19.Jason "Sharp "

94 0 0
                                    

Obiecałem sobie, że zabiję każdego kto ją tknie. Ja dotrzymuję słowa, biorę je bardzo dosłownie. Raz lata temu pozwoliłem przeżyć jej ojcu, który ją bił i jak to się skończyło ? Jak ? Nie zasługiwała na to... W kolejnym dniu Ali zdobył informacje, gdzie pracowała mała przed ucieczką. Podjechaliśmy pod skromna knajpke. W naszym astonie martinie za bardzo rzucalismy się w oczy w tej obskurnej jednokierunkowej uliczce. Otaczały nas raczej zarysowane i podgnite dwudziestoletnie graty. Nie żebym był cholernym snobem, ale kocham luksusowe cacka. Już jako mały gnojek grzebiący w śmietnikach, szukający czegoś do zjedzenia obserwowałem samochody bogatych idiotów idących do korporacji pod krawatami w wycackanych garniturkach. Obiecałem sobie wtedy, że kiedy dorosnę będę jeździł jeszcze lepszymi furami. Tak. Zdecydowanie! To jedno z moich wielu uzależnień. Po kilku okrążeniach po okolicy postanowilismy zaparkować około pięciu minut drogi od kafejki. Może ktoś z jej współpracowników będzie coś wiedział. Chcę znaleźć i zapierdolić tego gnoja jeszcze dziś. Nie jestem cierpliwym człowiekiem! Lepiej, żeby wszystko poszło po mojej myśli. Amanda o niczym się nie dowie, a mi z serca spadnie piepszony głaz. Mam dość za uszami, nie musi wiedzieć, że dodatkowo jestem zabójcą bez skrupułów. Jest na to za delikatna, może mnie znienawidzić. Zamordowanie tego śmiecia stanie się moją słodką tajemnicą, może kiedyś... kiedyś się z nią tym podzielę. To jednak nie ten czas. Odkąd dowiedziałem się, że mała to ta dziewczynka z przed lat, czuję się wręcz zobowiązany i jeszcze bardziej zdeterminowany, żeby mu urwać fiuta i torturować długie godziny, aż będzie błagał w agonii o śmierć. Lubię być błagany, to mój fetysz, wtedy z przyjemnością dokończę jego nędzny, szczurzy żywot. W tym momencie cała reszta zeszła dla mnie na drugi plan. Praca, biuro i przeżuty to teraz mżonka. Powierzyłem wszystkie główne obowiązki Francesce mimo, że piepszyłem ją wielokrotnie lata temu, co pozostawiło nie do końca smaczną sytuację miedzy nami. Jest trzecią osobą po Davidzie i Alim, której moge zaufać w interesach. Bez dwoch zdań trzyma rękę na pulsie. Ze wzgledu na to dalej pracuje, mimo że czesto mi pyskuje mając gorzkie żale o stare dzieje. Po zaparkowaniu, wyszliśmy z samochodu, poprawilismy garnitury. Zapaliłem fajkę i ustaliliśmy plan działania. David będzie się to tego idealnie nadawał. Wygląda najłagodniej z nas. Te blond włosy i niebieskie, łagodne oczy zmyliły juz niejednego i źle skończył. Ma popytać o Amandę kogoś z obsługi i udawać rodzinę. To nie będzie łatwe, ale każda poszlaka jest cenna. Weszliśmy najpierw z Alim i usiedlismy we trzech przy małym, obdrapanym stoliku. W gruncie rzeczy nie było tu źle, a wręcz przyjemnie, mankamentem był trochę babciny wystrój. Dużo kwiatów i pierdół, a ja lubię minimalizm. Bez zbędnych duperszwancy. Po sali chodził grubas na oko pięćdziesiątka i kiwał do nas ręką - Chwilka Panowie już podchodzę -. Przytaknęliśmy i czekaliśmy na kelnera. Poszedł do kuchni, zaniósł brudne naczynia po ostatnich gościach, którzy właśnie zbliżali się do wyjścia, przesadnie milusińsko się żegnając i machając rekoma we wszystkie strony. Po paru sekundach wyszedł cały spocony, kierował się do baru, przygotowując dla nas menu. Siedzieliśmy w jednym z najbardziej zaciemnionych kątów na sali, nie chcąc się rzucać w oczy. Chociaż nasza święta trójca i anonimowość hmmm trochę to nierealne. W każdym razie próba nie strzelba. Usłyszeliśmy skrzypienie drzwi, wykręciliśmy się i zobaczyłem wbiegajacego do lokalu zdenerwowanego chłopaka. Wyglądał na parę lat młodszego od nas, jego zachowanie wzbudziło moją ciekawość. Podszedł roztrzęsiony do kelnera, roglądając się po sali, jakby się czegoś obawiał i zaczął szeptać. Coś było na rzeczy...Wyczuwam strach na mile.... W pomieszczeniu na szczęście znajdowalismy się tylko my, wiec echo idealnie roznosiło rozmowę. Przytrzymałem dyskretnie palec wskazujący na ustach, na znak zamknijcie ryje. Przyjaciele rozumieli mnie bez słów i mrugneli oczyma w porozumieniu. Facet nachylił się, chaotycznie stukając palcami o blat baru - Witam. hmmm....mieliście może kontakt z Amandą Holtz odkąd się zwolniła ?..to bardzo ważne - zesztywniałem, chłopaki też. Siedzieliśmy jak na cholernych szpilkach. Bingo! Coś się zaczyna dziać. -A z kim mam przyjemność kolego?- odpowiedział barman. -Potrzebuję pilnie kontaktu do niej. To sprawa życia i śmierci . - . Puls mi przyspieszył, w żołądku zawirowało. -A z kim mam przyjemność? Nie odpowiem Ci dopuki nie dowiem się kim jesteś dla Amandy. Nie mogę obcym rozpowiadać informacji o niej- "poczciwy gość" pomyślałem i krzywo się uśmiechnąłem. - Jestem jej facetem. Byliśmy ze sobą kilka lat. Zadowolony? Chodzi o jej ojca - momentalnie krzywy uśmiech zszedł z mojej twarzy. Zaczynałem czuć dziką furię, żyły na szyi boleśnie pulsowały, zacisnąłem knycie i zgrzytnąłem zębami. Kompletnie nie radziłem sobie z atakami zazdrości jeśli chodziło o tą kobietę. David i Ali zauważyli moją reakcję i kopneli mnie pod stolikiem w cholernego golenia na znak uspokój się kurwa ,twoje samcze zapędy nie teraz najważniejsze! Łatwo kurwa powiedzieć! Uspokój się...bardzo możliwe, że ten koleś kłamie. Myśl głową, nie swoim wybujałym ego! - Pierwsze słyszę kolego, Am pracowała tu wiele miesięcy i nic mi nie wiadomo, że miała chłopaka -. -Powiedziałem Ci, że byłem jej chłopakiem parę lat. Przez ostatnich hmmm kilka miesięcy nie utrzymywalismy relacji.- widziałem, że młody juz tracił cierpliwość. W mojej ocenie mógł być wiarygodny. -Ok. Nie pieklij mi się tutaj. Nie mam do niej numeru. Jutro będzie tu Ana barmanka. Z tego co mi wiadomo ma z nią kontakt- dodał barman. Domniemany eks Mojej Amandy wyciągnął z tylnej kieszeni kartkę i coś na niej zapisał. -To mój numer, daj go Anie, żeby przekazała Amandzie - chrząknął - I poprosiła, żeby oddzwoniła do Toniego -. Wziął kartkę i kiwnął głową - Przekażę. Mówiłeś, że to sprawa życia i śmierci, coś grozi naszej Amandzie?-. -Nagrabiła sobie przed wyjazdem - podrapał się po głowie i krzyknął wychodząc - Nie zapomnij - gruby odpowiedział pewnie -Nie zapomnę -. Siedziałem jak wryty. O co tu kurwa chodzi ? Co sobie niby nagrabiła? Wskazałem na chłopaków, wstałem zza stołu i szybko nie zważając na pochodzącego do nas kelnera wybieglismy za celem. Zauważyłem go skrecajacego za róg. Nie myśląc długo, a jedynie nakręcony gniewem, rzuciłem marynarkę na ziemię. Chuj, że była warta parę tysięcy! Bracia zauważywszy mój nastrój nie ruszali się i czekali na mnie przy zewnetrzych drzwiach do baru. Woleli to rozwiązanie, niż żebym znowu zrobił scenę. Po kilku szybszych krokach, skierowałem się za zakręt uliczki. Widziałem go, podwinałem rękawy koszuli. Podbiegłem, złapałem za łokieć i mocno przyszpiliłem do obdrapanej ściany kamienicy. Przyjrzałem mu się, był dobrze zbudowany, mógł podobać się kobietą. Jego ręce pokrywała masa przeróżnych tatuaży, nie wyglądał na chłopaka z sąsiedztwa. Raczej na kogoś kto ma coś za uszami. Jedną ręką przytrzymałem go za szyję, drugą wsunąłem za spodnie i wyciągnąłem glocka przykładają mu do skroni. Wzdrygął się i zobaczyłem szok w jego oczach. Ewidentnie nie spodziewał się, że dzisiejszy dzień bedzie dla niego aż tak chujowy, że spotka się z samym diabłem. Przygryzłem wargę aż do krwi i spojrzałem mu gniewnie w oczy. - Z kąd znasz Amandę?- odbezpieczyłem pistolet, nie miał wyjścia musiał śpiewać, był pod ścianą. Miał spluwę przy mózgu i piepszonego szaleńca przed oczami. Dodatkowo Ali i David kierowali się w naszym kierunku sprawdzając rozwój wydarzeń. Prędzej bym obstawiał, że sprawdzają mnie, czy z byle powodu go nie rozwaliłem. Znali mnie.. -Stary o co Ci chodzi? Nic jej nie zrobiłem. Wręcz przeciwnie zależy mi na niej - nie zdawał sobie sprawy, że to był gwóźdź do trumny. Poczułem zazdrość, aż zastygła mi krew w żyłach. Ona jest moją własnością, moją! Wziąłem parę wdechów i wydechów, żeby się uspokoić. Musiałem się dowiedzieć, dlaczego jej szukał, a nie odstawiać sceny zazdrości. -Gadaj dlaczego wypytywałeś o nią w barze, bo inaczej nacisnę magiczny guziczek i twój łeb ozdobi tą paskudną kamienicę- . Pot kapał mu z czoła, obserwowałem go jak drapieżnik swoją ofiarę - Kim Ty jesteś do cholery ?O co Ci chodzi z Amandą, a w barze byłem, bo ma kłopoty - mówił praktycznie nieruchomo widząc mój pociemniały wzrok. Nie chciał mnie prowokować . W sumie się nie dziwię miał czterdziestkę piątkę przy skroni. Każdy przy zdrowych zmysłach miałby obawy. - Jakie kurwa kłopoty? Poza tym ona należy do mnie! Nie mam ochoty słuchać twoich wywodów, że Ci zależy. Nie po to tu jestem - dodałem, zaznaczając swój teren. Wytrzeszczył oczy, a ja zacząłem odliczać. Koniec srania się z nim. - Trzy, dwa, je..- - Dobra kurwa wyluzuj! Jej starego znaleźli dziś w mieszkaniu, przedawkował. Ma prawo wiedzieć, że ta menda nie żyje - powiedział. Dobrze wiedziałem, że to nie wszystko -Co jeszcze kurwa!? Gadaj, jeśli masz ochotę jeszcze trochę pochodzić po tym świecie!- był zrezygnowany. Widział, że nie żartuje i nie żartowałem. Na samą myśl, że był z Amandą wyobraźnia zaczęła mi działać za szybko i dostawałem dzikiej furii. Nawet pod tym pretekstem mógłbym go odstrzelić. Pokręcił głową -Jakieś typy chodzą po osiedlu i o nią wypytują, chciałem ją ostrzec- zachrypiał -Nie wiem, chłopie o co chodzi, to wszystko co wiem. Może Amanda ma jakieś informacje, może się coś wydarzyło przed wyjazdem- -Jakie typy?- sapnąłem. -Nie mam pojęcia, takie chodzą słuchy, gdybym wiedział zrobił bym z nimi cholerny porządek!- krzywo się uśmiechnąłem. Zgrywa mi tu bohatera i tylko gra na nerwach. Puściłem go, schowałem glocka i dla upustu emocji walnąłem go w twarz z pięści ,upadł - Nie zbliżaj się do niej. Należy do mnie-. Oblizał wargę, z której leciała mu krew - Nie będziesz mi tu dyktować co mam robić. Ma najsłodszą cipkę na świecie- uśmiechnął się, prowokując mnie. Rzuciłem się na niego, upadł na chodnik i zaczęliśmy się obkładać. Miałem nad nim przewagę, ale miał jaja i bronił się, kiedy nie miał spluwy przy głowie. Podbiegli bracia z pistoletami. - Zostawcie - warknąłem. Kopnąłem go jeszcze dwa razy, wstałem poprawiłem zmiętą od przepychanek koszule i krawat odchodząc. Wracając do hotelu nie mogłem się uspokoić. Na samą myśl, że ma kłopoty i nie uzyskałem informacji jakich oczekiwałem, szalałem. Dodatkowo on ją dotykał. Za dużo jak na mnie. Dostawałem białej gorączki . Miałem ochotę rozpiepszyć cały samochód, hotel i okolice. Ba...cały kontynent. Egoistyczny dupek ze mnie, piepszę co się rusza, a mam problem o znajomość z przed lat. Taki jestem i się nie zmienię. ************************************ Wracamy do domu, za sterami siedzi Ali, ja odpoczywam. Powinniśmy być na miejscu za trzydzieści minut. Dobrze, ten tydzień mnie zmęczył. Wyciągam telefon z kieszeni, mam wiele połączeń od Amandy z tego tygodnia. Nie odbierałam, tak było lepiej, co miałem jej powiedzieć?,że mi odwaliło i pojechałem węszyć, bo chce zabić jej gwałciciela. Nie! Poza tym musiałem przemyśleć tą cała sytuacje, w której się nie mogłem odnaleźć. Może gdybym był normalnym człowiekiem miałbym wyrzuty sumienia i zostawił bym ją dla jej dobra. Nie jestem jednak aż nadto szlachetny, żeby ją ochronić przed moim mrokiem, muszę ją mieć, ten ostatni raz! Chcę uleczyć jej ciało i duszę.

Sharp Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz