Ich życia po powrocie do duszącej Florydy nie zmieniły się zbytnio. Miejsce w jakim żyli już dawno odcisnęło na nich swoje piętno, a powrót do tego słonecznego stanu tylko napełnił ich płuca starym dymem, który tak dobrze znali.Ten londyński w gruncie rzeczy był całkiem podobny, ale tam powietrze pachniało inaczej. To tam zdołali się trochę naprawić i mieli wrażenie, że to tam jest ich prawdziwy dom.
To właśnie londyńskie uliczki napawały ich serca spokojem, a światła neonów nie raziły ich w oczy aż tak bardzo.Wszyscy powrócili do swoich dennych, nudnych obowiązków przed którymi tak zażarcie uciekali. Powrócili na swoją uczelnię, do swoich domów, rodzin czy zwierząt.
Karl wrócił do swojego małego, ale za to całkiem przytulnego choć nowoczesnego mieszkanka. Jego szara kotka przywitała go z gracją i tęsknotą, która trwała jakieś trzy minuty. Zaraz po tym powędrowała do kuchni, miaucząc zawzięcie nad do połowy pustą michą.
Jego kwiatki przeżyły. Sąsiadka widocznie jednak domyśliła się, by je podlać, a nawet powyrywać osuszone listki. Jego dom nie zmienił się zupełnie, dalej był tym małym skrawkiem miejsca w dużym mieście, w którym mógł ze spokojem oddawać się sobie i swoim emocjom.
Dalej mógł w spokoju przepłakiwać noce, rozmyślać nad swoim parszywym życiem czy katować się swoimi myślami. Mógł to robić co noc, ale jednak stanowczo częstotliwość takich nocek się zmniejszyła. Wszystko za sprawą bardzo oczywistego faktu. W jego mieszkaniu zazwyczaj nie przebywał już tylko on sam i jego nadęta kotka, od której na odrobinę czułości liczyć mógł bardzo rzadko.
Teraz bowiem, do jego rutynowego, nudnego i mdłego życia w Ameryce doszedł jeden mankament psujący tą całą perfekcyjną, beznamiętną schematyczność jaką do tej pory raczyło go mieszkanie na Florydzie.
Do jego życia zawitał Nick, który praktycznie co dwa dni zakłócał mu jego spokojne wieczory i samotne noce, wpraszając się do jego domu. Ba, nawet do jego sypialni.
Do sypialni, w której jedna ze ścian została przeznaczona na powieszenie na wiklinowych sznureczkach wszystkich zdjęć z wyjazdu do Londynu, które Nicholas zdążył zrobić. Co jakiś czas dochodziły do nich nowe fotografie, przedstawiające przebieg ich wspólnego życia. Wypady ze znajomymi, siedzenie w domu pod ciepłymi kocami w towarzystwie kota czy nawet relacja z krótkich spacerów czy uczelni, to wszystko było zawarte w formie małych, nostalgicznych zdjęć.
Układało im się dobrze, a trochę ponad miesiąc od ich pierwszego spotkania zostali oficjalnie parą. Karl skupiał się na nauce i pracy nad samym sobą, nad swoją psychiką i zwyczajami, jednak najwięcej jego uwagi dostawał oczywiście Nicholas.
Niższy szatyn bowiem został zmuszony przez Jacobs'a do częstszych wizyt u kardiologa i dbanie o swoje słabe serce. Nick chcąc nie chcąc, godził się na taki stan rzeczy teraz rzeczywiście pragnąc, by jego spaprane serce biło jak najdłużej. Teraz miało dla kogo.
Sam Nick otrzymał pracę jako fotograf do jednego z popularniejszych magazynów modowych, mimo że teoretycznie dopiero się uczył. Jego talent, pasja i profesjonalizm zwyczajnie urzekła pracodawców, u których pobierał wcześniej praktyki.
Ich relacja cały czas się rozwijała w dobrą stronę, a motyle w ich brzuchach dalej uporczywie wywracały im flaki. Nie chciały ustąpić za cholerę, mimo tego, że byli ze sobą już tak blisko, i to przez całkiem długi okres czasu. Odkąd wrócili z deszczowego Londynu minęło równo dziesięć miesięcy.
Dziesięć długich, słodkich miesięcy w których Karl i Nick zdążyli jako tako poukładać sobie życia przy swoim boku. Wspierając się, kochając i absolutnie nie żałując ani jednej podjętej za granicami Ameryki decyzji.
CZYTASZ
stomatch meet butterflies | Karlnap
Hayran KurguFloryda miała to do siebie, że życie na niej było można porównać do toksycznego związku. Wchłonie cię i wypluje kilka razy, powolnie przyzwyczajając cię do tego dennego i uzależniającego uczucia. Jeden z jej mieszkańców, Karl Jacobs dostaje propozy...