Pierwszego listopada 2021 roku Clayton trafił do szpitala psychiatrycznego z powodu próby samobójczej poprzez pomieszanie zbyt dużej ilości leków, narkotyków oraz alkoholu.
Blondyn od dłuższego czasu cierpiał na depresję, co w połączeniu z częstymi wypadami do klubów i spożywania niezliczonej ilości kolorowych trunków nie mogło skończyć się dobrze.
Jego antydepresanty nie pozostawiały na nim suchej nitki, teraz już wiedział, że leki były cholernie źle dobrane, ale wcześniej regularnie je przyjmował nie zdając sobie z tego sprawy.
W końcu zaczął mieć poważne problemy z drżeniem mięśni, był nieprzerwanie senny, ale jego organizm blokował mu funkcje snu, a jego apetyt znacząco zmalał. Mówiąc w skrócie, było z nim coraz gorzej, a jego znajomi nie mogli wiele wskórać na tym polu z racji na źle dobrane antydepresanty. Byli najzwyczajniej w świecie bezradni i nieświadomie wpychali blondyna w jeszcze większą mentalną dziurę poprzez zmuszanie go do wypadów do klubów. Zwyczajnie chcieli, by się rozerwał, a jego humor się poprawił.
Nikt nie wiedział, że w międzyczasie zdarzył uzależnić się od narkotyków, które zaczął spożywać gdy na jaw wyszły skutki uboczne lekarstw. Clay miał wrażenie, że tylko one potrafiły zaspokoić jego cierpienie. Łagodziły jego duszę i wpływały na nią praktycznie tak samo kojąco jak odcień czekoladowych tęczówek pewnego bruneta. Pozwalały zapomnieć o całej reszcie Bożego świata.
Środki psychoaktywne stały się jego nieodzownym towarzyszem. Tkwiły przy nim prawie tak wiernie, jak jego kotka, za którą w tych szarych szpitalnych murach niezmiennie tęsknił.
Podejrzewał że nawet psychodeliki wpływające na zmienne jego percepcji nie byłyby w stanie wymazać z jego podświadomości obrazu kotki w samotności siedzącej na jego pustym teraz łóżku i czekającej na niego z utęsknieniem.
Patches okropnie pomagała mu z codziennymi czynnościami, a miał wrażenie, że wstawał z łóżka codziennie tylko po to by napełnić jej miski.
Blondyn nie chciał się zabić z premedytacją, zwyczajnie na jednej z imprez w towarzystwie Alex'a odleciał za bardzo, mieszając ze sobą w biednym organizmie wszystko co tylko dostało mu się do lepkich rąk. Wylądował na oddziale dopiero po całej imprezie, gdy ledwo żywego leżącego w kałuży własnej śliny odnalazł go Nicholas, wracający z kolejnej randki z wysokim szatynem. Całkiem często zdarzało im się jadać na mieście.
Z rozwojem ich związku ich relacje z jedzeniem znacząco się poprawiły, momentami dalej były chwile załamania, najbardziej ze strony Jacobs'a. Głodówka, a następnie maniakalne napady obżarstwa stały się jednym z najbardziej uciążliwych problemów Karl'a.
Aktualnie Karl siedzący na niewygodnym, szarym, plastikowym szpitalnym krześle w poczekalni jedynie niemrawo wpatrywał się w maślaną bułkę która wcześniej podał mu do rąk Nick.
Szpitale psychiatryczne mają to do siebie, że odwiedziny w nich bywają strasznie upierdliwe, zwłaszcza jeśli nie jest się rodziną pacjenta. Mogli odwiedzać blondyna chyba tylko ze względu na fakt, że jego rodzina nie była nawet zainteresowana odbieraniem wszelkich telefonów, a ich apartament w centrum miasta od miesiąca był pusty. Od recepcjonistki Nick zdążył jedynie wybłagać informację, że rodzice chłopaka są na wyjeździe służbowym.
Był szesnasty listopada, a jedynymi osobami które wiedziały o stanie blondyna byli oni i Alex. Quackity nie zniósł dobrze tej sytuacji, prawdopodobnie cholernie obwiniając się za zaistniałą sytuację. Zresztą, on nie był jednym, który brał za to na siebie winę. Cała trójka miała ochotę zwyczajnie strzelić sobie w łeb, mieli dbać o blondyna jak o oczko w głowie, a tymczasem pozwalali mu na takie pieprzone akcje nawet nie kwapiąc się żeby zainteresować się, czemu ten po powrocie z klubowej toalety nagle staje się wyluzowany.
CZYTASZ
stomatch meet butterflies | Karlnap
FanfictionFloryda miała to do siebie, że życie na niej było można porównać do toksycznego związku. Wchłonie cię i wypluje kilka razy, powolnie przyzwyczajając cię do tego dennego i uzależniającego uczucia. Jeden z jej mieszkańców, Karl Jacobs dostaje propozy...