Było to najwyraźniej hasło, bo chimera zaczęła się obracać, a wokół niej zaczęły pojawiać się schody. Olivia już wiedziała, co ją czeka. Spiralne schody sunęły powoli w górę. Olivia westchnęła i załamana na nie weszła a zaraz za nią, weszła profesor McGonagall. Wznosiły się coraz wyżej, aż w końcu schody się zatrzymały i stanęły przed dębowymi drzwiami z mosiężną kołatką.
Dziewczyna spodziewała się, że trafi do dyrektora.
Podeszli do drzwi a McGonagall w nie zapukała. Otworzyły się cicho i weszły do środka. McGonagall poleciła jej zostać, a sama wyszłą.
Olivia się rozejrzała. Gdyby Olivia przyszła tu z innej przyczyny niż wyrzucenie ze szkoły, byłaby bardziej zainteresowana tym wszystkim.
Był to wielki, okrągły gabinet pełen dziwnych, cichych odgłosów. Na stołkach o cienkich nogach stały różne dziwne, srebrne urządzenia wirujące, warczące i wypuszczające obłoczki dymu. Ściany były obwieszone portretami byłych dyrektorów i dyrektorek, którzy drzemali sobie w ramach. Było też dość duże biurko a za nim, na jednej z półek leżała sobie wyświechtana Tiara Przydziału.
Olivia się zawahała. Upewniła się, że wszyscy czarodzieje w ramach śpią. Co by się stało, gdyby jeszcze raz założyła na siebie Tiarę Przydziału? Tylko, żeby sprawdzić...
Po cichu obeszła biurko, chwyciła Tiarę Przydziału i wsunęła ją na głowę. Była o wiele za duża, tak jak rok temu, natychmiast zasłoniła jej oczy. Z niecierpliwością czekała, aż coś się wydarzy. Po chwili usłyszała cichy głos.
— Masz bzika, Olivio Black?
— Możliwe — odpowiedziała zdecydowanym tonem. — Chcę wiedzieć, czy...
— Umieściłem cię we właściwym domu — przerwał jej głos w głowie. — Tak... Ciebie było wyjątkowo trudno przydzielić, prawda. Ale nadal jestem zdania, że powinnaś być w Slytherinie.
Olivii zabiło serce. Chwyciła za Tiarę i energicznie ściągnęła ją z głowy. Odłożyła ją na półkę, czując, że gorąco rozpływa po jej całym ciele.
— Mylisz się — powiedziała na głos, do nieruchomej Tiary.
Nie odezwała się. Olivia nie spuszczała z niej wzroku, cofając się powoli do tyłu. Nagle za plecami usłyszała ciche gęganie, więc obróciła się szybko.
Nie była sama w gabinecie. Na złotej żerdzi obok biurka siedział wyliniały ptak, przypominający niedokładnie oskubanego indyka. Ptak najwyraźniej odwzajemnił zainteresowanie, bo wpatrywał się w Olivie swoimi smętnymi oczami. Wyglądał na chorego, tak naprawdę nie przypominał żadnego konkretnego rodzaju ptaka. Wyleciało u właśnie kilka piór z ogona.
Olivia pomyślała, że tylko tego brakuje, żeby ulubiony ptak Dumbledore wyzionął ducha, akurat jak jest sam na sam z nią. I nagle ptak stanął w płomieniach.
Dziewczyna zmarszczyła brwi. To jej coś przypominało. Ptak zaskrzeczał, a po chwili na podłodze pojawiła się kupka popiołu. Drzwi gabinetu otworzyły się i do środka wszedł Dumbledore z niewesołą miną.
— Widzą, że trafiłaś w odpowiedni moment —powiedział.
— Czy to był feniks? — zapytała, upewniając się, czy nie zabiła ptaka.
— Bardzo dobrze — uśmiechnął się profesor. — To jest Fawkes. Kiedy nadchodzi jego czas, feniksy spalają się i odradzają z własnych popiołów. Popatrz...
Dumbledore podszedł bliżej, razem wpatrywali się w leżący popiół. Nagle wyłoniło się z niego równie brzydkie pisklę.
—Bardzo lubię oglądać, jak wychodzą z popiołów — powiedział rozmarzonym głosem, uśmiechając się w stronę ptaka. — Ale przykro mi, że widziałaś go akurat w dniu spalenia. Przez większość swojego życia jest pięknym ptakiem, a cudowne złoto-czerwone upierzenie. Ich łzy mają moc uzdrawiania i są bardzo wiernymi stworzeniami.
CZYTASZ
Czarne życie | Olivia Black
FanfictionOlivia Black, młoda czarownica trafia do szkoły Magii i Czarodziejstwa. Poznaje tam prawdziwe życie. U boku swojego najlepszego przyjaciela, Harry'ego Pottera, podejmuje walkę ze złem. Poznaje kim tak naprawdę jest, bo w domu nie wiele się dowiaduje...