Rozdział 45

468 40 18
                                    

Leżałam na łóżku Jimina, na którym kazał mi się położyć. Sam poszedł do kuchni po herbatę dla mnie. Nie rozumiałam po co ludzie kupowali sobie ogromne łóżka, na których spokojnie zmieściłyby się trzy dorosłe osoby, a korzystają z nich sami. Zapewne chodziło tu o odczucie luksusu.

Po krótkiej chwili Park wrócił z dwoma kubkami, jednym przeznaczonym dla mnie, a drugim dla siebie. Przyjęłam gorący kubek, po czym zrobiłam miejsce na łóżku dla chłopaka, chociaż było to niepotrzebne, bo i tak prawie całe łoże było puste.

– Dobrze się czujesz? – Bangtan po raz kolejny dzisiaj zadał to samo pytanie. Lekko przewróciłam oczami, mimo że na jego słowa zrobiło mi się przyjemnie.

– Oczywiście. To,  że jestem w ciąży nie oznacza, iż co chwilę będę doświadczała bólów porodowych czy czegoś takiego – odparłam. Koreańczyk kiwnął głową jakby zrozumiał, ale i tak domyślałam się o tym, że i tak spyta o to za niedługi czas. – A, i uprzedzając twoje pytania to jutro wylatuje do Polski, już zarezerwowałam bilety. – Na moje słowa Chimchim otworzył usta ze zdziwieniem.

– Co-co... Ale nic nie mówiłaś – powiedział zszokowany. Cicho westchnęłam, mając nadzieję, że Mochi tego nie usłyszał, bądź zauważył.

– Chyba nie mogę na zawsze zostać w Korei. Mam życie w Polsce; studia i rodzinę. Teraz jeszcze będę miała dziecko za kilka miesięcy, któremu chcę dać życie w zwykłym mieszkaniu, a nie w wielkim mieszkaniu, które nawet nie należy do jego ojca – rzekłam lekko podniesionym głosem.

Co prawda, nie chciałam, żeby wyszło tak pretensjonalnie, ale musiałam dać do zrozumienia starszemu, że nie mogę zostać w jego rodzinnym kraju na zawsze, nawet jeśli tego by bardzo chciał.

– To mogę się stać ojcem dla twojego dziecka – odparł. Przybliżył swoją twarz do mojej, że mogłam poczuć jego oddech na swojej skórze. Również czułam mocny zapach jego perfum. Po kilku sekundach złączył nasze wargi w pocałunku.

Na początku całowaliśmy się delikatnie. Lekko muskając się ustami. Już po chwili ręce Jimina znalazły się na moich włosach. czasem nasze warg zaczęły ze sobą w spół pracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. A ja chciałam żeby ten pocałunek trwał wiecznie.

Jednak wszystko co najlepsze trwa krótko, ponieważ już po minucie dało się słyszeć dzwonek mojego telefonu. Automatycznie rozłączyłam nasze usta. Odwróciłam głowę zawstydzona sytuacją, po czym spojrzałam na wyświetlacz telefonu.

– Muszę odebrać, to moja mama – powiedziałam cicho, cała czerwona na twarzy. – Halo – dodałam po koreańsku.

– Czemu mówisz do mnie po jakimś chińsku czy czymś takim? Umiem posługiwać językiem polskim – rzekła głośno, że nie zdziwiłabym się, jeśli Park by ją usłyszał.

– Pomyliło mi się, poza tym to język koreański. A w ogóle czemu dzwonisz? Jestem teraz trochę zajęta – odparłam dość zniecierpliwiona. Usłyszałam w słuchawce westchnięcie mojej matki.

– Co robisz takiego ważnego? Całujesz się z kimś, czy co? – Zdziwiło mnie, jak dokładnie moja rodzicielka zgadła zajęcie, które przed chwilą robiłam z chłopakiem. Nie mogłam jednak, przyznać jej racji.

– Oczywiście, że nie – skłamałam. Nie miałam żadnego problemu ze zmyślaniem albo uginaniem prawdy, ponieważ często to robiłam. W szczególności w stosunku mojej mamy. – Jestem w pracy.

– Myślałam, że przyleciałaś do Korei na wakacje. Ale ty, w sumie jak zawsze, musisz pracować. Powinnaś korzystać z życia, póki jesteś młoda i piękna – powiedziała. Te słowa nie powinny wyjść z ust kobiety, która mnie urodziła. Dla niej nie liczył się wiek, ponieważ sama codziennie odwiedzała różnorodne bary oraz co tydzień zmieniała chłopaka.

– Yhm... Po co ogólnie dzwonisz, bo wątpię, żebyś chciała po prostu ze mną porozmawiać – rzekłam, spoglądając dyskretnie na Bangtana. Podejrzanie cicho siedział na łóżku i patrzył się w ścianę naprzeciw jego.

– Może być to dla ciebie szokujące, ale – tu zrobiła kilku sekundową przerwę. – Zaręczyłam się z Mariuszem!

Nie byłam ani zszokowana, ani nawet specjalnie zaskoczona, ponieważ takie sytuacje zdarzały się naprawdę często. Co jakieś kilka miesięcy, a niekiedy częściej. Westchnęłam tak cicho, że tylko ja to słyszałam, a przynajmniej miałam taką nadzieję.

– Gratulacje, kiedy ślub – spytałam z łatwo wyczuwalną ironią.

– Nie kpij z mojego związku. Naprawdę się kochamy. Czuję, że jesteśmy bratnimi duszami – powiedziała rozmarzonym głosem, moja rodzicielka. Wiedziałam, że za tydzień będzie miała już innego „idealnego" kochanka. – Muszę kończyć.

Usłyszałam tylko dźwięk kończącego się połączenia. Szybko odstawiłam smartfon na szafkę nocną, po czym odparłam:

– Kontynuujemy? Jesteś gotowy?

– Nigdy nie byłem, aż tak bardzo gotowy – rzekł, po czym oddałam się jego pocałunkom.

[Uwaga, będą jeszcze tylko trzy rozdziały epilogu. Miłego dnia/nocy]

Porwana Fanka || BTS FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz