23.Amanda

89 1 0
                                    

Po kilku tygodniach czuję się tu niemal jak w domu, nie oznacza to, że nie tęsknię za NIM czy Jenny i małą Mel. Chciałabym ich wszystkich przytulic i wrócić do bezpiecznych, obezwładniających ramion Sharpa. To jednak nie możliwe. Muszę sie z tym pogodzic. Pierwszy krok tym razem należy do niego, ale z każdym tygodniem moja nadzieja niknie. Często mam przeczucie, że Sharp jest w pobliżu, czuję biegnący przez ciało przeszywający prąd i motyle w brzuchu, które oznaczają jego obecność. Zdaje sobie jednak sprawę, że to wywrór mojej wyobraźni. Tak bardzo pragnę jego uwagi, że podświadomie mój mózg wmawia sobie to wszystko. Modlę się, ażeby z czasem to minęło, bo całkiem zbzikuje i zamkną mnie w psychiatryku, a dużo nie brakuje. Zerkam na zegarek, już czas. Szybko ogarniam tyłek i biegnę do pracy. Dobrze się w niej odnajduję, ale Katia strasznie gra mi na nerwach. Odkąd przez przypadek dowiedziałam się o jej schadzkach z Jasonem za każdym razem, kiedy ją widzę mam ochotę wydrapać jej te zmalowane na czarno oczy. Suka ze mnie, ale jestem chora z zazdrości. Kto wie, może dalej się piepszą, a to mnie jeszcze bardziej dobija i pali od środka. Dobrze, że jedynie mijamy się zmianami, w innym wypadku mogłabym być bardziej otwarta z moją niechęcią, co by nie pomogło w atmosferze w pracy, a potrzebuje pieniędzy. Czas kierować się rozumem, a nie buzującymi we mnie emocjami. Wchodzę do baru, witam się ze wszystkimi lekceważąco mówię           -cześć- Kati. Naprawdę nie chce się tak zachowywać, ale to jest silniejsze. Szybko się przebieram i zaczynam zmianę. Po kilku tygodniach robienie drinków, kaw i innych napojów jest to dla mnie niemal rytuał, na samą myśl jaka niezdarna byłam na początku chce mi się śmiać.                                    -Trzeci stolik niezadowolony z kawy, miała być latte, nie americana- zerka na mnie szef, kładąc tace na bar.           -Byłam pewna, że amaricano, ale mogłam się zamotać. Już robie nową i zaniosę-. Uśmiecha się miło i klepie po ramieniu - Kochaniutka, nie bierz tego tak do siebie. Ja mylę się dziesięć razy dziennie. Skleroza i te sprawy-. Mrugam mu zalotnie okiem i spieniam mleko, po kilku chwilach jestem gotowa. Podchodzę skocznie do stolika, kładę kawę i zamieram. Nie mogę uwieżyć w to co widzę...    Na przeciw mnie siedzi uśmiechnięty od ucha do ucha David.                           Co on tu robi?                                           Czy to przypadek?                                    Czy wiedział, że tu pracuję?                    -Hmmm....Cześć David. Co ty tu robisz?- podaję mu kawę, lekko trzęszącą ręką i wygładzam sukienkę.                                                    -Przyszedłem pogadać to ważne mała. Siadaj to latte dla Ciebie, americano moja- spogląda przyjaźnie i klepie  miejsce obok siebie -Musiałem coś wymyślić, żebyś się ze mną napiła-.      -Nie bardzo mogę, jestem w pracy. Z kąd wiesz, że tu pracuje? -.                     -Twój szef wie, że mam sprawę. Nie ma nic przeciwko. Wiem ze swoich źródeł, to mało istotne.- zerkna na niego i uśmiechają się porozumiewawczo.                                 O co chodzi?                                       Czego chce David?                                  Coś nie tak z Sharpem?                     Boże, tylko nie to...                                    Na przypływ tych dziwnych myśli czuję mdłości. Zdaje się, że mój towarzysz zauważył moje zaniepokojenie. Dotyka mnie delekatnie w rękę i dodaje - Nie martw się nikomu hmmm...się nic nie stało-.                                                          - Więc słucham?-                                       -Kochasz go? Kochasz mojego brata?-   Serce mi staje, czego on cholera chce. Jeszcze bardziej próbuję mnie zranić? To ten dupek mnie odprawił, to dla niego to uczucie nie wystarczy, żeby nam się ułożyło, a tu nagle przychodzi David i próbuje zadawać takie pytania. Kocham go, że to aż razi. Mam ochotę wypalić dziurę w czole każdemu, kto mógłby go skrzywdzić, a on śmie pytać!                   -To on mnie odprawił-.                            -Wiem Amanda, kurwa pytam czy Ci zależy na tym dupku? Odkąd Cię nie ma chodzi jak zbity pies, jest w stanie naprawdę dla Ciebie wiele zrobić. Nie zdzierże więcej jego humorów-.     Skręca mnie w brzuchu, a gula w gardle staje się nie do zniesienia. Nie mogę przełknąć śliny.                           Jest nadzieja....                                           - Zależy mi, kocham go, cholernie go kocham, ale nie jestem w stanie z nim być skoro mnie nie chce. To boli, ale taka jest prawda. Tęsknię za nim każdego dnia. Mam dość! - pojedyncza łza spływa mi po policzku. David zerka mi w oczy ze współczuciem.                                           -On uważa, że na Ciebie nie zasługuje. Miał popiepszone dzieciństwo Amanda. Matka wmawiała mu, że ojciec zabił się z jego powodu. Miał zaledwie kilka lat, był dzieckiem. Uwierzył w to, uwierzył, że jest zły. Rozumiesz? Powinnaś!... Po ucieczce z domu, chwilowym przebywaniu w domach dziecka, a następnie w poprawczaku wylądowalismy na ulicy. Handlowalismy już wtedy. Kiedy było nas stać na wynajem, wróciliśmy po jego siostrę, niestety niedługo później  została brutalnie zgwałcona na jego oczach. To go całkiem złamało. Nie umiał jej pomóc, wyrzucał sobie, że to jego piepszona wina. Wrzeszczał, że jest nieudacznikiem i wmówił sobie ze zdwojoną siłą, że ta suka, jego matka miała rację. Zamknął się na uczucia, nie chciał znowu cierpieć. Tak mu było wygodniej. Potem zjawiłaś się ty i okazało się, że również byłaś ofiarą gwałtu. To odrodziło jego wspomnienia. Wiem, że mu na Tobie zależy. Jest skurwielem, ale to wiem. Było wiele kobiet, aż wstyd się przyznać, ale zawsze chodziło tylko o rżnięcie. Z tobą jest inaczej. Nie jestem ślepy. On się poprostu boi Manda. Mam nadzieje, że już wiesz. Nie przyszedłem tu rzucać słów na wiatr - skończył i spojrzał na moją wstrząśniętą twarz, na spływajace po policzkach strumieniami łzy, wargi mi się trzęsły i w ustach czułam smak soli. David pokręcił głową, a po chwili mruknął  - Dodatkowo Ty jesteś tą dziewczyna.-                                              -Jaką dziewczyną?- otrzasnełam się zdenerwowana.                                         -Wystarczy. Już wystarczająco nagadałem. Brat rozwali mi łeb, ale mam to w dupie- zaczyna się podnosić od stolika, ale teraz kiedy to wszystko wiem nie odpuszczę. Zaczął, wiec musi mi powiedzieć.                      -Kurwa Amanda. Tyle. Wyjaśnijcie resztę między sobą. Idź do niego. Proszę, przemysł sobie to wszystko co Ci powiedziałem i pogadajcie -.              -Nie odpuszczę teraz, jak zacząłeś to skończ!-.                                                     -Dzieckiem z North Miami. Bitą przez ojca mała głodną dziewczynką. Pamiętasz dwóch chłopców, którzy przynieśli towar twojemu ojcu, a potem mu wpieprzyli za złe traktowanie Ciebie. To Sharp dał Ci pieniądze, to on przez parę tygodni nosił Ci jedzenie i dolary. Było nam Ciebie kurewsko żal, chodź sami mieliśmy gówno nie życie.-                    Szczęka opada mi na podłogę, żółć podchodzi do gardła. Czuję, że zwymiotuję. Odkładam szybko tacę na stół i zaczynam biec do pobliskiej toalety, mam gdzieś, że nie jest dla personelu i że ktoś z gości może być w środku. Ledwo otwieram drzwi i wymiotuję. Kwas pali mi gardło. Tracę rachubę ile czasu siedzę na płytkach i płaczę. Mój otumaniony mózg ma w dupie to, że jestem w pracy, że muszę obsłużyć klientów i udawać szczęśliwą. Tego jest za wiele. Muszę odchorowac te wszystkie wiadomości. Przed oczami migają mi obrazy mojego rycerza z przed wielu lat. Jako mała dziewczynka często myślałam o dorosłym chłopaku, który okazał mi tyle serca chroniąc mnie przed ojcem. Dał mi pieniądze i jedzenie. Byłam dla niego człowiekiem, a nie tylko kawałkiem mięsa, na który można wrzeszczeć i mocno bić. Do tego ten chłopiec był piękny. Miał dobre, ale smutne oczy i miły uśmiech. Nie pamietam tatuaży, może były, ale nie tak wiele. Byłam jeszcze dzieckiem, może nie zwróciłam uwagi. Bałam się wtedy obcych, kojarzyli mi się z bólem i cierpieniem. On był inny, pogłaskał mnie na co się wzdrygnęłam i powiedział tyle miłych słów, chciałam w nie wierzyć, jednak byłam sceptyczna. Mimo dziecięcego wieku życie dawało mi w kość. Kiedy po kilku tygodniach przestał przychodzić czułam smutek. Myślałam o nim, jako o dobrym człowieku. Bawiąc się lalkami ich mężą przypisywałam cechy młodego mężczyzny, który mi pomógł. To dlatego w oczach Sharpa widziałam kogoś znajomego. Czułam się przy nim jakbym go znała od zawsze. To on mnie wtedy uratował i przywrócił wiarę w ludzkość, teraz ja uratuje jego i przywrócę wiarę, że jest wart wszystkiego co najlepsze. Spoglądam w lustro i przemywam twarz. Wyglądam jak siódme nieszczęście, spuchnięte oczy od płaczu i rozmazany tusz. Tragedia. Muszę to umyć i wrócić do pracy. Słyszę ciche pukanie, ktoś uchyla delikatnie drzwi. To David.                     -Wszystko wporządku mała?- uderza ręką w ścianę - Nie płacz kurwa, musiałem Ci to powiedzieć, musicie się jakoś dogadać. Ten idiota wie o Tobie wszystko śledzi Cię cholera, a nie potrafi pogadać, bo ubzdurał sobie w deklu, że jest chujem-.              Prąd przeszywa moje ciało, to oznacza, że nie zwariowałam wyczuwając jego obecność ostatnimi czasy. Ten idiota zamiast pogadać bawi się w stalkera. Mimowolnie na mojej twarzy pojawia się uśmiech.      -Nie martw się, już ja sobie z nim pogadam.-                                                   -Jeśli się źle czujesz weź sobie dziś wole.-                                                          -Dam radę. Dziękuję, że mi to wszystko powiedziałeś-.                             ************************************ Wracam do domu, jestem pełna niepewności i podekscytowania, bo po ogarnięciu się zamierzam pójść do Sharpa i z nim porozmawiać. Głupie serce pędzi w szaleńczym tępie, kiedy otwieram drzwi do mieszkania. Rzucam klucze na szafkę i biegnę pod prysznic. W ekspresowym tępie myje ciało i wcieram brzoskwiniowy szampon we włosy. Woda spływa po mnie kaskadami, co mnie uspokaja i pozwala przemyśleć  rozmowę z Jasonem. Wycieram się w roztargnieniu ręcznikiem, zawijam turban na głowie i szukam suszarki. Nagle czuję znajome uczucie i mrowienie w całym ciele...

Sharp Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz