Siedzę za biurkiem i sfrustrowany czochram włosy. Nadal jesteśmy w czarnej dupie. Wczoraj Ali ustalił tożsamość gwałciciela Amandy. Zadzwonił do mnie, kiedy grzałem jej łóżko. Tuliłem kształtne plecy i rozkoszowałem się dźwiękiem cichego pochrapywania, wąchając jak ćpun brzoskwioniowo- letni zapach jej złotych włosów. Ta kobieta to dla mnie strzał w kolano... Pod jej wpływem zachowuję się, jakby wyrosła mi cholerna wagina. Dla pewności dotykam się po kutasie. Całe szczęście jest na swoim miejscu zwarty i gotowy. W każdym razie gwałciciel nazywa się Adam McCoy. Brat ustalił jego tożsamość, adres zamieszkania, wzrost, wagę, a nawet piepszony numer buta. Mieszka w Miami, to z resztą nie jest odkryciem wysokich lotów, tak też podejrzewałem. Od wczoraj Ali próbuje go namierzyć, jednak przepadł jak piepszona igła w stogu siana. Mamy kontakty i ludzi winnych nam przysługi, węszą po mieście i nic. Okazuje się, że nikt go nie widział od paru miesięcy. Ostatnio był widziany poobijany i z rozciętą głową. Z dobrych źródeł wiemy, że rozbiła mu ją Amanda. Chodził naćpany i pijany po okolicy i probował przekupić lokalnych meneli narkotykami, w zamian za pomoc w znalezieniu jej i ukaraniu. Części układanki składają się w całość. Wiem już kto wypytywał o małą po okolicy, kiedy jej były, piepszony Tony szukał z nią kontaktu, żeby ją ostrzec. Na samą myśl o tym gościu czuję frustrację i przypływ adrenaliny. Zaciskam pięści, aż bieleją mi knycie i biorę głębokie oddechy. -Ona jest kurwa Twoja, nie jakiegoś gówniarza- powtarzam to pod nosem jak durną mantrę. Zaczynam świrować... Wiem, że zbzikowałem na punkcie Amandy, jednak jestem upartym skurwielem i nawet samego siebie próbuje oszukać -co mi za cholerę nie wychodzi. Muszę uruchomić kolejne znajomości i znaleźć tego pedofila, w innym wypadku mała może być w niebezpieczeństwie. Trzeba ją pomścić. Kładę nogi na biurko i krzyżuje w kostkach, przeglądając kontakty w komórce. Postanawiam zadzwonić do grubego dupka, skorumpowanego komendanta Romana Knezevica, którego opłacamy grubą kasą co miesiąc, żeby przymykał oko na nasze nielegalne interesy. Mamy swoje wtyki, a każda pomoc się przyda, a że kartoteka gwałciciela- zwyrodnialca Adama McCoy'a jest długa jak mój fiut, policja może być dobrym źródłem. . -Hej Roman. Nie mam czasu na pierdolenie i przejdę od razu do sedna. Miej na oku niejakiego Adama McCoy'a. Poluję na niego. To niechlubny pijak, drobny diler i pedofil z kartoteką do nieba. -Proszę, proszę... jak zwykle w interesach. Wyślij mi jego dane, jak tylko coś się dowiem, albo jak go wcześniej przymkną będę dzwonił. -Dzięki stary. To ważne. Tropimy go, ale każda pomoc potrzebna-. -Tylko nie przesadzcie kurwa. Wszystko ma swoje granice, a ja już i tak jestem jedną nogą w gównie przez tuszowanie waszych spraw.- -Coś nie tak z kasą? Nie potrzebujesz jej? bo coś czuje, ze z twoją średniawą wypłatą nie nafikasz, wiec lepiej siedź cicho i ciesz się pełnym kontem, młodą żoną i nie wpierdalaj, gdzie nie trzeba, bo zostaniesz bez pracy, żony i pieniędzy, a twoja wielką dupą zajmą się jakieś zjeby w pierdlu. Także to ty masz więcej do stracenia- cmokam językiem i ironicznie śmieje się do telefonu, mocno go ściskając w pięść. -Jasne. Tak tylko powiedziałem-. Rozłączam się bez słowa i wstaje od biurka. Ten dupek mnie irytuje, ale jest przydatny. Czasami mi go nawet szkoda, jest żałosny. Odszedł od żony po dwudziestu latach małżeństwa, bo zakręciła się obok niego młoda niunia, oczywiście dla pieniędzy. Nie sądze, ażeby dla dwudziestolatki przyjemnością było ujezdżanie grubego, sflaczalego starego penisa. Idiota myśli, że przeżywa drugą młodość, a ta gówniara piepszy się z połową Sarasoty. Nawet Ali ją miał. Wyłączam się na chwile, uderzam komórka o parapet, ręce mi się pocą i wiem, że dopuki nie dorwę Adama, będę miał bezsenne noce martwiąc się o moją Am. Nie mogę jej obarczać tymi informacjami, dlatego nie zamierzam puścić pary z gęby odnośnie mojej zemsty i tak zbyt dużo przeszła, jest tak kurewsko krucha. Podnoszę telefon, wkurzam się, bo jeszcze nie odpisała. Rano, kiedy od niej wychodziłem nie chcąc zachować się jak kawał dziada, którym jestem.. zostawiłem jej kartkę na stole z zaproszeniem na kolacje. Muszę ją zobaczyć... te tygodnie bez niej pokazały mi tylko, że usycham. Kiedy jest w pobliżu czuję balans psychiczny i staram się być lepszy. Ja pierniczę, gadam jak męska cipka... Wybieram numer i czekam na połączenie, odbiera po drugim sygnale. Jej miękki i seksowny głos działa na moją duszę jak cholerny balsam, od razu mi staje. Mój przyjaciel fiut ze mna nie współpracuje, jestem na niego wkurwiony, bo zatruwa mi życie i boli w gaciach, czy on kurwa nie wie, że jego pani nie ma w pobliżu? Boże Sharp?... Jego pani?... Przez nią stałeś się cholernym monogamistą, którym nigdy nie miałeś być i niedługo wyrosną ci cycki. Kręcę głową i karcę się w myślach. -Jason? Hej. Właśnie wychodzę z pracy.- szepcze delikatnie. -Malutka, dlaczego nie dałaś znać odnośnie kolacji? Zostawiłem Ci kartkę.- -Myślałam, że to nie podlega dyskusji- śmieje się pod nosem łobuzersko. -Grzeczna dziewczynka. Będę po Ciebie o 19. Ubierz się ładnie, ale bez przesady. Bez pokazywania dupy, bo będę musiał kogoś zabić za gapienie się. Chyba nie chcesz mieć nikogo na sumieniu Amando?- -Nie chcę. Pa Sharp. Jesteś niemożliwy. Wiesz?- podśmiechuję się słodko i rozłacza połączenie. ************************************Po prysznicu wkładam biała koszule, podwijam rękawy do łokci i odpinam ostatnie dwa guziki przy szyi. Szybko wchodzę w spodnie od garnituru i buty. Ostatni raz przed wyjściem poprawiam włosy i przyglądam się w lustrze. Skurwiel, którego widzę wygląda dobrze, ale ma czarne serce i jest pierdolonym egoistą. Postanowił, że skończyła się zabawa w kotka i myszkę i zatrzyma najlepszą kobietę jaką poznał i skazi ją swoim życiem. Wychodzę z domu, wchodzę do astona martina i pędzę po małą zaciskając ręce na kierownicy. Parkuję pod samą klatka, zapalam papierosa i czekam. Po chwili wychodzi zaczepnie się uśmiechając i kołysząc biodrami. Nozdrza zaczynają mi falować w szalonym tempie, a serce mocno uderza w piersi. Mała czarownica ubrała tak krótka czarna kiecke, że ledwo zakrywa jej tyłek, dodatkowo zrobiła mi to na złość. Widzę wyzwanie w jej oczach, chcę mnie zdenerwować. Otwiera drzwi i nawija blond pasmo na palca, przegryza wargę i wchodzi do środa, szczerząc białe zęby. Kurwa...momentalnie czuję narastająco erekcję w gaciach. Kręci mnie, kiedy jest nieposłuszna. -Podoba Ci się to co widzisz ?- pyta, dotykając mojej dłoni. Automatycznie ją strzepuje, przybliżając się całym ciałem do niej, jak drapieżnik. Nos przy nosie. Usta przy ustach. Oddech przy oddechu. Pachnie tak dobrze, jej zapach miesza mi w głowie. Drży przy mnie, jest tak słaba i poddatna na mój urok. Łapię ją za szyję, mocno przyciskając. Zauroczony obserwuje jej pulsującą w szalonym tempie żyłę, przejeżdzam po niej językiem, mała wygina się w łuk, a jej oddech staje się urywany z pożądania. Muszę to zakończyć, mamy zjeść kolacje jak cywilizowani ludzie, a jeszcze moment a zerżne ją jak zwierzę w tym piepszonym aucie. Puszczam ją z impetem i syczę -Dziś przez ten strój będziesz mieć kogoś na sumieniu-. . Wybałusza na mnie te piękne niebieskie oczyska i uśmiecha się pod nosem. Jedziemy w ciszy do mojej ulubionej włoskiej restauracji. Parkujemy tuż przy wejściu, otwieram jej drzwi i kierujemy się do środka. Wita nas Giuseppe, moim zdaniem najlepszy szef kuchni i rozmawiamy chwilę po włosku. Prowadzi nas do ustronnego stolika, znajdującego się w drugiej sali lokalu. Mała patrzy skoncentrowana i pyta -Z kąd znasz Włoski ?- uśmiecham się pod nosem, dziwi mnie jej pytanie. Mam włoskie nazwisko, więc logiczne, że takie mam korzenie. -Mój ojciec był włochem Amando. Przecież nazywam się Russo. Nie domyśliłaś się?- robię ironiczny uśmieszek, próbując się z nią przedrzeźniac. -Myślałam, że to pozostałość z dalszego pokolenia. Nie sądziłam, że jestem pół Włochem- marszczy nos i kontynuuje - Podoba mi się jak rozmawiasz, to brzmi tak seksownie i egzotycznie-. Dotyka swoją miękką dłonią mojej, przebiega mnie dreszcz. -Zamów dla mnie to co lubisz. Chcę spróbować twoich smaków-. Wołam Giuseppe i proszę o proseco, bruscette z pomidorami i oliwą, zupę minestrone, ravioli ze szpinakiem i riccottą, a na deser tiramisu. W ekspresowym tempie wszystko nam serwują. Jemy w skupieniu, posyłając sobie dyskretne spojrzenia pełne ognia. -Smakuje Ci?- -Wszystko jest pyszne Jason. Jestem skromną dziewczyną nie często bywam w ekskluzywnym restauracjach i do tego ktoś mnie obsługuje. Z reguły to ja usługuję innym- milknie i przed moment przez jest twarz przebiega smutek, następnie spogląda mi w oczy, w jej błękitnych maluje się cholerne ciepło, którym można by było ogrzać kilka osób, są jednak skierowane na mnie. Czym sobie kurwa na to zasłużyłem? Coś ściska mnie w moim brudnym sercu i żołądku. Łapię ją za dłonie i wypalam - Zamieszkaj ze mną, w moim piepszonym domu i łóżku. Potrzebuje Cię. Będę Cię zapraszał do cholernych restauracji kiedy zechcesz-. Przełyka głośno ślinę i przykłada dłoń do mojego serca -Potrzebuję Cię całego, ale boję się, że kolejny raz każesz mi się wyprowadzić, a tego juz nie zniosę, jesteś nieprzewidywalny Sharp- . Co jej mogę powiedzieć? Że mówi cholerną prawdę... Nie kontynuowaliśmy więcej tej rozmowy, po kolacji odwiozłem ją pod dom. Pocałowałem w czoło mimo, że widziałem żar w jej oczach i piętno niewypowiedzianych słów, a mój fiut stał na baczność, nie tknąłem jej. Byłem wkurwiony, że się od razu nie zgodziła ze mną zamieszkać. Nikt mi kurwa nigdy nie odmówił, a teraz musze się płaszczyć. Mózg mi podpowiada, że wcale się jej nie dziwię, a ego, że zaraz coś rozjebie. Zaciskam dłonie w pięści, pozwalam jej odejść i odprowadzam wzrokiem do domu.

CZYTASZ
Sharp
RomanceGorący dark romance‼️ Pierwszy tom dylogii opowiadajacy historię Jasona "Sharpa" i Amandy . -W moich żyłach płynęła tylko ONA....była moją świ...