2.7. Napis na ścianie

178 15 26
                                    

— Co tu się dzieje? Co się dzieje?

Oczywiście, w tej chwili nie mógł przyjść nikt inny po za nim. Argus Filch przepchał się przez zatłoczony korytarz. Zobaczył Panią Norris i cofnął się gwałtownie, zakrywając twarz rękami.

— Moja kotka! Moja kotka! Co zrobiliście Pani Norris!!

Opuścił ręce i jego zrozpaczone spojrzenie padło na osobę stojącą najbliżej ściany, była to Olivia.

— To ty! — zaskrzeczał. — Ty! Ty zamordowałaś moją kotkę! Zabiję cię!

— Argusie!

Przez tłum kroczył Dumbledore, a zaraz z nim inni nauczyciele. Przyskoczył do ściany, przyjrzał się kotce i odczepił jej ogon od uchwytu na pochodnie.

— Proszę za mną, Argusie — powiedział do Filcha. — Panna Black, też oczywiście. Pan Potter, Weasley i panna Granger również.

Z tłumu wypłynął zaaferowany Lockhart.

— Mój Gabinet jest najbliżej, panie dyrektorze...piętro wyżej... proszę nie mieć żadnych skrupułów...

— Dziękuje ci, Gilderoy — powiedział Dumbledore.

Uciszony tłum rozstąpił się przed nimi. Lockhart, najwyraźniej dumny ze swojej roli, kroczył tuż za Dumbledore'em, za nimi kroczyła profesor McGonagall, a zaraz potem wyłonił się Snape.

Weszli do gabinetu Lockharta. Wśród tuzina obrazów na ścianach wybuchnął popłoch: w każdej ramie był Lockhart, a niektórych obrazach miał na włosach papiloty. Prawdziwy Lockhart pozapalał świece na biórku i stanął w ciemnym kącie. Dumbledore położył Panią Norris na blacie, zaczął ją badać. Harry, Olivia, Ron i Hermiona wymienili przerażone spojrzenia i zapadli się w fotelach po za kręgiem światła rzucanego przez świece.

Koniec haczykowatego nosa Dumbledore'a zawisł o cal nad Panią Norris. Wpatrywał się w nią badawczo, długie palce obmacywały futerko. McGonagall pochyliła się nad kotką prawie tak samo nisko, przyglądając się jej. Snape czaił się za nimi w półcieniu z bardzo osobliwą miną; wyglądał jakby powstrzymywał się od śmiechu. A Lockhart krążył wokół wszystkich trojga, sypiąc mądrymi uwagami.

— Wszystko wskazuje na to, że zabiło ją jakieś silne zaklęcie... prawdopodobnie Tortura Transmutacji. Widziałem skutki tego zaklęcia wiele razy...Szkoda, że mnie wtedy ni było, znam przeciwzaklęcie i uratowałbym życie biednemu stworzeniu...

Komentarzom Lockharta akompaniowały szlochy Filcha. Siedział skulony w fotelu przy biurku kryjąc twarz w dłoniach. Olivia nie lubiła go, jak większość uczniów w tej szkole, i sama zrobiła mu parę celowych żartów, ale w tej chwili to był przykry widok. Przez chwilę zapomniała nawet o jego nastawieniu do uczniów, ale jednak nie, dalej to pamiętała. Chociaż ciągle było żal jej samej siebie niż woźnego. Wiedziała, że jak Dumbledore uwierzy Filchowi, nawet jeśli nie wyrzucą jej ze szkoły, będzie miała przechlapane.

Dumbledore wymruczał coś pod nosem, uderzając końcem różdżki w Panią Norris ale nic się nie stało; dalej leżała jak wypchana.

— ... Pamiętam, coś podobnego stało sie w Ougadagou — ciągnął Lockhart. — Cała seria ataków... opisałem to dokładnie w mojej autobiografii. Wyposażyłem mieszkańców w rozmaite amulety i się wszystko skończyło.

Postacie w portretach stanowczo przytaknęły. W końcu Dumbledore się wyprostował.

— Ona żyje, Argusie — powiedział łagodnie.

Lockhart przerwał wyliczanie morderstw, których zdołał zapobiec.

— Żyje? — wykrztusił Filch, zerkając na panią Norris przez palce. — Ale dlaczego jest taka... sztywna?

Czarne życie | Olivia BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz