17. Świetnie się bawisz?

184 17 2
                                    

Pov. Jimin

Następnego dnia obudziłem się u Tae, leżąc na łóżku, pośród pustych paczek. Wziąłem telefon i sprawdziłem godzinę, była już czternasta. Wczoraj do późna oglądaliśmy dramę. Najgorsze jednak było to, że Tae wybrał akurat gejowską, przy której beczałem jak bóbr.

Chłopaka już nie było, zostawił mi tylko kartkę, w której napisał, że musi odebrać Yoongiego z lotniska oraz, że klucze mam zostawić tam, gdzie zwykle.

Wstałem, ogarnąłem trochę, wyrzucając śmieci i ścieląc łóżko. Godzinę później byłem już u siebie. Wziąłem prysznic i wybrałem się na salę treningową. Napisałem do Jungkooka, ale ten po raz kolejny nie odpisał. Nawet nie byłem pewny, czy wogóle to czyta.

Zacząłem rozciąganie, gdy nagle dostałem wiadomość. Myślałem, że to Kookie, lecz pomyliłem się. Był to Tae, który napisał, że wybiera się dziś z Yoongim do tego klubu i czy nie chce jechać z nimi.

Nawet nie chciałem o tym słyszeć. Automatycznie odpisałem, że nie mam ochoty. Wiedziałem, że zrozumie.

Wyciszyłem telefon, aby już nikt mi nie przeszkadzał, wziąłem głęboki wdech i włączyłem muzykę. Oddałem się jej całkowicie, nie myśląc już o niczym.

Kiedy skończyłem było już późno. Za oknami całkowicie się ściemniło. Wziąłem telefon, aby sprawdzić godzinę. Zauważyłem masę wiadomości i nieodebranych połączeń. Wszystkie były od Tae. Martwiłem się, czy aby nic się nie stało.

- Odpisz głupku!

- Jeżeli zaraz nie odpiszesz, przyjadę po Ciebie!

- Przyjedź do klubu, natychmiast, Kook tu jest.

Ostatnia wiadomość ugrzęzła mi w gardle. Dla mnie nie miał czasu, a na umawianie się z innymi tak? Nie odpuszczę. Odpisałem Tae, że za pół godziny tam będe.

Gdy wchodziłem do pomieszczenia, wybijała już dwudziesta druga. Automatycznie zrobiło mi się słabo, co ja robię? Nie powinno mnie tu być, w końcu nic sobie nie obiecywaliśmy z Kookiem.

Spojrzałem na telefon, Tae napisał że siedzą tam gdzie ostatnio. Skoro już mu obiecałem, to nie będe robił z siebie głupka. Podszedłem do miejsca, gdzie ostatnio widziałem obściskujące się Taegi.

- Jimin, jesteś. - Tae od razu wstał do mnie i przytulił. - Pisałem, ale nie odpisywałeś, martwiłem się.

- Miałem wyciszony. - rzuciłem. - Cześć Yoongi. - uśmiechnąłem się do niego, zapominając o tym, dlaczego tak szybko tu pędziłem.

- Siemka. - machnął ręką. - Jest tam. - pokazał za nami na bar. Odwróciliśmy się obydwoje, ogarniał mnie strach. Nie siedział sam, ale na moje szczęście, był to tylko Namjoon.

- Jimin, nie załamuj się. - Tae potarł moją ręke. - Będzie wszystko dobrze.

- Nie pierdol, sam widzisz jak to wygląda. - odparł Yoongi. - Wolał przyjść tutaj, niż spotkać się z nim. - dodał. - Ja od razu napisałem Ci, gdy wróciłem.

Miał rację. Jednak był tutaj zamiast ze mną, nawet nie odpisał. Tae miał wczoraj rację, co ja sobie myślałem, że zmieni swój styl bycia dla mnie? Usiadłem, nie mogąc ogarnąć natłoku emocji.

- Patrz na to, co się z nim dzieje. - słyszałem jak przez mgłę.

- Mogłeś do niego nie pisać. - Yoongi krzyczał.

- Musimy go stąd zabrać. Zaraz nam tu zemdleje. - nie zdążył mnie złapać. - Jimin! - Tae za mną krzyczał, ale byłem jak w amoku.

Podszedłem do Kooka i go szturchnąłem. Ten odwrócił się w moją stronę zdziwiony.

You are me, I am youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz