Rozdział 36

498 44 15
                                    

BTS mieli dzisiaj wieczorem koncert, przez co miałam zostać do późna sama w domu. Nie przerażało mnie to, ponieważ dużo czasu spędzałam samotnie, kiedy Bangtani szli do wytwórni. 

Minęły już dwa dni po spotkaniu z Seojunem. Na szczęście nie miałam traumy po próbie napadnięcia. Byłam już przygotowana na takie sytuacje po tym, jak w drugiej klasie gimnazjum, jacyś nieznajomi grozili mi, przez co musiałam dać im portfel.

– Wytrzymasz pięć godzin bez nas? – spytał z uśmiechem Jimin. Przewróciłam demonstracyjnie oczami. 

– Oczywiście, że tak. Jestem już dorosła, a poza tym i tak nie miałabym nic do gadania – odparłam cicho. – Możecie już iść, zamknę drzwi na klucz.

Prawie wszyscy BTS wyszli. W domu zostałam tylko ja i Park. Pokazałam głową na główne wejście. Mochi przybrał zmartwiony wyraz twarzy. 

– Na pewno nie chcesz z nami iść? Możesz być z tyłu sceny. Będę przynajmniej wiedział, że jesteś bezpieczna – powiedział najstarszy z maknae line.

– Nie martw się o mnie. Zachowujesz się, jakbyś przynajmniej był moim chłopakiem. A jeśli się nie mylę, nim nie jesteś. – Na moje słowa twarz Jimina przybrała czerwony kolor. Na jego reakcje cicho się zaśmiałam.

– Okej, to idę. Ale musisz mi obiecać, że będziesz ostrożna – rzekł chłopak. Pokiwałam energicznie głową, na co Park wyszedł z domu. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym rzuciłam się na kanapę.

Postanowiłam obejrzeć jakiś koreański serial, który aktualnie leci w telewizji. Dodatkowo nie jest dostępny w Polsce, co dla mnie jest plusem. W swoim rodzinnym kraju obejrzałam większość przetłumaczonych kdram.

Po ponad czterech godzinach oglądania z krótkimi przerwami na jedzenie, zamknęłam ekran telewizora, za pomocą pilota. Nagle usłyszałam z góry odgłos zbijanego szkła. Odruchowo zamarłam, ponieważ nie wiedziałam co to mogło być.

Wyjrzałam przez okno, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie ma jakiejś burzy. Odsłoniłam zasłony, jednak nic nie widziałam, ponieważ  było już bardzo ciemno. Mimo tego, nie słyszałam żadnych grzmotów, więc na pewno nie było aktualnie burzy.

Przeszedł mnie dreszcz, ponieważ byłam prawie pewna, że ktoś włamał się do domu Jungkooka. Nie wiedziałam co zrobić, bo nigdy nie spotkałam się z taką sytuacją. Mogłam się schować i po prostu poczekać, aż ta osoba sobie wyjdzie. Lub w to interweniować.

Postanowiłam położyć się na kanapie i udawać, że śpię. Jeśli mnie ten ktoś zauważy, najprawdopodobniej mnie nie zabije. Bo taki był mój cel. 

Cicho podeszłam do wyłącznika światła i je zgasiłam. Delikatnie położyłam się na kanapie i czekałam, żeby zobaczyć co się stanie. Po jakiejś chwili usłyszałam kroki na schodach. Tak bardzo się bałam, jednak nie mogłam nic zrobić.

Poczułam, że ktoś się nade mną pochyla. Skamieniałam i starałam się uspokoić bicie serca, ponieważ miałam wrażenie, że za chwilę wyskoczy z mojej piersi. Niestety musiałam się automatycznie poruszyć.

Nieznajomy szybko zareagował i przyłożył do mojej skóry coś zimnego. Domyśliłam się, że był to nóż. 

– Jeśli się ruszysz, nie zawaham się użyć mojej broni – odparł mężczyzna, którego słyszałam pierwszy raz. Zaczęłam szybciej oddychać, bojąc się o swoje życie. Starałam się nie poruszyć, co tym razem mi się udało. – Widzę, że jesteś grzeczna. Takie lubię. Mogłabyś mi pomóc z Jungkookim.

Nie wiedziałam o czym gadał ten facet, ale wiedziałam, że nie jest to nic dobrego. Nie chciałam w niczym pomagać, a tym bardziej jeśli miał jakieś plany wobec Jeona.

– Co chcesz mu zrobić? – spytałam, jednak szybko pożałowałam swoich słów. Poczułam zagłębiający się sztylet w mojej nodze. Stęknęłam z bólu, który od razu we mnie uderzył.

– Mówiłem, żebyś się nie ruszała, kochanie – odparł cicho, jednocześnie dotykając moich dłoni. Chciałam mu się wyrwać, jednak nie mogłam pozwolić na kolejne skaleczenie. – Jesteś dosyć ładna, ale wiesz dobrze o tym, że Kookie jest bardziej uroczy.

Słowa, które przed chwilą wymówił nieznajomy, dały mi do myślenia. Ten mężczyzna najprawdopodobniej był tym sasengiem, który wysyłał listy do Jungkooka. Tym, który pisał te obrzydliwe teksty.

Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych się drzwi. Oraz głosy, które najprawdopodobniej należały do Bangtanów. Byłam uratowana. Pierwszy raz skierowałam spojrzenie na nieznanego mi kolesia. 

Byłam prawie pewna, że jest Koreańczykiem, ponieważ mimo potężnej budowy wydawał się niski. Nie chciałam, żeby skrzywdził BTS, więc musiałam jeszcze przez chwilą zwrócić jego uwagę.

Nieznajomy mężczyzna szybko wstał i pobiegł na górę, mimo tego, że zespół znajdował się w przedpokoju.

– Zofia? O Boże, co ci się stało? – Podbiegł do mnie Seokjin i przykucnął przede mną. Nadal czułam okropny ból i wiedziałam, że za chwilę stracę przytomność.

– Saseng. – I nagle wokół mnie zapanowała ciemność.

[Dziękuję za tak dużo gwiazdek :) Miłego dnia/nocy]

Porwana Fanka || BTS FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz