Gdy chłopcy wrócili do swojego tymczasowego domu, wszystko było już przyszykowane. Do dwóch jednoosobowych przytulonych pokoików z łazienkami zostały dostawione dodatkowe łóżka.
Pokoje były urządzone w przyjemnej i domowej atmosferze z nutką nowoczesności. Cały budynek w jakim pomieszkiwali odstawał od reszty przez swój nietypowy wygląd zewnętrzny, ale w środku prezentował się naprawdę dobrze i Karl'owi przypadł do gust styl w jakim wszystko było urządzone.
Ściany były białe, wisiały na nich czarne stelaże na których wiły się pnącza kwiatów, gdzieniegdzie z sufitu zwisały ciemne drewniane donice, a rosnące w nich kwiaty rozpylały swój słodko drażniący zapach. Ramy łóżek również były zdobione z ciemnego, nieco zarysowanego już drewna o kolorze praktycznie identycznym do paneli. Na ziemi leżał kremowy, puchaty dywan, w rogu pomieszczenia stał mały stoliczek z dwoma krzesłami, a na jednej ze ścian wisiał duży obraz okuty w ciemną ramę. W gruncie rzeczy oba pokoje jakie wynajęli różniły się tylko właśnie obrazami, w jednym pokoju wisiał urokliwy, aczkolwiek oklepany zachód słońca, a w drugim dalej podobny klimatycznie, ale jednak nieco inny, gdyż przedstawiał on rozgrzane do czerwoności lampiony na ciemnym, fioletowo różowawym niebie.
To właśnie do pokoju z drugim obrazem bez zastanowienia wparował Karl, rzucając swoje biedne bagaże na jedno z łóżek. Był już cholernie wycieńczony całym lotem, silnymi emocjami jakie odczuwał w związku z zobaczeniem się z dawno nie widzianym przyjacielem, oraz sytuacja w restauracji również długo ciążyła mu na myśli nie chcąc opuścić zakamarków jego głowy. Dalej widział smutne i rozdrażnione spojrzenie Nick'a wpatrującego się w swój talerz oczami wyobraźni i wiedział, że ten wyjazd będzie trudny dla nich wszystkich. Nie żeby nie przeczuwał tego wcześniej.
Uchylił delikatnie okno, stawiając na marmurowym parapecie butelkę z wodą, którą kupił w drodze powrotnej z knajpki. Do tej pory zdawało mu się, że blask różowego neonu odbija mu się przed oczami. Powinien zacząć chodzić w okularach. Miał delikatną wadę wzroku, ale cholernie nie lubił siebie w wydaniu z okularami, nie żeby bez nich było jakoś znacząco lepiej. Westchnął rozbawiony wdychając świeże powietrze.
Londyn pachnął smażonym tłuszczem, spaloną gumą, dymem papierosowym, wilgocią i potem wiecznie śpieszących niewiadomo gdzie ludzi, jednak ta na pierwszy rzut oka odrażająca mieszanka zapachów miała w sobie coś przyciągającego. Karl spokojnie rozkoszował się widokiem na zatłoczoną ulicę, słysząc jak w pokoju obok rozgrywa się jakaś awantura, w której absolutnie nie chciał brać udziału.
Długo nie widział się z nikim, więc odzwyczaił się od ciągłej obecności innych osób. Przez długi czas był tylko on, jego przestrzeń, kwiatki, głuche noce i dużo zgubnych myśli. Jego biedny organizm jeszcze nie nadążał za hałaśliwym trybem życia jego urokliwych znajomych. Ten wyjazd mógł stanowić dobre przygotowanie do powrotu na uczelnię, choć nie bardzo chciał o niej teraz myśleć.
Oparł zaczerwienione dłonie o parapet, lekko wyciągając swoje ciało do tyłu, przeciągnął się, cicho ziewając.
-Karl, nie wypinaj teraz tyłka, nie ma na to czasu- oświadczył zadyszany Alex wpadając do pomieszczenia, oparł się o framugę i ze zdenerwowaniem wypuszczał powietrze przez nos. Chłopak widocznie potrzebował chwili spokoju i odetchnienia po jego szarpaninie z Clay'em i Nick'iem w drugim pokoju. - Idź powiedz Dream'owi, że ma wypieprzać z mojego pokoju.
Karl przekrzywił głowę i lekko podniósł jedna brew w górę, przybierając pytający wyraz twarzy.
- Tamten pokój ma balkon - oświadczył zaaferowany Quackity, przybierając wyraz twarzy jakby rzeczywiście mówił o czymś niebywale ważnym, bez czego nie mógłby żyć.
CZYTASZ
stomatch meet butterflies | Karlnap
FanfictionFloryda miała to do siebie, że życie na niej było można porównać do toksycznego związku. Wchłonie cię i wypluje kilka razy, powolnie przyzwyczajając cię do tego dennego i uzależniającego uczucia. Jeden z jej mieszkańców, Karl Jacobs dostaje propozy...