Nick posilił się jedną kanapką, zbywając przy tym ciekawskie spojrzenie Clayton'a, który nagle żywo zaczął interesować się jego jadłospisem, jakby dopiero teraz zauważył, że chłopak ma z tym problemy. Nie winił go za to, chłopak miał wystarczająco dużo swoich problemów, a w przeszłości podejmował już niezbyt skuteczne próby nakłonienia Nicholas'a do zdrowego sposobu odżywiania się. Zaprzestał ich gdy spostrzegł, że Nicholas rzeczywiście zaczął jeść już trochę normalniej, więc to proste, że Clay martwił się i interesował jego żywieniem gdy spostrzegł, że znów zaczyna dziać się coś złego.Dieta Nicholas'a przypomniała trochę sinusoidę, niegdyś obżerał się tłustym żarciem, by do jeszcze niedawana spożywać jeden posiłek dziennie nie przekraczający 600 kcal. W ostatnim czasie gwałtownie schudł, ale teraz zdawał się wychodzić w miarę na prostą.
Karl natomiast nie mógł odmówić przyjęcia charakterystycznej, ale zupełnie nie brytyjskiej kanapki z masłem orzechowym i dżemem, którą podsunął mu pod nos Alex. Zjadł jej tylko połowę, resztę niepostrzeżenie pakując w szeleszczącą folię gdy reszta zajęła się wspólnym żartowaniem.
Wiedział, że jedzenie na tym wyjeździe będzie problematyczne, ale na razie cieszył się, że nikt nie wmuszał w niego jakichś wielkich porcji. Od dziecka miał problem z wielkościami swoich posiłków, za dzieciaka ponoć pochłaniał je o wiele za wielkie, a po kilku reprymendach os strony swojej rodziny i rówieśników przerzucił się na o wiele za małe. Kochał swoją rodzinę i nie miał jej niczego za złe, ale wiedział, że niektóre jego niezbyt zdrowe nawyki zawdzięczał właśnie jej. Piękno w jego rodzinie zawsze było ważna kwestią, więc nie dziwne, że miał na jej punkcie jakąś dziwną i niezdrową imaginację.
Po zjedzonym posiłku piątka znajomych postanowiła udać się na krótki spacer rozkoszując się dobrą pogodą, która była zachwycająca i rzadka jak na zwykle ponury i pochmurny Londyn.
Mimo, że byli spory kawałek od ruchliwych ulic i tak doskonale słyszeli hałas jaki wytwarzały pędzące samochody czy sprawne skutery. Nicholas już zdążył uchwycić kilka zdjęć charakterystycznych londyńskich pojazdów takich jak czerwone, piętrowe autobusy czy czarne, komfortowe taksówki.
Mimo wszystko Nicholas nie zrobił jeszcze zdjęć tak rozpoznawalnym obiektom znajdującym się w Londynie jak big ben w wieży zegarowej w pałacu Westminster czy pałac Buckingham. Sam jeszcze nie był pewny czy w ogóle ma zamiar robić zdjęcia tym typowym obiektom. Widział już setki tysięcy takich zdjęć i ciężko było wykrzesać z nich coś bardziej oryginalnego.
Nie mniej jednak było takie jedno sławne miejsce, które Nick chciał odwiedzić za wszelką cenę i było to London Eye. Będąc na tak wysokim punkcie mógł zrobić miliard różnych zdjęć, może nie koniecznie zbytnio ciekawych, ale za to w parze z dobrym punktem widokowym szły też dobre przeżycia. Nicholas uwielbiał wszelkiego rodzaju karuzele, które dostarczały jego organizmowi adrenaliny, ale kochał też te spokojnie przejazdy na wysokości, które miały w sobie coś porywającego i baśniowego.
Powrócił do rzeczywistości z krainy swoich myśli dopiero wtedy, gdy prawie wszedł w śmietnik, a śmiech Alex'a z tego powodu dźwięcznie odbijał mu się w głowie.
Rozejrzał się w około uświadamiając sobie, że George i Clay już dawno gdzieś zniknęli, zapewne chcąc spędzić trochę czasu sam na sam. Nie było tajemnicą, że ta dwójka dogadywała się ze sobą najlepiej i mieli trochę specyficzną relację więc Nicholas wcale się temu nie dziwił. Koło niego natomiast został śmiejący się z jego niedokonanego upadku w śmietniku Quackity i równie zamyślony co on sam Karl trzymający za rękę czarnowłosego.
Nicholas zastanawiał się, czy ta dwójka też była ze sobą aż tak blisko, czy to po prostu była część wyrażania przez Karl'a przywiązania, niekoniecznie romantycznego.
CZYTASZ
stomatch meet butterflies | Karlnap
FanfictionFloryda miała to do siebie, że życie na niej było można porównać do toksycznego związku. Wchłonie cię i wypluje kilka razy, powolnie przyzwyczajając cię do tego dennego i uzależniającego uczucia. Jeden z jej mieszkańców, Karl Jacobs dostaje propozy...