35. Wybacz mi mój paniczu.

139 8 2
                                    

Pov. Jimin

Po przebraniu się pobiegłem czym prędzej przed budynek.

- Jimin, co się stało? - Jungkook wybiegł za mną.

Rozejrzałem się, jednak nikogo nie zauważyłem.

- Był tam, napewno go widziałem. - powiedziałem załamanym głosem.

- Ale kto? - Kook stał jak wryty, nie wiedząc co powiedzieć.

Uklęknąłem na kolana z bezsilności. Miałem nadzieję, że się nie przewidziałem. Chyba oszalałem, myśląc, że tak nagle by się pojawił.

- Jimin, chodźmy do domu, to był ciężki dzień. - Kook kucnął obok mnie pocierając moje ramiona.

- Ja widziałem na widowni Jina. - spojrzałem na niego zaszklonymi oczami.

- Jak to Jina? - Jungkook pokiwał głową zaskoczony.

- No normalnie siedział i nas obserwował, jak tańczymy i śpiewamy. - powiedziałem nie do końca wierząc w to co ujrzałem.

- Jimin, uspokój się, przecież tak nagle by się nie pojawił na naszym występie. - powiedział Kook. - Chodźmy, przyjaciele już na nas czekają, oblejemy sukces, rozluźnisz się. - tak naprawdę chciał mnie uspokoić, bo wiedział, iż nieraz zdarzało mi się go widzieć nawet na ulicy.

Za namową Jungkooka wstałem i ruszyliśmy do jego wozu. Chłopak patrzył na mnie co najmniej jakbym zwariował, albo zobaczył kogoś kto już nie żyje.

Gdy wszedliśmy do apartamentu, wszyscy już tam byli wiwatując. Tae z Sugą i Namjoon, który siedział dalej przygnębiony. Nawet Hoseok przyszedł . Okazało się, że jest bardziej wyluzowany niż nam się wydawało.

Nie powiem, bo bardzo brakowało tam Jina, ale i tak cieszyłem się ze wspólnie spędzonego czasu z najbliższymi.

Zjedliśmy kawałek tortu, wczesniej zamówionego przez Kooka. Wypiliśmy po lampce szampana, w akompaniamencie śmiechów. Hoseok komentował co moglismy zrobić lepiej, w jego mniemaniu.

Suga tylko go uciszał, twierdząc że chyba jeszcze nie widział jak on tańczy, pokazując mu kilka dość smiesznych ruchów. Taehyung i tak twierdził, że to on ma najlepszego faceta, jakiego mógł sobie wymarzyć.

Pomimo wszystko nie może liczyć się z Kookiem i jego umiejętnościami, o których ja, co najważniejsze, tylko wiem.

Nagle zadzwonił dzwonek, co bardzo nas wszystkich zaskoczyło. Jungkook otworzył drzwi, a naszym oczom ukazał się nie kto inny jak wcześniej widziana przeze mnie postać.

- Jin! - wrzasnąłem, lecąc do chłopaka, od razu przytulając go. - Tak bardzo się martwiłem. Już się bałem, że mi się przewidziałeś. - odsunąłem się od niego, widząc że jego największe zainteresowanie stoi jak wryte, dalej w tym samym kącie.

- Ja też tęskniłem Chim Chim. - ścisnął mi policzek, uśmiechając się do mnie. - Przepraszam za zakłócenie waszej imprezy, nie spodziewałem się was tutaj wszystkich. - odparł, podając butelkę soju, gratulując nam występu.

- Wejdź, przecież wiesz, że jesteś zawsze u nas wile widziany. - powiedział Kook.

- Nie, może następnym razem. - odrzekł, odwracając się.

- Znowu uciekniesz jak tchórz?! - w końcu odezwał sie Nam, który patrzył sie tak jakby chciał cokolwiek wyczytać z jego zachowania.

A on? Po prostu wyszedł, bez słowa. Namjoon stał w bezruchu.

- No idź za nim debilu! - krzyknął Jungkook, który już miał dość tej napiętej sytuacji pomiędzy nimi.

Namjoon zerwał się z miejsca, biegnąc najszybciej jak potrafił. Jungkook zerwał się za nim, a w jego ślad poszedłem i ja.

You are me, I am youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz