2.6. Przyjęcie w rocznicę śmierci

198 14 8
                                    

Nadszedł październik, a nim ziąb panujący na błoniach. 

Pani Pomfley miała urwanie głowy w Skrzydle Szpitalnym, bo rozpoczęła się epidemia grypy. Jednak jej tajny eliksir działał natychmiastowo (po wypiciu ustępowały objawy, natomiast pół dnia dymiło się z uszu pacjentom). Percy namówił Ginny, żeby wypiła łyk eliksiru, od jakiegoś czasu wyglądała markotnie. Para buchająca z jej włosów sprawiła wrażenie, jakby paliła jej się głowa.

A potem w okna zaczęły bębnić krople deszczu wielkości pocisków, grządki z warzywami stały się teraz błotniste, a dynie Hagrida nabrały już wielkości budek na narzędzia. Całe błonia zamieniły się w kilkanaście strumyków i wielką kałuże. Dlatego Olivia nie zazdrościła drużynie Gryfonów ciągłych treningów w ulewie. 

Harry opowiadał jak to nie ma się z czego się cieszyć. Pomijając deszcz i wichury, dowiedzieli się od swoich szpiegów, o prędkości nowych mioteł Ślizgonów. 

Pewnego wieczoru, Harry wpadł do Pokoju Wspólnego kompletnie zdyszany. Hermiona na fotelu przy kominku czytała właśnie kolejną książkę Lockharta, Olivia siedziała pod jej nogami a Ron obok niej. Gdy przyszedł już z dormitorium, przebrany usiadł przed  nimi. 

— Spotkałem Nicka — wydyszał. — Zaprasza nas na przyjęcie z okazji rocznicy śmierci!

Cała trójka rozszerzyła oczy. Opowiedział im o rozmowie z duchem i o tym co się dowiedział.

— Przyjęcie z okazji rocznicy śmierci? — powtórzyła z zachwytem Hermiona. — Założę się, że nie wielu żyjących miał okazję uczestniczyć w takim przyjęciu... 

— To dopiero będzie zabawa! — zawołała Olivia.

— Dlaczego w ogóle chcę się komuś obchodzić rocznicę śmierci? — zapytał Ron. — To taka ponura okazja...

Deszcz siekał w okna, teraz atramentowo czarne, ale wewnątrz było jasno i przytulnie. Blask z trzaskającego kominka pełzał po wyliniałych fotelach, w których Gryfoni czytali, rozmawiali, pisali lub tak jak Fred i George, przeprowadzali doświadczenie polegające na podaniu salamandrze sztucznych ogni Filibustera. 

Fred zdążył już się pochwalić Olivii, jak "uratował" okaz salamandry z klasy opieki nad magicznymi zwierzętami i teraz, w gronie kilku zaciekawionych uczniów, obserwowali dymiącą jaszczurkę. 

Nagle, jaszczurka zerwała się w powietrzę plując iskrami i dymem, połowa zgromadzonych w Pokoju Wspólnym pobiegła do swoich dormitorium (w tym Ron i Hermiona). Harry odciągnął Olivię na bok i opowiedział jej  Filchu, kursie Wmiguroka, i wszystko co się wydarzyło. 

— On jest charłakiem?! — szepnęła Olivia, zawsze wiedziała, że coś jest nie tak z woźnym.

— Kim? — zmarszczył brwi.

— To osoba urodzona przez czarodziejów, nie mająca zdolności magicznych — wytłumaczyła. — Ale nie dziwię się, że zdenerwował się na myśl, że to czytałeś, też byłabym zła...


Noc Duchów zbliżała się wielkimi krokami, a cała czwórka przyjaciół skończyła się cieszyć z tego, że idą na przyjęcie Nicka. Reszta szkoły szykowało się na wieczorną ucztę. Wielka Sala była już przystrojona przez kilka dni, ogromne dynie Hagrida zamieniły się w lampiony i chodziły pogłoski, że Dumbledore wynajął trupę tańczących szkieletów, aby uświetnić ucztę. 

— Obietnica to obietnica — przypominała im Hermina. — Przecież powiedziałeś, że przyjdziesz.

Tak więc o siódmej Harry, Olivia, Ron i Hermiona minęli drzwi od Wielkiej Sali, rozjarzoną złotością, i pokierowali się ku lochom. 

Czarne życie | Olivia BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz