludzie zerkają na mnie jak na wariatkę, jedna starsza  kobieta szturcha mnie  -Nic Ci dziecinko nie jest ?jesteś pobita ,wezwać pogotowie?-  Niegrzecznie ją odpycham i biegnę dalej. Wskakuję do pierwszego lepszego autobusu ,nie wiem nawet gdzie jedzie. Mam to jednak w poważaniu .Jest późno ,bus jest pusty całe kurwa szczęście mówię do siebie i śmieje jak idiotka. Parę siedzeń przede mną siedzi tylko jedna osoba, jakiś koleś z dredami. Wygląda na neutralnego i napalonego trawka. Słucha muzyki w słuchawkach i pochrapuje .                                               -Uspokój się nie ma tu niebezpieczeństwa. Dredziak ma Cię gdzieś, a diler leży w kałuży krwi -znów majaczę do siebie.             Zasypiam ..........                                       --Zostaw mnie cholera ,zostaw - ktoś szarpie mnie za ramię ,a ja chcę się bronić.                                                          -Proszę się uspokoić panienko,bo wezwę policję . Koniec trasy - otwieram jedno oko ,potem drugie. Okazuje się ,że nikt mi nie robi krzywdy. To jedynie kierowca autobusu ,którym jechałam. Otrzepuje się i pomału docierają do mnie wydarzenia ostatnich godzin ,jestem przerażona. Kręcę głową w odruchu, nie kontrolując się, jako znak wyparcia tego co sie stało.  Facet patrzy na mnie podejrzanie i mówi meksykańskim  akcentem           -Wszystko dobrze panienko?jest panienka przerażona i cała we krwi ,wezwać pomoc?-W momencie wyrywa mi się piskluwy szept                -Nie ,wszystko ze mną dobrze ,miałam lekki wypadek . Gdzie jesteśmy ?-                                              W sercu mam nadzieję że w drugiej części kraju ,jednak wiem ,że to nierealne . Mężczyzna uśmiecha się przyjaźnie :                                                - Panienko w Sarasocie, zachodnie wybrzeże - po co mi to mówi ,wiem gdzie to jest. Wstaje dziękując mu i chce wybiec,ale krzyczy :                         -Nie zapłaciła panienka - wracam i płacę . Dochodzi do mnie ,że zostało mi tylko sześćdziesiąt dolarów w kieszeni . Jestem przerażona . Muszę się gdzieś umyć i kupić parę ubrań z drugiej ręki i szukać pracy.....bo inaczej nie przeżyję ... Sarasota ...niby blisko ,ale zawsze to nie Miami.... jednak Floryda. Do głowy uderza mi natłok myśli. Co dalej ?                          Co z dilerem?                                        Czy żyję ?                                                Czy szuka mnie policja ?                        Co z ojcem ?                                            Czy wyszedł z odwyku ?                       Czy zastał trupa w domu ?                      A może przeżył i zabił ojca jak groził? Zresztą nawet gdyby, nic mnie to nie rusza. Ten człowiek jest współwinny. Co z tego, że mnie spłodził, to go nie czyni ojciem, a tym bardziej potworem, mając na uwadze okoliczności ramienia własnego dziecka. Brzydzę się nim.  Stop ....koniec ...musze zacząć myśleć o sobie ,o tym co ze mną!!!                 Oni mnie skrzywdzili ,gdyby nawet coś się stało i policja by się doczepiła to działałam w obronie koniecznej! Zresztą i tak nie mam nic do stracenia. Piepszyć dilera i ojca,niech zdychają....

Sharp Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz