18. Jason "Sharp "

100 2 0
                                    

W poniedziałek przyjechałem do biura. Wiedziałem, że mamy informacje. Widząc mój podły nastrój Ali w momencie wyłożył karty na stół. Znalezienie wiadomości o Amandzie Holtz nie było trudne. Mieliśmy wszystko. Datę urodzenia, imiona rodziców, adres. On był mi najbardziej potrzebny. Pojedziemy, powęszymy i co najważniejszy znajdziemy jej zaćpanego, zafajdanego staruszka, który zgotował jej piekło za życia. Przeglądnowszy folder o małej, wstałem i zapaliłem dwa papierosy pod rząd. Ali z Davidem siedzieli w biurze nieruchomo. Patrzyli na mnie jak na dzikie zwierze, które trzeba ujarzmić. Oczekując nie wiem czego? ...wyjaśnień ...dowiedzą się w swoim czasie!...czy może? że rozpierdolole biuro w siwy dym?.. . Wiedzą, że dużo nie trzeba, aby doprowadzić do takiego stanu rzeczy, lecz nie dzisiaj. Dzisiaj jest już postanowione. Zgasiłem fajkę, wyciągnąłem gumę i nerwowo przeżywając stanowczo poinformowałem                                      -Chłopaki dziś po pracy sadzamy dupy do wozu i jedziemy do śmierdzącego North Miami- zrobili wielkie oczy, jak zdziwione foki.            -Coś ktoś? Coś komuś nie pasuje?- dodałem wredne się uśmiechając.  David wstał, założył marynarkę podszedł bliżej, poklepal mnie po ramieniu - Skoro tak mówisz stary - pokiwał głową z aprobatą - Wiem, że musisz mieć poważny powód -.             Ali poprawił pistolet, który nosił przy pasku. Drugi trzymał w bucie. Był jak piepszony sklep z bronią. To nieźly świr, jeszcze chwila, a mnie pobije na łeb na szyję. Puki co, jeśli wpisalibyście termin -świr- w wyszukiwarce wujek google pojawi się Wam moja twarz. Ideał do tego tytułu. Król królów, piepszony Sharp. Podniecony Ali juz wyczuwał temat     - Szykuje się tam może jakiś rozpiździaj? jak tak możesz na mnie liczyć - oblizał językiem wargę.  Uśmiechnąłem się potakując, chodź wcale nie było mi wesoło. Popołudniu wyjechaliśmy z Sarasoty. Znam piepszone Miami, a szczególnie tę dzielnice. Poznaliśmy się z Davidem w poprawczaku, trafiliśmy tam z rodzin zastępczych. On za kradzieże z rozbojami, ja już jako czternastoletni szczyl za narkotyki. Obydwaj mieliśmy dzieciństwo do dupy, dlatego rozumiemy się bez słów. Zdążyliśmy poznać tę dzielnice i jej zakamarki. Zaraz po opuszczeniu poprawczaka mieszkaliśmy w niej. Był to epizod zaledwie kilka miesięcy, ale intensywny. Zaznajamialismy się z podziemiem i zarabialismy pierwsze duże pieniądze na handlowaniu. Wspominam te chwile z uśmiechem na ustach, pijaństwo, ćpanie i najlepsze młode dupy z okolic. Czego innego mogliśmy chcieć w tak młodym wieku? To nam się podobało. Była wolność i dobra kasa. Czuliśmy się jak cholerni bogowie.                          Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wynajelismy sobie dobry hotel w okolicy. Opowiedziałem bracią historie, którą podzieliła się ze mną Amanda. Oczywiście bez zbędnych  szczegółów. Czyste, techniczne konkrety. Jedynie im ufam, musieli to wiedzieć, żeby mi pomóc w stu pierdolonych procentach.                     Po usłyszeniu tych rewelacji Ali wygłosił przemówienie                           - Znajdziemy tych pierdolonych kutasów Sharp, tych którzy skrzywdzili te ślicznotkę! Zajebiemy jej ojca, znajdziemy gwałciciela utniemy mu fiuta i wsadzimy w mordę, a każdego kto chodź przez chwilę się na nią krzywo popatrzył zadusimy jak bezdomnego psa i wrzucimy do rzeki - pokiwałem głową zadowolony -Jebanego gwałciciela zostawię sobie na deser - dodalem i przegryzłem wargi .           Już się nie mogłem kurwa doczekać. Muszę ją pomścić. Muszę!    Następnego dnia podjechaliśmy pod jej dom. Pokreciłem głową, niedowierzajac - Kurwa David czy ja mam deja vu ?- spojrzał na mnie, wytarł pot z czoła. Widać, że wspomnienia stanęły mu przed oczami - Nie, nie stary ...to ten piepszony blok? które to ma być mieszkanie?-. Wyciągnąłem zmiętą kartkę z tyłu jeansów, ręce mi lekko drżały, rozprostowałem ją i odczytałem - Jest  napisane ...czterdzieści sześć ..- prawie padłem, nie wierzę, jebane czterdzieści sześć, nigdy nie zapomnę tego adresu. Tam mieszkał ten świr z małą córeczką.                                 David chrząknął i poczerwieniał, wyrywając mi kartkę z notką                  - Ja pierdole stary, Amanda to ta mała ...?- pokiwał w niedowierzaniu głową. Jej oczy były takie znajome. Wszystko się wyjaśniło. Wypadłem z samochodu, złapałem się za głowę i chodziłem jak psychol okrążając pojazd setny raz. Spaliny unosiły się w powietrzu, wszystko mnie zaczynało dusić i wkurwiać. Kopnąłem w oponę i wrzasnąłem. Bracia patrzyli na mnie jak na opętanego - Nie siedzmy, tylko sprawdzmy!- . Ali stanął między nami jakbyśmy urwali się z księżyca                - O co Wam chodziło z Amanda i tym mieszkaniem?- Pomachał rękoma       - Nie rozumiem...-                             David bez słów zauważył, że jestem na skraju furii - Ali nie czas. Potem Ci wszystko powiem. O ile to okaże się prawdą - . Spojrzał na mnie niepewnie, ale czuliśmy, że to tylko formalność. Wiem, że jeśli jej ojciec będzie w tej cholernej norze, odetnę mu łapska, które na nią śmiał podnosić patrząc mu w te pizdowate oczy, a potem opróżnię cały magazynek na jego nic nie wartą dupe i będę obserwował jak uchodzi z niego życie, kurewsko sie tym podniecając i wspominając ten obraz każdego dnia poprawiając sobie nim humor.                                  Kierowalismy się do klatki. Mieszkanie było na parterze po prawej stronie. Wystrój nic się nie zmienił, a wręcz było gorzej. Unosił się zapach moczu i amoniaku, a niebieska obdrapana farba kruszyła się ze ścian, odsłaniając znajdujące się pod nią jakieś stare napisy i nagryzmolone rysunki. Obrzydliwe miejsce, w takich chwilach doceniam pieniądze i to jakie dają możliwości. Już nigdy więcej nie chciałbym skończyć w takim chlewie. Podeszlismy pod drzwi, były stare jak świat, przeżółknięte i klejące. Ich czas świetności dawno minął.  Pociągnąłem za klamkę, były otwarte. Nie miałem wątpliwości, to było to mieszkanie. Żyły tak mocno mi pulsowały, że wydawało mi się, jakby zaraz miały przebić moje ciało, a krew wypłynie na zewnątrz i nic ze mnie nie zostanie. Okropne, poczułem mocne ukłucie w klatce piersiowej, jakby ktoś wbił nóż i mocno nim przekręcał w moim sercu, chcąc zadać mi więcej i więcej bólu ta dziewczynka z przed jedenastu lat to Moja...Moja Amanda ...David zauważył mój stan -Stary dobrze się czujesz?- pokiwałem głową.                    - Tak tylko zostaw tego fiuta dla mnie. Potwór zabawi się z potworem- zrobiłem krzywy udawany uśmieszek. Weszliśmy do środka, był niewyobrażalny syf i smród. Wszędzie walały się porozbijane butelki po piwie i innych trunkach oraz stare igły. Armagedon.. skopałem walające się po korytarzu buty potrzebowałem sie wyżyć i z impetem na ostrym wkurwieniu wszedłem do pokoju, gdzie ktoś oglądał telewizję na cały regulator. Nie cierpię hałasu i krzyków. To przestawia mi coś w głowie, złość wręcz zaczynała ze mnie kipieć. Piepszony telewizor! Ali i David podążali za mną. Wyciągnąłem glocka i stanąłem przed kanapą. To co zobaczyłem doszczętnie zepsuło mi humor. Stałem jak słup soli. Po zabawie.                                                      - Co jest kurwa ?-zlustrował mnie David .                                                          -Ta kupa gówna się zaćpała. Nie żyje! - dla pewności dotknąłem jego pulsu. Bylem mocno rozczarowany i żądny krwi. Tak bardzo chciałem dać mu popalić  i wyciągnąć  informacje, jakiemu chujowi sprzedał córkę. Śmieć nie ojciec. Naplułem na jego cielsko z obrzydzeniem. No cóż Sharp musisz to przetrawić. Stary Cię wykiwał i piepsznął w kalendarz zanim przyjechałeś. Porozglądałem się po mieszkaniu. Wyglądało jak jedenaście lat temu. Z ciekawości wszedłem do pokoju Amandy. Zatkalo mnie panował tu straszny bałagan, materac był przewrócony do góry nogami. Ubrania porozrzucane na całym metrażu. Obok łóżka i na ścianie było sporo krwi. Co tu się stało? Krew? Z ciekawości sprawdziłem jej rzeczy osobiste, nie było tu nic wartego uwagi. Wszystko wyglądało jak po wojnie, jakby ktoś zrzucił piepszoną bombę .Po jej ucieczce ktoś zrobił tu niezłą rozrubę. Na biurku leżało oprawione zdjęcie. Podniosłem je, usiadłem na rogu łożka lustrując. Taką ją zapamiętałem. Miała piękne, długie rozpuszczone blond włosy i jakieś osiem lat. Uśmiechała się ubrana w niebieską sukienkę. W jednej ręce trzymała bukiet stokrotek, a w drugiej loda, łapczywie liżąc. Obok niej stała kobieta,piękna. Podobna do Amandy w teraźniejszości. Zapewne jej matka. Wziąłem zdjęcie ze sobą, schowałem za pas i wyszliśmy z tego cholernego mieszkania.                           - I kurwa gówno mamy - dodałem .      -Stary zdechł i zero informacji o dilerze. Wiem tylko, że czarnoskóry. Tutaj taki to co drugi-.                     David poklepal mnie po ramieniu         -Wyluzuj dużo już mamy, wiesz, że Amanda to ta mała z przed lat. Dodatkowo jej ojciec nie żyje . Jednego kłopotu mniej. Wiem, że osobiście chciałeś mu urwać łeb, ale....to nie zmienia faktu, że zdechł jak śmieć, nawet nikt nie wie, że tam gnije- pokiwałem głową na odczepne. Dość wrażeń jak na dziś. Wieczorem opowiedzielismy Aliemu historie, jak poznaliśmy Amandę. Fiut nie dawał za wygraną, więc nie było wyjścia.        - Handlowalismy trochę po tych terenach jedenaście lat wcześniej.  Pewnego dnia dostaliśmy zlecenie od zafajdanego ćpuna, zapomniałem nawet jak miał na imię. Dilował, ale był niedysponowany w ten dzień. Za dużo ćpał i chlał. Przyjęliśmy zlecenie z uśmiechem na twarzach. W tamtych czasach każde parę dolców nas cieszyło. Byliśmy na dorobku. Tak właśnie trafiliśmy do tego mieszkania z dostawą  kokainy i metaamfetaminy. Otworzył nam jej ojciec. Krzyczał na nią od progu nie wiadomo o co. Nigdy w swoim dorosłym życiu nie widziałem tak przestraszonego dziecka, a naprawdę wiele widziałem. Wszystko mogłem zdzierżyc, ale nie krzywdzone niewinne dziecko! Była zaniedbana mogła mieć dziewięć lat. Jej włosy były pokotłowane, a ubranie brudne i podarte. Kości na ciele nienaturalnie jej wystały, troskliwy tatuś chyba rzadko ją karmił. To mnie zabolało. Przypomniało mi moją historię.  Płakała i gadała coś o mamie, on wrzeszczał, żeby zamknęła mordę, że ta suka juz nigdy nie wróci. Kiedy zażądalismy zapłaty brakło mu trochę pieniędzy. Zabrał małej skarbonkę i roztrzaskal o ścianę, pieniądze się rozsypaly, a ona zaczęła je zbierać krzycząc, że są jej, że dostała je od jakiejś pani. Kopnął ją parę razy, kiedy kleczała łapiąc te parę groszy. Przewróciła się na dywan. Tego było już za wiele. Wkroczylismy z Davidem do akcji. Fiut nie będzie bił córki na naszych oczach. Brat złapał go za szyję i przydusił przy ścianie. Podszedłem do małej, pomogłem jej pozbierać resztę drobnych i oddałem wszystko co do grosza, dając jeszcze trochę dolców ekstra od nas. Spojrzała na mnie nieufnie i podziękowała cicho               - Schowaj je, żeby Ci nie zabrał. Są twoje - szepnąłem i pogłaskałem ją po policzku - Wszystko bedzie dobrze mała. Nie zasługujesz na takie traktowanie. Zasługujesz na wszystko co najlepsze - dodałem. Zmięła i schowała w piąstce pieniądze, szlochając -Nie będzie dobrze - i uciekła do pokoju, zza drzwi słychać było jej głośny płacz. Serce się krajało. Poobijalismy trochę jej starego, wychodząc słyszeliśmy jak wrzeszał    - Ostatni raz wziąłem od Was towar skurwysyny -  Żałuję, że wtedy go nie zabiliśmy. Należało mu się. Byliśmy młodzi i niedoświadczeni. Gdyby można było cofnąć czas rozjebałem bym mu mózg i oglądał jak przykleja się do ścian - dodałem. - Poszedłem do niej jeszcze kilka razy pózniej znosząc jedzenie i pieniądze, żeby nie chodziła głodna. Była nieufna, ale słodko się uśmiechała i dziękowała, mimo bólu w pięknych niebieskich oczach-.                                                    Ali wytrzeszczył oczy i odpowiedział zaskoczonym głosem                                -Stary...kurwa..to przeznaczenie, że po latach ją spotkałeś-.                Zaśmiałem się ironicznie. Ale w głębi mojej czarnej duszy tak pomyślałem.    - Zawsze Cię ochronię mała, nawet kiedy będę musiał siebie zranić. Zawsze- .                                            Teraz jestem tego pewien.                                       

Sharp Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz