1.1. Peron 9 i 3/4

665 31 82
                                    

Olivia odrazu po przebudzeniu ubrała na siebie szarą spódnice i koszule. Nie mogła się doczekać godziny 11.00, kiedy odjedzie w lokomotywie. Już dwa dni temu spakowała swój kufer i czekała z niecierpliwością na ten dzień.

Gdy tylko dotarły na stacje Kings-Cross szła za mamą w stronę peronu 9 i 10. Kiedy dotarły stanęły przed kolumną czekając na odpowiedni moment.

Olivia pierwszy raz była w tym miejscu. Tak naprawdę dopiero zaczyna swoją przygodę z magią. Wcześniej jej życie nie przypominało życia w rodzinie czarodziejów, mimo tego, że jej matka używała magii.

Gdy nadszedł odpowiedni moment, Marlena złapała córkę za rękę i powoli pobiegły razem w stronę barierki. Olivia poczuła jakby przebiegła przez gęstą mgłę a po chwili spojrzała na prawo. Ujrzała już potężną czerwono-czarną lokomotywę. Z jej kominów buchała już para. Przed pociągiem stał wielki tłum ludzi żegnających się ze swoimi dziećmi. Gdy tylko podeszły do pierwszych drzwi, Marlena postawiła kufer przed Olivią. Ona złapała go i przestawiła na swój prawy bok, po czym spojrzała, że jej mama przed nią klęka.

- Uważaj na siebie - powiedziała patrząc się w jej oczy - obiecaj mi, że nie będziesz pakować się w kłopoty, dobrze? Nie zajmuj się żadnymi głupotami i ...

- Mamo, o co ci chodzi? - przerwała Olivia - czemu miałabym się zajmować głupotami i nie uważać na siebie? - zmarszczyła brwi.

Nigdy nie byłam jeszcze w Hogwarcie a ona już coś sobie sugeruje, pomyślała.

- Spokojnie, będę ostrożna. - powiedziała szybko przewracając oczami. Marlena tylko się uśmiechnęła i objęła córkę.

- Pisz do mnie o wszystkim co się dzieje. - powiedziała do jej ramienia.

- Nie masz się o co martwić, mamo.

- Zawsze będziesz moim małym, kochanym szczeniaczkiem. - powiedziała odrywając się od niej i patrząc w jej oczy.

- Mamo! - krzyknęła - Nie umieram przecież! A po za tym, nie przy ludziach, błagam... toleruje to tylko z twoich ust ale nie chce żeby tak mówiono do mnie w szkole. - mówiła już cichym głosem.

- Dobra już, dobra. - zaśmiała się i pogładziła jej czarne włosy. - mam coś dla ciebie. Zapomniałaś sama o swoich urodzinach.

- Ja czekałam aż tobie się coś przypomni.

- Wiesz, chciałam ci dać taki prezent od serca. - przejechała palcem po szyi i wzięła do ręki srebrny łańcuszek.

Miał srebrną zawieszkę łapy psa. Był lekko długi. Marlena przełożyła go Olivii przez szyje i ostatni raz dotknęła zawieszki.

- To jedyne co zostało mi po twoim ojcu. Dał mi to chwile przed... - zacięła się patrząc na zawieszkę. - wiem, że chciałby abym ci to dała. Bardzo Cię kocha. - przeniosła wzrok w jej oczy.

Nie wiedziała co powiedzieć. Otworzyła lekko usta i utkwiła wzrok w matce. Nie spodziewała się tego.

- Kocham cię, szczeniaczku.

- Merlinie ... - szepnęła - to najlepszy prezent! Ja ciebie też bardzo kocham i tatę też. - usłyszały gwizdek. - Muszę już iść!

Ostatni raz przytuliła matkę i wbiegła razem z kufrem do wagonu. Drzwi za nią się zamknęły, odwróciła się i pomachała kobiecie. Ona to odwzajemniła a dziewczynka, z uśmiechem na twarzy się odwróciła i weszła w korytarz. Szukała wolnego przedziału, mijając po drodze różnych uczniów.

Wszystkie przedziały były pełne. Dopiero po przejściu kilku wagonów spojrzała na prawie pusty przedział. Siedział w nim chłopiec z okrągłymi okularami o kruczowatych włosach, sterczących na wszystkie strony. Zielonooki patrzył za okno z głową opartą o szybę. Olivia otworzyła drzwi i stanęła w progu z kufrem za sobą.

Czarne życie | Olivia BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz