Snape wraz z Pansy i Blaise'm udali się do skrzydła szpitalnego. Jeżeli chodzi o stan Malfoy'a to był on tragiczny. Chłopak miał poparzone całe ręce, kawałek twarzy i brzucha ponieważ stopiła mu się szata.- Kiedy z tego wyjdzie?
- Raczej nie szybko panno parkinson. Oparzenia leczą się dość długo, nawet do dwóch tygodni
- Tyle że on jest cały poparzony, to jak dwa tygodnie mają wystarczyć?
- Bez zbędnych pytań. Draco jest w dobrych rękach, a teraz idźcie bo spóźnicie się na lekcje.
***
Time skip piątek
Draco obudził się po kolejnej praktycznie nie przespanej nocy. Teraz gdy dzięki eliksirom jego skóra zaczęła się regenerować ból jest mniejszy, ale jednak leżenie w tej samej pozycji bez możliwości jej zmienienia jest katorgą. Znudzony, zaczął (na ile to możliwe) rozglądać się po sali. Po krótkich obserwacjach wywnioskował, że nie jest sam... jest tu z Potterem - cholera jeszcze mi tu jego brakowało - powiedział sam do siebie i odwrócił wzrok
- Malfoy? Co ty tu robisz
- Leżę i zdycham, nie widać?
- Umierasz?
- Nie.
- To po co tu jesteś
- Jak by ci to... rudy zjebał eliksir, który wybuchł i całego mnie poparzył - powiedział blondyn i westchnął - co masz złamane?
- Kilka żeber, nogę i rękę, ale już się zrastają bo Pomfrey mnie faszeruje jakimiś płynami - chopak wzdrygnął się na samą myśl o szkiele-wzro, które codziennie dawała my pielęgniarka
- Nie dziwię się. Czemu mnie nie posłuchałeś? Mówiłem ci, że tłuczek leci w twoją stronę
- Myślałem, że chcesz mnie wykiwać i zabrać znicz
- To po części też, ale jednak też chciałem uratować ci tyłek tylko ty jak zwykle nie dajesz sobie pomóc
- No mało kto słucha wroga Malfoy
- To może przestańmy nimi być?
- Halo pomocy? Gdzie spierdoliła fretka co obraża wszystkich dookoła i jest do bólu chamska? - zaśmiał się Harry
- Jak sobie chcesz. Nie to nie - powiedział i udał obrażonego
- No dobra dobra jak tak ci zależy
- Nic takiego nie powiedziałem
- Takiego czego?
- Że mi zależy na pogodzeniu się z tobą dupku
- i stary Malfoy powrócił - Harry parsknął śmiechem, a Draco tylko uśmiechnął się pod nosem
***
~ tydzień później ~
Draco wyszedł już ze skrzydła szpitalnego bo rany zagoiły się wyjątkowo szybko, ale Harry musiał jeszcze trochę poczekać. Dzisiaj była sobota, a sobota = Hogsmeade. Przyjaciele Harry'ego przyszli do niego jak zwykle w odwiedziny i przy okazji dali mu zrzeczy o które prosił
- Stary wiesz ile jeszcze tu będziesz siedzieć?
- Może z kilka dni..
- Pan Potter wyjdzie ze skrzydła szpitalnego w poniedziałek. Praktycznie wszystko się poprawnie zrosło ale jedna noga jeszcze potrzebuje około tygodnia
- To jak ma wyjść jak musi zrosnąć mu się noga, to nie ma sensu
- Będzie chodził o kulach. Nie chcę tu już go więcej trzymać bo mi chłopak zeświruje
- Ale ma się dobrze to jak ma ześwirować? - do zdźiwionej Hermiony podeszła pielęgniarka i szeptem powiedziała
- Pan Potter zaczął rozmawiać z Malfoyem...
- Że co?!
- Właśnie wiem i dla tego zastanawiam się czy wszystko z nim okej - dziewczynę wmurowało i patrzyła raz na Harrego raz na Rona dając im do zrozumienia, że muszą sobie coś wyjaśnić.
- Moglibyśmy na chwilę... wie pani
- Tak tak, już mnie tu nie ma - powiedziała Pomfrey i wyszła. Hermiona trzymała jeszcze chwilę chłopaków w niepewności, westchnęła i zaczęła
- Harry, chcesz nam coś powiedzieć?
- Co?
- Pytam, czy jest coś o czym nie wiemy
- Nie Herm
- Ah tak... więc o tym że potajemnie gadacie z Malfoyem to już nic takiego? Co się u licha stało?!
- Skąd ty- chłopak westchnął widząc miny przyjaciół - To że z nim rozmawiam, to raczej nic wielkiego
- Jak to nic wielkiego? to twój wróg, jeszcze niedawno zrobiłbyś wszystko żeby się go pozbyć!
- Były wróg Ron. Ludzie się... zmieniają
- Nawet Fretka? - widać, że Hermiona była lekko wstrząśnięta tym czego się przed chwilą dowiedziała bo zaczęła nerwowo chodzić w tę i z powrotem
- No może nie do końca ale jdnak to, że nie chcemy udawać że się nie znamy to nic wielkiego? Czy wam już do końca odbiło? Nie mogę mieć po za wami znajomych?!
- Możesz, ale to jest pieprzony Malfoy!
- No i co z tego? Możecie mi dać spokój i nie wtykac nosa tam gdzie nie trzeba?!
- Jesteś naszym przyjacielem Harry!
- I co do cholery w związku z tym? Mam nie widzieć swiata po za wami? Przepraszam, ale nie. Teraz możecie wyjść bo chcę odpocząć jak mamy się jeszcze zobaczyć w ten zasrany poniedziałek - i zamilkł. Przyjaciołom zrzedły miny, ale bez słowa wyszli. Po drodze "przypadkowo" wpadli na Malfoy'a
- Fretko stój
- A co ja jestem pies żeby was słuchać? Czego chcecie
- Co zrobiłeś Harry'emu?!
- Potterowi? Nic. Czemu pytacie? - odpowiadał ze stoickim spokojem blondyn - Coś z nim nie tak?
- Otóż to. Gadacie ze sobą, nie lecą żadne wyzwiska, co się stało?!
- A myślałem Granger, że jesteś mądrzejsza. No cóż, jak by ci to wyjaśnić... ludzie w pewnym momencie dojrzewają na umyśle i zaczynają rozumieć, że istnieją inne rodzaje rozmów niż obrzucanie się wyzwiskami i obelgami i że istnieje coś takiego jak pogodzenie się. Już rozumiesz?
- Nawet mnie nie wkurwiaj ty tleniona fretko. Wiem, że nic dobrego z tego nie wyjdzie
- Hermiono uspokój się
- Właśnie, słuchaj wiewióra. Na mnie już czas i mam nadzieję, że nie do zobaczenia - powiedział Draco i poszedł.
- To się nie może dobrze skończyć Ron
- Herm co ty tak się napaliłaś na nich, a może faktycznie Malfoy nie ma nic złego na myśli w związku z Harrym?
- Na merlina Ronaldzie, ty to wszystko popierasz?
- Czemu nie? - Hermiona nic nie odpowiedziała, jedynie głośno westchnęła i udała się do biblioteki. Ron myślał czy nie pójść za dziewczyną, ale zrezygnował i udał się do dormitorium.
__________________________________________________________________
CZYTASZ
To be honest, I love you ~ drarry
Fanfiction(od razu zaznaczam, że akcja dzieje się na 5-tym roku, w ff mają po 15/16 lat) > Draco od zawsze lubił dokuczać Harry'emu, a on nie pozostawał mu dłużny. Znacie to powiedzenie - kto się czubi, ten się lubi? - miłego czytania! _______________________...