33. Bóg seksu i bad boy z dużym ego.

155 11 1
                                    

Pov. Jimin

Dwa tygodnie później.

- Obiecaj, że przyjdziesz.

- Przyjdę, ale miejsce mam mieć w pierwszym rzędzie. - zaśmiał się. - I oczywiście dla dwóch osób. Teoretycznie mógłbym siedzieć mu na kolanach, ale zapewne zdrętwiałyby mu nogi.

- Żarty się Ciebie trzymają co, Tae? Zauważyłem, że aż cały promieniejesz, w ciąży jesteś? - uśmiechnąłem się.

- Bardzo śmieszne, aż boki zrywać. - zaczął śmiać się jeszcze głośniej. - A ty nie wyglądasz za dobrze, gorączki nie masz, czy coś? - złapał mnie za czoło. Ze śmiechu aż zaczęły lecieć mu łzy.

- Nie, tylko dupa troche boli po wczorajszym. - zacząłem pocierać pośladek, dusząc się śmiechem.

- Kook nie daje odporu hm? - zrobił minę napaleńca, a przynajmniej ja ją tak nazywam.

- Coś w tym stylu. - upiłem łyk soju. - Tak się cieszę, że w końcu miałeś czas żeby się spotkać ze mną. Nawet nie wiesz jak tęskniłem. Po tak długim czasie nie widzenia Ciebie mogę śmiało stwierdzić, że to Yoongi nie daje Ci chwili oddechu. - wskazałem na szyję chłopaka. - A to widzę blizny wojenne, jak walczyłeś o chwilę dla swojego przyjaciela. - prychłem śmiechem.

- Jak widzisz walczyłem uparcie. - zaśmiał się, eksponując jeszcze bardziej swoją szyję.

- Jesteś niemożliwy TaeTae. - pokręciłem głową. - Kook jak robi malinki to chociaż w miejscach gdzie nie widać.

- Pewnie na dupie. - wyplułem zawartość mojej buzi.

- Skąd wiedziałeś? - brnąłem w to dalej kisnąc z rozbawienia.

- Bo Yoongi niejednokrotnie zostawił mi tam ślad. - mówił całkowicie poważnie, aż mnie zamurowało.

- Tae bez takich szczegółów. - zakryłem moją czerwoną piekącą twarz. Jednak to i tak nie przeszkodziło V w odkryciu bardziej pikantniejszych szczegółów.

- Nie mów mi, że Kook jest słaby w te klocki. - poruszył teatralnie brwiami. - Chyba że lubicie cały czas na misjonarza, po ciemku, a potem od razu lulu. - zaśmiał się, na co ja tylko pacnąłem go w głowę. - Ej!

- Znalazł się Tae, Bóg seksu i bad boy z dużym ego. - zrobiłem sarkastyczną minę.

- Nic nie poradzę na moją urodę. - przeczesał swoje włosy, na co tylko przewróciłem oczami. - Przy Yoongim mógłbym dojść od samego jego dotyku. Ach, nikt tak dobrze nie wkłada jak on. - rozmarzył się. - Opowiem Ci historię..

- Może lepiej nie. - przerwałem mu, będąc już i tak wystarczająco czerwony na buzi.

- Jak byliśmy na wycieczce to na plaży - no i już za późno. - wieczorem spacerowaliśmy sobie przy świetle gwiazd, było tak romantycznie. - Wyobraziłem sobie mnie i Kooka spacerującego wieczorem pod gołym niebem. Tylko ja i on, głucha cisza. - Jimin słuchasz mnie?

- Tak, tak. - przytaknąłem wyrywając się z transu.

- No i on mnie tak złapał za pupę, że aż jęknąłem. Spotęgowało to tylko to, że chwilę później, Yoon brał mnie na stojąco, pomiędzy skałami żeby nikt nie widział. - westchnął. - Uwielbiam jego spontaniczność. - aż rozdziawiłem buzię.

- Taehyung no! - krzyknąłem, na co on wybuchł śmiechem.

- Wybacz no, ale nasz związek taki jest, dynamiczny. A mi się to mega podoba. - wzruszył ramionami.

- Dobra, muszę się zbierać. - sięgnąłem po telefon widząc już 15:00. - Miejsca już masz załatwione, tylko proszę mi się tam nie ruchać na widowni, bo jeszcze się przez was pomylę. - zaśmiałem się jeszcze na odchodne, co mój przyjaciel od razu odwzajemnił. - Buźka Tae!

- No hej.

Gdy wychodziłem z budynku dobiegł mnie dźwięk telefonu.

- Gdzie jesteś kochanie?

- Już wyszedłem od Tae, ruszam w stronę sali ćwiczeń. Widzimy się za dziesięć minut. - odłożyłem telefon i popędziłem, by jak najprędzej znaleźć się na miejscu.

- Hejka wszystkim. - powiedziałem tak jakby do siebie, bo w sali jeszcze nie było nikogo. Poszedłem przebrać się do szatni, która była zaraz obok.

Po przebraniu się wyszedłem z szatni i zobaczyłem od razu Kooka, który już zaczął się rozciągać.

Dołączyłem do niego i tak właśnie zaczęliśmy przedwystępowy trening.

Po skończonych ćwiczeniach obaj byliśmy padnięci, także od razu wzięliśmy wspólnie prysznic i wskoczyliśmy do łóżka, tuląc się. Chcieliśmy się wyspać, w końcu jutro ważny dla nas dzień.

- Myślisz, że przyjdzie? - zapytałem.

- Nie wiem, sam wiesz w jakim jest stanie. - odpowiedział dłubiąc widelcem na talerzu. Jedliśmy właśnie wspólnie śniadanie. Dzisiaj nasz występ dzięki, któremu zapewnimy sobie jeszcze wiekszą popularność, chociaż myślami byliśmy gdzieś indziej.

- A jak się czuje? - zapytałem zmartwiony.

- Jak od miesiąca, czyli do dupy. - powiedział od niechcenia.

- Powinien spróbować zapomnieć o nim, żyć dalej, a nie się zadręczać. - rzekłem zaniepokojony.

- Gdyby to było takie proste.. - westchnął.

- Ależ jest Kookie! Nie można żyć czymś co było i już nie wróci! Trzeba się podnieść od dna i stanąć jeszcze silniej na nogi niż kiedykolwiek.

Chociaż ja i Kook to dokładnie wiedzieliśmy i mówiliśmy to już setki razy Namowi, on dalej nie potrafił się podnieść.

Kook mówił, że Nam był w innych związkach, ale po żadnym tak długo nie cierpiał. Zawsze już po tygodniu szedł znowu do klubu, aby wyrwać kogoś. W tym przypadku możnaby stwierdzić, że Joon zakochał się po uszy, a Jin w żadnym wypadku nie był dla niego zabawką.

- Już mu to mówiliśmy. - Kook westchnął. Podszedłem do niego i wtuliłem się w jego ramiona. - Mam nadzieję, że przyjdzie, jest dla mnie jak ojciec, którego nigdy nie miałem. - tuliliśmy się tak przez chwilę, po czym Kook nagle dodał. - A co z Jinem? Odezwał się, czy nadal brak jakichkolwiek wieści od niego?

- Niestety, ale nadal nic. - oderwałem się od niego, aby posprzątać. Kook chciał jak najlepiej dla swoich przyjaciół, ale nic nie mógł zrobić.

Codziennie widziałem, jak bardzo jest sobą zawiedziony. Zawsze z Namjoonem sobie nawzajem pomagali, a teraz nie było za bardzo jak tego dokonać.

- Zbierajmy się. - uśmiechnął się do mnie i zszedł ze stołka, na którym siedział.

Sala była pełna ludzi. Wszystkie miejsca zajęte, TaeTae oczywiście w pierwszym rzędzie wraz z Yoongim. Jak zawsze obściskiwali się, nie przejmując się nikim.

- Jak wyglądam? - zapytał Kook.

- Jak zawsze nieziemsko. - cmoknąłem go w policzek. - Ale ze mną wyglądasz jeszcze lepiej. - uśmiechnął się.

- Tak seksownie wygladasz, że najchętniej bym Cię schrupał tu i teraz. - szepnął mi do ucha, gdy to objął mnie od tyłu rękami.

- Czas ruszać kochany. Odbijemy sobie po występie. - puściłem mu oczko.

Nie powiem, bo stres zżerał mnie od środka. Jednak wiedząc że obok mnie jest osoba, przy której czuje się najlepiej, cały strach ulotnił się ze mnie i zastąpiło go szczęście.

Kończąc układ zauważyłem znajomą mi twarz. I albo mi się to przewidziało, albo to najszczersza prawda.

Cali zdyszani, mokrzy od potu, ukłoniliśmy się, jednak mój wzrok cały czas widniał w jednym punkcie.

- Jin.

Niedługo kończymy tę książkę i tak za długo już ją ciągnę. Miało być parę króciutkich rozdziałów, a zrobiła się z tego poważna książka magiczna jikooków.

Tak czy siak miłego dnia wszystkim życzę! ❤️

You are me, I am youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz