-Polecimy jeszcze kiedyś do Londynu, prawda? - mruknął Karl, marszcząc delikatnie brwi. Głowa go bolała, miał już powoli dość wysokich temperatur, mimo że teoretycznie był do nich przyzwyczajony. Pora deszczowa na Florydzie niby miała się całkiem dobrze, ale to nie było już to samo, co w Londynie.Tutaj deszcz był bardziej suchy, jakkolwiek głupio to brzmiało. Dotykał twojej skóry, moczył cię, ale i tak miałeś wrażenie, że wróciłeś do domu kompletnie nietknięty. Z jednej strony miało to swój urok, a z drugiej Karl nigdy nie czuł się jakby rzeczywiście padało, tylko jakby promienie słońca w formie ciekłej muskały jego skórę.
Karl spojrzał w stronę Nick'a z kwaśną miną, kiedy przez dłuższy czas nie doczekał się odpowiedzi. Niższy przed chwilą wrócił z pracy, zupełnie ignorując wszystkich i wszystko. Nie przywitał się z kotami, nie spojrzał z nostalgią w stronę kwiatków pielęgnowanych przez Jacobs'a stających na parapecie, ani nawet nie pocałował swojego chłopaka. Zwyczajnie położył się obok niego na drewnianych panelach w salonie, patrząc się durnowato w sufit.
Karl lubił leżeć na podłodze, może było to dziwne, ale powoli nudziły mu się wygodne materace. Zimna powierzchnia, zwłaszcza teraz kusiła go o wiele bardziej. Sok pomarańczowy stojący na dywanie w półokrągłej szklance jakimś cudem jeszcze się nie wylał, mimo tego, że Nick co chwila poruszał nogą niebezpiecznie blisko niego.
Posiadacz karmelowych kosmyków poruszył się niespokojnie i przekręcił się do leżenia na brzuchu, podpierając swój tułów łokciami. Znajdował się teraz cholernie blisko zamyślonego mężczyzny, wręcz napierał na jego tors. Przez chwilę chciał go trzepnąć, by ten wreszcie wrócił na ziemię, ale zamiast tego westchnął nieprzytomnie i położył głowę na jego torsie. Młodszy położył jedną ze swoich dłoni na karku wyższego, delikatnie go gładząc. Oczywiście naturalną reakcją Karl'a było ciche mruczenie i ciarki, przechodzące przez całe jego ciało.
Leżeli tak chwilę w głuchej ciszy, przerywaną co chwila drobnymi miauknięciami ich kotów, albo dzwonkiem telefonu świadczącym o przychodzącym połączniu, które jednak zignorowali. W końcu, kto mógł czegoś od nich chcieć? Karl cicho ziewnął, przecierając piąstką oczy. Już był śpiący, mimo że zegarek wiszący na ścianie wskazywał dopiero osiemnastą, dorosłe, te już bardziej ułożone i spokojne życie było o wile bardziej męczące, niż przeczuwał.
Jacobs podciągnął się nieco do góry, leniwie składając na szczęce Nick'a drobnego całusa. A potem kolejnego, trochę niżej. Złożył sporą serię buziaków na jego policzkach, nosie, powiekach czy szyi, czując jak drugi ledwo powstrzymuje się przed dalszym ignorowaniem wszechświata, włącznie z Karl'em, który tylko starał się zwrócić na siebie uwagę. Zupełnie jakby setki jego zdjęć zrobionych w randomowych momentach nie walały się po wszelkich służbowych teczkach Nicholas'a. Jakby to wcale nie on był najważniejszym punktem jego egzystencji i to nie na nim skupiała się każda większa myśl niższego.
-Polecimy - mruknął Nicholas, w końcu nie wytrzymując i delikatnie się uśmiechając. Na ciche zdziwione "Hm" Karl'a, który najpewniej już zapomniał o tym, o co pytał chwilę temu jedynie westchnął rozbawiony. -Polecimy jeszcze kiedyś do Londynu.
Karl podniósł się do siadu po turecku, rozciągając się z podniesionymi do góry rękami, których dłonie zaplótł w koszyczek. cicho ziewnął, nawet nie kwapiąc się zasłonić sobie ust dłonią. Zagryzł sobie wargę, spoglądając za okno, gdzie powoli zaczynała padać mżawka. Tęsknił za deszczem.
-Jak Clay wyjdzie z psychola i zapłaci? -dodał Karl, ironicznie, ale jednak z nutką rozbawienia spoglądając w oczy niższego, który z niedowierzaniem przewrócił oczyma i podniósł się z chłodnej podłogi.
-Dokładnie-prychnął rozbawiony Nick, podając rękę swojemu chłopakowi, jednocześnie pomagając mu wstać z pozycji siedzącej. -Jak Clay wyjdzie z psychiatryka i zapłaci.
Karl z pomocą podniósł się w górę, jednak niemal od razu lądując w ramionach swojego chłopaka, który tylko oplótł wokół niego swoje ramiona. Piątkowe wieczory miały do siebie to, że nie musieli się martwić zupełnie niczym, mogli się poprzytulać, bez celu poleżeć na randomowych elementach mieszkaniach, podrażnić się ze sobą, powygłupiać czy pomarzyć.
To właśnie te głupie piątkowe wieczory były ulubionymi momentami Jacobs'a, który właśnie wtedy mógł poczuć na dnie swojego brzucha charakterystyczne uczucie, które jak kiedyś powiedział George na zupełnie randomowym skrawku trawy w Londynie były "motylkami w brzuchu".
-Jesteś śpiący? -spytał Nick, kładąc swoją dłoń na policzku Karl'a i kciukiem zgarniając do góry górną partię jego długich rzęs, które co chwilę opadały na dłużej w dół. Uśmiechnął się pod nosem, ciągnąc go za rękę i kierując się w stronę ich sypialni.
Był taki jeden film, którego jeszcze nigdy nie zdołali obejrzeć do końca, bo za każdym razem w pewnym momencie przestawali zwracać na niego uwagę i zasypiali wtuleni w siebie. Dokładnie ten sam film, który zaczęli oglądać w Londynie, kiedy złączyli ze sobą łóżka, a Nick'a znowu naszła chęć, by go obejrzeć.
๑۞๑,¸¸,ø¤º°'°๑
Na moim profilu właśnie wylądował pierwszy rozdział nowego karlnapa, więc jeśli macie chęć to polecam zajrzeć! "when cats start dying | karlnap"
๑۞๑,¸¸,ø¤º°'°๑
CZYTASZ
stomatch meet butterflies | Karlnap
FanfictionFloryda miała to do siebie, że życie na niej było można porównać do toksycznego związku. Wchłonie cię i wypluje kilka razy, powolnie przyzwyczajając cię do tego dennego i uzależniającego uczucia. Jeden z jej mieszkańców, Karl Jacobs dostaje propozy...