13. Taehyung!

211 16 7
                                    

Od razu na wstępie zaznaczam, że ten rozdział będzie trochę dłuższy niż zazwyczaj.

Pov. Jungkook

- Moi rodzice też bardzo młodo odeszli, miałem wtedy 10 lat. - odrzekłem. - Doskonale wiem co czujesz Jiminshi.

Cały czas trzymałem jego dłoń. Wiedziałem, że obydwoje potrzebowaliśmy tego w tej chwili.

Nigdy nikomu się nie zwierzałem, jednak przy nim czułem się bezpiecznie i wiedziałem, że mogę mu zaufać. Nawet gdybyśmy mieli się już nigdy więcej nie zobaczyć.

Po jego policzkach, zresztą jak i po moich cały czas leciały łzy. Przy nim miękłem, bałem się tego, ale jednocześnie czułem, że to co się teraz ze mną dzieje jest dobre.

Patrzyliśmy sobie w oczy, w całkowitej ciszy. Tylko ptaki roznosiły swój śpiew gdzieś w koronach drzew. Złapałem go za policzek i starłem mu go. Był cały mokry od płaczu.

Nie wiedziałem jak Chim zareaguje, ale zdecydowałem się go przytulić. Już od dawna chciałem to zrobić. Przyciągał mnie do siebie jak magnes. Chciałem poczuć ciepło jego serca, które chciało się chronić i nigdy nie wypuszczać.

- Wszystko będzie dobrze Jiminshi. Oni patrzą na nas z góry, wiesz. - szeptałem mu do ucha. - Cieszą się, gdy my się cieszymy, smucą się, tylko wtedy gdy my się smucimy. - westchnąłem. - Codziennie są obok nas. - odsunąłem się na kawałek i dotknąłem lewej części jego piersi. - Są z nami tutaj. Chcą żebyśmy byli szczęśliwi i przeżyli życie jak najlepiej.

Nie wiedziałem, czy mu to pomoże, lecz skoro mi pomogło, gdy chciałem popełnić nieodwracalny błąd, to miałem nadzieję, że i mu te słowa dadzą ukojenie. Pamiętam to jak dziś, Jin przytulał mnie wtedy do siebie, dopóki się całkowicie nie uspokoiłem.

Zauważyłem, że dzięki mnie chłopak przestał płakać, a zaczął się uśmiechać. Ulżyło mi trochę. Obydwoje wyglądaliśmy naprawdę zabawnie. Dwa uśmiechające się rudolfy z czerwonymi od płaczu nosami.

- Dziękuję, Jungkook. - powiedział zachrypniętym jeszcze głosem Chim. Wiedziałem, że chciał coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał nam dźwięk mojego telefonu. - Odbierz Kookie.

- Tak?

- Młody co się nie odzywasz? Będziesz dzisiaj, czy mam znowu jechać sam? Jeśli tak, to u mnie za trzy godziny.

- Będe.

Odłożyłem słuchawkę.

- Musimy się zbierać Jiminshi. - wstałem. - Namjoon na nas czeka.

- Seokjin też jedzie? - zapytał z zaciekawieniem.

- A co? Polubiłeś go? - zaśmiałem się. - On już zajęty, więc wątpie, że cokolwiek ugrasz. - usłyszałem zza pleców jego śmiech. Odwróciłem się do niego. - Cieszę się, że poprawiłem Ci humor.

- Polubiłem Jina, ale jako przyjaciela. Jest naprawdę bardzo miły i opiekuńczy.

Czasami aż za, pomyślałem.

Wróciliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę powrotną, słuchając playlisty Jimina. Co było zabawne, nawet jeśli chodzi o muzykę, preferowaliśmy taki sam klimat.

Może właśnie o to chodziło temu całemu znakowi? Że skoro jesteśmy podobni, to będzie nam łatwiej poradzić sobie z problemami i poznamy siebie na nowo? Może tak. Wiem jedno, że moje życie napewno nie będzie już takie same, jak przed poznaniem chłopaka.

Byliśmy właśnie w apartamencie, szykując się na ostatni wspólny wieczór przed przemianą. Mam nadzieję, że dojdzie do zamiany bez najmniejszego problemu. Chodziło o to, żeby się poznać, wejść w siebie, a dzisiejsza sytuacja na plaży na to wskazywała.

You are me, I am youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz