heartbeat

922 102 61
                                    

Pod koniec następnego dnia Nicholas czuł się już zupełnie dobrze, ale wiedział, że kolejny kryzys psychiczny spowodowany jego stanem zdrowotnym z dnia nad może jeszcze do niego wrócić, uderzając w jego psychikę z podwójną siłą.

Teraz kiedy chciał żyć, myśl o tym, że w każdej chwili jego serce może się zatrzymać i już nigdy nie zacząć bić przyprawiała go o zawrót głowy, mimo że wcześniej zupełnie się tym nie przejmował. Chciał zostawić po sobie tylko piękne zdjęcia i dostarczyć temu światu trochę sztuki, uwiecznić  jego piękno, ale nigdy nie odczuwał tak wielkiej potrzeby życia i kontynuowania swojej drogi jak robił to do teraz.

Jego powietrze miało zapach karmelu i już nawet sam ten fakt napawał jego  umysł pozytywnymi wibracjami. Aktualnie już w swoich suchych ciuchach, a nie w szpitalnej narzutce, chodził po swoim oddziale rozdając pacjentom mandarynki, których sam nie byłby w stanie zjeść mimo najszerszych chęci. 

Wedle planu jaki przekazała mu dzisiaj reszta, dzisiaj wieczorem zostaje wypisany ze szpitala, co miało nastąpić już za kilka minut. Clay go odbiera, całą piątką wpakowują się do specjalnie wynajętego auta i jadą  prosto pod ich mieszkanie w stolicy Anglii, a następnego dnia spędzają ostatnią pełną dobę w Londynie, do którego przez cały przedłużony pobyt w Brighton zdążyli poczuć już tęsknotę.

Nick miał ostatnie 24 godziny na zrobienie pewnej rzeczy, która siedziała mu w głowie już od dłuższego czasu. Bał się jak cholera, ale w gruncie rzeczy przeczuwał, że jeśli nie zrobi tego teraz w Londynie, nie zdobędzie się na to już nigdy.

Już po chwili znajdował się na tylnym siedzeniu w czarnym, dużym  Mercedesie z przyciemnionymi szybami.

Usadowił się obok Karl'a, obok którego z drugiej strony siedział jeszcze George, zapięty podwójnie pasami i trzymający się kurczowo swojego fotela. Zgrzytał zębami, wpatrując się w przelatujący za oknami widok. Nicholas spojrzał na niego spod przymrużonych powiek, już mając zadawać pytanie, gdy Karl go ubiegł, szepcząc zrezygnowanym tonem do ucha Nicholas'a.

- Quackity nie ma prawa jazdy - po wypowiedzeniu tych słów przez Karl'a Nick zdębiał, orientując się kto tak naprawdę siedział za kółkiem ich całkiem szybo poruszającego się pojazdu.

- Oszczerstwo - wymruczał złowrogo Alex, obracając się do tyłu by spojrzeć spod ukosa na Karl'a- Oczywiście, że je mam. Pokazać ci?

- Alex kurwa, patrz na drogę - powiedział Clay, który w ostatnim momencie chwycił za kierownicę i przekręcił nią tak zmieniając pas, że zdołali nie wjechać w inne auto. Może i był bogaty, ale nie uśmiechało mu się  wydawać na odszkodowania, zadośćuczynienia i wykupywanie Alex'a z więzienia.

- Kupił je sobie - zaśmiał się Karl, będąc całkowicie przyzwyczajonym do takich ekscesów na drodze w towarzystwie meksykanina - Próbował zdać legalnie dwadzieścia-pięć razy.

- Za dwudziestym-czwartym utopił auto, a za dwudziestym-piątym zaczął wyzywać egzaminatora, kiedy ten nie chciał pozwolić mu jeździć w okolicach jezior - dopowiedział Clayton, spoglądając spod przymrużonych powiek na George'a, który wyglądał jakby miał zaraz wyzionąć ducha.

- Przecież nie popełniłbym drugi raz tego samego błędu - stwierdził Alex, nieco zwalniając - Koleś po prostu był chujem.

Nicholas z przerażeniem spojrzał na twarz Karl'a, który z rozbawieniem w oczach jedynie zapiął mu pas bezpieczeństwa, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Prawie zakrztusił się śmiechem, kiedy odkrył jak bardzo zestresowany jest Nick. Niemniej jednak zaraz się ogarnął, gładząc młodszego po miejscu w którym umownie jest serce dłonią.

stomatch meet butterflies | KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz