hearts are fools

868 119 51
                                    

Powoli dochodził wieczór, na dworze zrobiło się o wiele chłodniej, a wiatr bijący znad morza sprawiał, że na skórze wszystkich widniała gęsia skórka.  Słońce powoli zachodziło, zezwalając im na oglądanie nieba w swojej najpiękniejszej krasie.

Nick rozejrzał się wokoło, obserwując rozpościerające się nad nim różnorakie kolory. Niebo przeplatało ze sobą fiolet, róż, czerwień, żółć, granat czy pomarańcz, tworząc czystą
sztukę. Dosłownie Nicholas miał wrażenie, jakby patrzył na zamalowane płótno.

Aktualnie siedzieli na niewielkim kocyku, na którym cała piątka jednak się mieściła, który do tej pory nosił Quackity w swojej na całe szczęście w miarę nieprzemakalnej torbie. Choć materiał i tak był odrobinę wilgotny,  nikt się temu nie dziwił. W końcu Quackity wylądował po czubki uszu w wodzie.

Ich ubrania również dalej były mokre, mieli wrażenie, jakby wcale nie schnęły, a jedynie stawały się coraz bardziej lepkie i zimne. Piasek pod ich mokrymi stopami zdawał się nabierać coraz mocniejszych odcieniu szarości, za sprawą kończącego się dnia. Będąc szczerym, już dawno powinni zbierać się na ostatni pociąg jaki został im do Londynu, jeśli nie chcieli spędzić nocy na plaży.

W końcu wzrok Nick'a spoczął na Karl'u. Szatyn wydawał się chłonąć całym sobą aktualny widok i klimat. Twarz miał skierowaną lekko ku górze, jego oczy były przymknięte, a długie rzęsy rzucały skromny cień na wiśniowe z chłodu policzki. Skóra Jacobs'a mieniła się teraz tysiącem kolorów i Nick nie miał pojęcia jakim cudem, ale zdawało mu się, że był na niej brokat. Zwyczajnie mieniła się zdrowym blaskiem, a okalające twarz chłopaka ciemne włosy świetnie z nią kontrastowały.

Nick niewiele myśląc, wyjął swój aparat pod pretekstem przejrzenia galerii, mając jednak w planach zrobić Jacobs'owi zdjęcie z ukrycia. Jak się jednak okazało jego plan szybko spalił na panewce, gdyż niemal od razu po cyknięciu kilku fotek, usłyszał tak dobrze mu znajomy, denerwujący głos.

-Ej- warknął Clay, wyglądając na o wiele, ale to o wiele  szczęśliwszego niż kilka godzin temu. George siedział oparty o jego plecy, jedynie niespokojnie poruszając się na słowa blondyna -Ja też chcę zdjęcie.

Tak, Clayton zdecydowanie wracał do siebie i Nick był o tym pewien. Zaczynał irytować go prawie tak samo jak robił to zazwyczaj. Nick obrócił się z westchnieniem w stronę dwójki przyjaciół, ciesząc się w duchu, że światło padało na nich odpowiednio i cyknął im dwie fotki, gdyż na pierwszej George nieporadnie zasłonił się ręką. Na drugiej nie miał już takiej szansy, gdyż Dream złapał go za dłonie, sprytnie go przytrzymując.

-Nie masz w tym cholerstwie jakiegoś czasomierza? - zagadnął Alex, wstając i otrzepując swoje nogawki z piachu -Że wiesz, klikasz i zdjęcie robi się samo za kilka sekund.

Nick pokiwał twierdząco głową, szepcząc ciche "Zapłaciłem za to tyle, że ciężko żeby nie było takiej opcji", dając reszcie do zrozumienia, że a i owszem, istniała taka możliwość.

- Ale potrzebny jest statyw -stwierdził z dezaprobatą, pocierając swoje skronie. Był zadowolony, ale jednocześnie strasznie zmęczony dzisiejszym dniem. Czuł się jakoś wyjątkowo gorzej niż zazwyczaj.

Nawet nie spostrzegł, jak Quackity i Dream udali się w sobie tylko znaną stronę, a George jęcząc cierpiąco ułożył swoją głowę na kolanach Karl'a, który począł głaskać go po włosach. To był ten jedyny moment w życiu Nick'a, w którym pomyślał, że chciałby na chwilę zmienić się w Brytyjczyka. Na tą absurdalną myśl po jego kręgosłupie aż przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

Już po chwili przed nimi stał prowizoryczny statyw, zrobiony z kilku większych gałęzi związanych starą bransoletką Clayton'a i podparty przez torbę czarnowłosego. Zrezygnowany Nick podszedł do dziwnego tworu jego znajomych ustawiając na nim ostrożnie aparat. Słyszał jak za jego plecami robi się harmider w postaci reszty  próbującej  ustawić się jakoś sensownie do zdjęcia.

stomatch meet butterflies | KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz