3.5. Szpony i fusy

208 17 26
                                    

Kiedy następnego ranka cała czwórka udała się na śniadanie do Wielkiej Sali, natknęli się na Malfoy'a, który na ich widok udał, że mdleje ze strachu. Cała grupka Ślizgonów zaśmiała się.

— Nie zwracaj na niego uwagi — szepnęła Hermiona, która szła obok. — Nie zasługuje na to...

— Hej, Black! — krzyknęła Pansy, kiedy Olivia szła wzdłuż stołów. Większość uczniów w sali spojrzeli na nią, gdy usłyszeli jej nazwisko. — Dementor idzie! Uciekaj, bo pomylą cię z ojcem!

Ślizgoni się roześmieli a pozostali zaczęli szeptać.

— Myślcie co chcecie — zawołała Olivia do wszystkich — ale to jakaś pomyłka.

— Może ty jesteś pomyłką? — zaśmiała się Pansy.

— A ty samolubną małpą.

Gryfoni, którzy słyszeli tą całą sytuację zawołali coś w stylu "dobrze!".

Zanim Pansy zdążyła odpowiedzieć, Olivia opadła już na miejsce obok Freda.

— Nowy plan dla trzeciej klasy — powiedział George tonem, jakby przedstawiał kogoś na scenie. Podszedł do nich i wręczył plany zajęć. — Co wam?

— Malfoy — wyjaśnił krótko Ron.

Fred spojrzał na niego akurat, gdy Malfoy udał, że mdleje.

— Idiota — wzruszył ramionami. — wczoraj wyglądał inaczej, gdy dementorzy przeszukiwali pociąg, co nie, George? Wpadł do naszego przedziału.

— Prawie się posikał — rzekł, patrząc na Malfoya z pogardą.

— Ja też nie czułem się najlepiej — przyznał Fred.

— To okropne typy... ci dementorzy. Aż mróz przenika do szpiku kości... — dodał George.

— Ale nie zemdleliście, no nie? — zapytała retorycznie Olivia, przewracając oczami w załamaniu.

— Nie przejmuj się — pocieszał ją George. — Tata musiał raz pojechać do Azkabanu, pamiętasz, Fred? Mówił, że to najstraszniejsze miejsce... jak wrócił to się cały trząsł. Ledwo go poznaliśmy. Dementorzy wysysają szczęście z każdego miejsca. Więźniowie w Azkabanie dostają świra.

— W każdym razie, zobaczymy jaką minę będzie miał Malfoy po pierwszym meczu quiddittcha —  zaśmiał się Fred. —  Pamiętacie, pierwszy mecz sezonu? 

— Ooooch, świetnie! —  zawołała Hermiona przeglądając swój plan lekcji, kompletnie nie wzruszona rozmową. —  Już dziś będą nowe przedmioty!

—  Hermiono —  powiedział Ron, zaglądając jej przez ramię. —  Oni musieli się pomylić. Dołożyli ci dziesięć godzin dziennie. Nie dasz rady być na dwóch przedmiotach na raz!

—  Nie martw się. Ustaliłam to wszystko z profesor McGonagall.

—  Hej, spójrz! —  Olivia zmarszczyła brwi, zerkając na plan. —  Dziś o dziesiątej jest wróżbiarstwo, tak? A pod tym napisane jest "mugoloznawstwo", też o dziesiątej. A tu jeszcze... —  nachyliła się bardziej nad nią —  numerologia, też o dziesiątej. Wiem, że jesteś uparta, ale nie dasz rady być w trze...

— Nie bądź głupia.  Nie będę w trzech miejscach na raz — zaśmiała się. 

— No więc jak...

— Podaj mi dżem —  przerwała Ronowi, zmieniając temat.

— Ale...

— Ron, co cię obchodzi, że mój plan jest trochę... napięty. Uzgodniłam to z profesor McGonagall. Mówię wam, dam radę.

Czarne życie | Olivia BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz