Karl przetarł swoje oczy, gdy tylko jasne promienie słoneczne wpadły do sypialni przez uchylone okno. Ziewnął cicho, odruchowo zasłaniając swoje usta dłonią, na której palcach widniało kilka srebrnych pierścionków. Powinien ściągać je do spania, ale nie ukrywając zwyczajnie o tym zapominał. Ostatnio zrobił się strasznie roztrzepany.
Poprawił cieniutki pierścionek z motywem małego motylka wysadzonego błyszczącymi się cyrkoniami, który dostał kiedyś od Nick'a. To była zdecydowanie jego ulubiona i najładniejsza błyskotka, która na dodatek przyprawiała jego serce o szybsze bicie i oblewała jego ciało przyjemnym ciepłem.
Odsunął sobie sprzed twarzy materiał jasnoszarej pościeli, którą był opatulony pod samą szyję i delikatnie się rozciągnął dalej leżąc, tylko wyginając plecy w delikatny łuk. Strzepał z siebie rękę swojego chłopaka, jednak obracając się w jego stronę i odgarniając przydługawe, brązowe kosmyki włosów Nick'a z jego czoła.
Karl subtelne się uśmiechnął, prawie że niewidocznie, gdy tylko młodszy wydał z siebie cichy szmer i przymknął mocniej oczy. Skóra Nicka była odrobinę zaczerwieniona, a usta spuchnięte od niewygodnej pozycji przybranej w czasie snu. Na jego twarz padały promienie słoneczne, sprawiając że jego skóra zdrowo się świeciła i nadawała mu świeżego powabu. Karl zdecydowanie uwielbiał patrzeć na swojego chłopaka podczas ich wspólnych poranków.
Ta jedna rzecz z wyjazdu do Londynu została z nimi już na zawsze, wiecznie uchylone okno przez które wlatywało świeże powietrze i promienie słońca, które budziły ich co ranek. Nawet jeśli to powietrze na Florydzie było znacznie cieplejsze i bardziej duszące od tego londyńskiego, i tak to lubili. Uwielbiali każdy dzień, który mogli zacząć razem w ten sposób.
Karl uśmiechnął się pod nosem, rozglądając się po pomieszczeniu. W ich sypialnie panował lekki bałagan, a drzwi do pokoju było lekko uchylone. Jednak zbytnio się tym nie przejmował, w końcu od dłuższego czasu mieli całe mieszkanie tylko dla siebie. No i dla kotów.
Tak jak można było się spodziewać, Clayton od pierwszego listopada nie opuścił murów psychiatryka. Aktualnie mijał już czwarty miesiąc od tego wydarzenia. Stan blondyna ewidentnie odrobinę się poprawiał, przynajmniej według obserwacji Karl'a. Szpital w jakim wyższy się znajdował był zdecydowanie najlepszym ośrodkiem na terenie Florydy, miał osobistych lekarzy i świetną opiekę, oczywiście za odpowiednio wysoką cenę. Na towarzystwo też nie miał co narzekać, gdyż Karl, Nick i Alex odwiedzali go praktycznie codziennie siejąc harmider na całym oddziale. Blondyn utrzymywał również nikły kontakt z Brytyjczykiem poprzez rozmowy przez telefon, które jednak zostały drastycznie ograniczone.
Karl zdążył już finalnie zadomowić się w ich mieszkaniu, nawet przetransportował tutaj swoją szarą kotkę, która o dziwo zaprzyjaźniła się z Patches.
Przywlókł ze swojego starego miejsca zamieszkania również swoje wszystkie rośliny, przez co mieszkanie wyglądało jak istna dżungla, ale jednak całkiem przytulna. Karl pozwolił również zakupić sobie wiele lampek bijących żółtym światłem, które nadały przestrzeni ciepłego klimatu.Jacobs niespiesznie podniósł się do siadu, przeciągając się i rozkoszując ciepłem słonecznym. Rozejrzał się po pomieszczeniu urządzonym w brązowych kolorach. Ściany były białe, ale meble i dekoracje były właśnie w klimatach brązu, czasami pojawiło się coś szarego. Na jednej ze ścian znajdowało się miliard różnych fotografii przyczepionych na wiklinowe sznureczki, przedstawiały one różne momenty ich życia, ale jednak dominowały te z Londynu.
To właśnie zdjęcia z tamtego okresu były ich ulubionymi, mimo że Nicholas nie przywiązywał za wielkiej wagi do ich profesjonalizmu.
Wzrok Jacobsa spoczął na zdjęciu w ramce postawionym na ciemnym biurku, które było zrobione na plaży w Brighton, zaraz przed tym jak Nicholas został zawieziony do szpitala. To zdjęcie zawsze wzbudzało w nim dziwne uczucie na dnie serca. Na fotografii znajdowało się cała ich piątka, plus mewa.
CZYTASZ
stomatch meet butterflies | Karlnap
FanfictionFloryda miała to do siebie, że życie na niej było można porównać do toksycznego związku. Wchłonie cię i wypluje kilka razy, powolnie przyzwyczajając cię do tego dennego i uzależniającego uczucia. Jeden z jej mieszkańców, Karl Jacobs dostaje propozy...