Kilka następnych dni minęło im już spokojniej. W gruncie rzeczy wszyscy zachowywali się dokładnie tak, jak powiedział George. Jakby nikt nie pamiętał o tej felernej sytuacji w toalecie. A przynajmniej wszyscy zachowywali się w ten sposób, gdyż Clayton, Nicholas i Karl byli całkiem świadomi tego co się zdarzyło.
Ku zaskoczeniu Karl'a, jego pamięć miała się całkiem dobrze. Pamiętał niemal każde pociągnięcie kciukiem Nicholas'a po jego dłoni. Niemal wciąż czuł zapach jego czarnej bluzy. Jego pamięć zawsze była dla niego jedną wielką zagadką. Czasami dosłownie potrafił zapomnieć jak ma na imię, a pamiętać takie pierdoły jak kolor skarpetek jakie nosił pięć dni temu.
Quackity do tej pory natomiast nie wie czemu obudził się z całkiem sporą sumą pieniędzy w rękach, biedny George zastanawia się czemu jego usta wyglądają jakby były pogryzione, a Clay z ostrożnością ukrywa przed wszystkimi niewielką malinkę na przodzie swojej szyi nosząc pod swoimi ukochanymi bluzami czarny golf.
Przez resztę dni nie wychodzili już raczej do klubów, bardziej skupiając się na spędzeniu czasu w całą piątkę w bardziej spokojnych i przyjaznych środowiskach.
Aktualnie wszyscy siedzieli w małym ogródku za pomarańczowo-fioletowym domkiem, który odkryli dzień wcześniej. Takie urokliwe podwórka były ewidentną rzadkością w okolicy w jakiej się znajdowali. Zielona przestrzeń wyglądała wręcz magicznie na tle ceglanych blokowisk, zresztą jak całe miejsce w jakim przebywali.
George i Alex swoim zwyczajem usadzili się w nietypowym miejscu, mianowicie na niskim murku, który odgradzał zieloną trawę od szarej kostki. Karl siedział na huśtawce przyczepionej do gałęzi jednego, niewielkiego drzewa umiejscowionego przy boku ogródka, odpychając się lekko od ziemi. Przy okazji sprawiając, że jego białe buty stały się odrobinę zakurzone. Clay i Nicholas leżeli natomiast na brązowych ogrodowych pufach, mając twarze skierowane ku górze.
Niebo rozpościerające się nad nimi było jak zazwyczaj zachmurzone, ale nie zapowiadało się na deszcz. W gruncie rzeczy było całkiem ciepło. Wszyscy Siedzieli tylko w cienkich bluzach, oprócz Clayton'a przyodzianego w białą, całkiem grubą bluzę z małym wyhawtowanym uśmiechem na środku i golfem pod spodem.
Wszyscy rozkoszowali się przyjemną pogodą, nadstawiając swoje twarze na przyjemne łuskanie promieni słonecznych. Jednak mimo tak urokliwej atmosfery, w powietrzu wisiała też przytłaczająca nuda. Karl przeciągnął się nieco unosząc ręce w górę, by po chwili powolnie je opuścić. Ziewnął, zakrywając swoje zaczerwienione usta dłonią. Blask słońca odbijał się w jego pierścionkach, oślepiając go odrobinę.
Ku jego zdziwieniu, ten wyjazd do tej pory przebiegał całkiem spokojnie. Znając jego szczęście jakieś cholerstwo już powinno się dawno wydarzyć. Nie mniej jednak nie miał zamiaru się nad tym rozdrabniać, ignorując cichy głosik w jego głowie, że wszystko układa się jakoś za dobrze.
Jego potrzeba socjalizacji została odrobinę wypełniona, a nowa relacja jaką uzyskał z niedawno jeszcze obcym mu szatynem przysporzyła do jego życia jakby nowych uczuć i kolorów. Nie było to nic zbytnio wyróżniającego się, ale Karl nie był głupi i doskonale widział z jaką różnicą podchodzi do Nicholasa na tle jego innych relacji. Dzieląc razem pokój zdążyli już nieco się poznać, a sytuacja w klubie sprawiła, że tylko jeszcze bardziej się do siebie zbliżyli, zachowując się już całkiem komfortowo ze swoim dotykiem.
Karl cieszył się jak cholera, że Nicholas nie miał nic przeciwko jego dziwnej potrzebie bliskości, a podczas tych kilku dni bez tej dzielącej ich do tej pory bariery przybliżyli się do siebie na tyle, że obaj mieli wrażenie jakby znali się już szmat czasu.
Zdążyli poopowiadać sobie już o tylu pierdołach, przytoczyć tyle historyjek ze swoich żyć i pogadać na temat ich różnych problemów w te wszystkie nieprzespane noce, że czuli się jakby wiedzieli o sobie wszystko. Żaden z nich nie miał pojęcia jakim cudem otworzył się tak na drugiego, ale obaj cieszyli się czasem jaki mogli razem spędzić.
CZYTASZ
stomatch meet butterflies | Karlnap
FanfictionFloryda miała to do siebie, że życie na niej było można porównać do toksycznego związku. Wchłonie cię i wypluje kilka razy, powolnie przyzwyczajając cię do tego dennego i uzależniającego uczucia. Jeden z jej mieszkańców, Karl Jacobs dostaje propozy...