3.4. Dementor

273 19 39
                                    

Rano, Olivia obudziła się spadając z brzegu łóżka Harry'ego. Jeszcze wszędzie panowała głęboka cisza, ale przez okno wpadało już światło porannego słońca. Podniosła się, rozmasowując sobie biodro, na które upadła. 

Harry spał głęboko na drugim końcu łóżka i nawet Hedwiga pochłonięta była w śnie, o dziwo. 

Dziewczyna przejrzała się w swoim odbiciu. Nawet nie przebrała się z wczorajszych dresów i luźniej koszulki. Wychodząc na korytarz, przeszła parę kroków i wślizgnęła się do swojego pokoju. 

Panował tam artystyczny nieład, więc chwała Merlinowi, że pani Weasley nie weszła tu wczoraj, bo mogła by paść na podłogę i już nie wstać. Tak więc, Olivia zaczęła robić generalne porządki. 

Gdy tak sprzątała, na myśl przychodziła jej wczorajsza rozmowa państwa Weasley. Na nowo zaczęła analizować w głowie każde słowo. Przypomniała sobie słowa pana Weasley'a. Jakiś czas temu obawiała się, że Syriusz Black jest jej ojcem, a teraz wie, że on chce ją po prostu zabić. Czyli ten ponurak na ulicy i na okładce, którego zauważyła całkiem przypadkiem, coś znaczy.  

Wciągnęła na siebie czarne jeansy i bluzę z kapturem. Akurat, gdy wszystko ogarnęła, do pomieszczenia wszedł Tom, ze swoim bezzębnym uśmiechem, podając jej ciepłą herbatę z cytryną na tacy. 

— Gotowa? — zapytał w pośpiechu Ron, gdy wszedł do pomieszczenia parę minut później. — Im szybciej w Hogwarcie, tym szybciej Percy zostawi mnie w świętym spokoju. Oskarżył mnie, że oblałem herbatą fotografię Penelopy Clearwater — przewrócił złośliwie oczami — jego dziewczyny. Schowała się za ramką, bo cały nos ma w plamach. 

Olivia się zaśmiała.

— Muszę ci coś powiedzieć — powiedziała po chwili.

— Ty też? — Ron zmarszczył brwi w zdziwieniu. —Harry przed chwilą też chciał mi coś powiedzieć, ale Fred i George mu przerwali i już nie chciał. Co odwaliliście znowu?

Dziewczyna zamrugała oczami.

— Razem z Harrym wam opowiemy.

Okazało się, że Harry był już na dole, gdzie wszyscy czekali na śniadanie. Pani Weasley opowiadała Ginny i Hermionie, jak przyrządziła eliksir miłosny jako nastolatka. Wszystkie trzy chichotały. Pan Weasley czytał zawzięcie pierwszą stronę Proroka Codziennego.

— No to, co chcieliście mi powiedzieć? — zapytał Ron, gdy usiedli obok siebie przy stole.

— Później — mruknął Harry, gdy Percy usiadł przy nich. 

W wyjazdowej atmosferze, cała czwórka nie miała nawet okazji ze sobą porozmawiać. Wszyscy byli zajęci znoszeniem ciężkich kufrów z wąskich schodów i układaniem ich wzdłuż korytarza. Na szczytach bagaży znajdowała się klatka Hedwigi, a obok klatka Hermesa, sowy Percy'ego. Na podłodze leżał wiklinowy kosz, z którego wydobywały się syki i prychnięcia.

— Spokojnie, Krzywołapku — powtarzała Hermiona. — Wypuszczę cię w pociągu.

— O nie, nie ma mowy! — zawołał Ron. — Zapomniałaś o biednym Parszywku.

Wskazał na swoją kieszeń, gdzie spał sobie szczur. 

Percy Weasley stał przed lokalem, czekając na samochody z Ministerstwa.

— Już są — zawołał, zaglądając do środka. — Chodźcie!

Harry i Olivia przeszli przez chodnik i podeszli razem z panem Weasley'em do samochodów. Kierowca rozglądał się dookoła, byli ubrani w szmaragdowe szaty. 

Czarne życie | Olivia BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz