Epilog (1/3)

524 42 9
                                    

– Cześć – powiedziałam na widok mojego taty, który podszedł do mojego biurka. Od czasu mojego powrotu z Korei cztery lata temu moje relacje z ojcem znacznie się polepszyły. Mimo wszystko to dobrze, ponieważ teraz pracuję w jego firmie prawniczej. – Potrzebujesz czegoś?

– Nie mogę już się zobaczyć z własną córką? – Na jego słowa przewróciłam oczami, jednak szybko się uśmiechnęłam. – Mam coś dla ciebie i Ji-Ji.

– Miałeś przestać ciągle kupować nam prezenty. Wystarczy, że załatwiłeś mi dobrą posadę w swojej potężnej firmie. To ja powinnam ci ciągle coś kupować, żeby ci podziękować – odparłam. Wstałam z krzesła, jednak mój rodziciel ręką nakazał mi się nie ruszać.

– Już dużo razy mi dziękowałaś. Wystarczy to, że mogę raz na jakiś czas pobawić się z Jinjae. I tak cieszę się, że nie zerwałaś ze mną zupełnie kontaktu przez to co zrobiłem. – Wyjął z kieszeni jakąś kartkę, po czym położył ją na moim biurku. – Dobrze się bawcie – dodał wychodząc z pokoju.

Przyglądałam się chwilę papierowi, jednak po chwili chwyciłam go gwałtownie i szybko odgięłam. Z każdym późniejszym czytanym słowem, jeszcze bardziej nie mogłam uwierzyć w prawdziwość tekstu. Nie mogłam uwierzyć, że mój tata sprawił mi i mojej córce taki prezent.

Szybko skończyłam pismo, które aktualnie pisałam w sprawie jakiegoś rozdzielenia majątku. Już po dwudziestu minutach parkowałam samochodem przed domem mojej matki, która aktualnie zajmowała się Ji-Ji.

Weszłam w pośpiechu po schodach na ostatnie piętro, gdzie mieściło się mieszkanie kobiety, która mnie wychowała. Szybko zadzwoniłam do drzwi, żeby jak najszybciej powiedzieć rodzicielce o prezencie zorganizowanym przez ojca.

– Mamo, nie uwierzysz co się stało! – wykrzyknęłam wbiegając do salonu. Moja matka właśnie oglądała jakiś dramat wraz z Jinjae. – Witaj kochanie – rzekłam do swojej córeczki.

– Możesz się tak nie drzeć? Przeszkadzasz mi. Chyba nie chciałaś oznajmić czegoś tak ważnego, że aż musiałaś przebiec całą drogę do mojego domu – powiedziała, jak zawsze w swoim stylu. Przewróciłam niezauważalnie oczami, po czym podeszłam do kanapy i na niej usiadłam.

– Czy to na pewno dla dzieci? – spytałam, spoglądając się na serial, który leciał w telewizji. – Poza tym dostałam od ojca prezent – dodałam szybko.

– Mamo ta bajka jest dla mnie. Nic tam się nie dzieje. Jest bardzo nudne, poza tym jest wiele bardzo trudnych wyrazów, których w ogóle nie rozumiem – odparła swoim słodkim głosem Ji-Ji. Uśmiechnęłam się do niej serdecznie.

– Co to za upominek? Zaproszenie na kolejną rocznicę ślubu jego i tej suki? – zadała pytania moja matka. Rzuciłam jej piorunujące spojrzenie.

– Wyrażaj się przy dziecku. Myślałam, że już to zaakceptowałaś – westchnęłam. Pogłaskałam po główce moją córeczkę, po czym dodałam: – Kupił nam tydzień w hotelu pięciogwiazdkowym w Korei Południowej.

Kobieta, która mnie urodziła przez chwilę patrzyła się na mnie w osłupieniu, jednak po chwili odwróciła ode mnie wzrok.

– Poznam w końcu ojca swojej wnuczki? – zapytała. Rzuciłam jej spojrzenie spode łba i przez chwilę się w ogóle nie odzywałam. – No co? Czekam już na to od czterech lat.

– I może nigdy nie poznasz. Nie rozumiesz, że to była pomyłka. W sensie Ji-Ji nie była błędem, ale chyba wiesz o co mi chodzi – rzekłam, przytulając się do swojej córeczki. Nie mogłam powiedzieć rodzinie, że Jinjae jest córką kpop idola. – Będę się zbierała jutro wieczorem mamy samolot, więc muszę się jeszcze spakować. Do widzenia.

*****

Po kilkugodzinnym locie, w końcu wylądowałyśmy w Azji. Od razu po całej procedurze związanej z lotniskiem i tak dalej, ustawiłam GPS na hotel, w którym miałyśmy się zatrzymać na siedem dni.

Chwyciłam swoją córeczkę za jej malutką rączkę, po czym wolnym krokiem ruszyłam w stronę miejsca naszego noclegu. Co prawda szło się tam ponad czterdzieści minut, jednak nie miałam ochotę na taksówkę, a tym bardziej autobus.

Przypomniałam sobie, kiedy cztery lata temu wylądowałam w Korei Południowej na koncert Bangtanów. Później ta cała akcja z porwaniem i... Nie mogłam do tego wracać. Te wspomnienia były za bardzo bolesne. Tak bardzo nie chciałam zostawiać Jimina samego.

Po niecałej godzinie dotarłam do wielkiego budynku hotelu. Szybko się zameldowałam, po czym od razu ruszyłam do pokoju. Te wszystkie strefy czasowe oraz sama podróż były bardzo męczące.

– Ji-Ji jesteś zmęczona? – spytałam cicho, kiedy w końcu dotarłyśmy do ogromnego pokoju. Jinjae posłała mi swój piękny uśmiech, po czym odparła:

– Tylko troszeczkę mamusiu. – Kiedy tylko wymówiła te słowa padła na łóżko i od razu zasnęła. Zaśmiałam się cicho i szybko wyjęłam telefon. Nie mogłam się powstrzymać, musiałam do niego napisać.

Weszłam szybko w instagrama, po czym znalazłam starą konwersację z prywatnym kontem Parka. Napisałam wiadomość, że jestem w Korei. Nie wiedziałam, czy to konto nadal jest aktywne. Miałam nadzieję, że tak jest.

Po niecałej minucie ujrzałam odpowiedź z adresem, godziną oraz jutrzejszą datą oraz wiadomość pod informacjami. Spotkajmy się tam.

[Już od razu uprzedzam, że następne dwa rozdziały pojawią się do środy. Miłego dnia/wieczoru]

Porwana Fanka || BTS FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz