34. Dowód prawdziwej miłości

145 9 6
                                    

Pov. Jin

Tego dnia nawet się nie zastanawiałem. Wiedziałem że znowu wyjdzie i nawet nie raczy powiedzieć mi gdzie, chociaż ja i tak już wiedziałem.

Byłem już spakowany, planowałem to od tygodni. Chociaż bałem się, to wiedziałem, że nie ma już odwrotu.

Gdy usłyszałem trzaśnięcie drzwi położyłem list na szafce nocnej i ruszyłem szybkim krokiem na dół.

Wyciągnąłem jeszcze uprzednio bagaż z rzeczami z szafy na mopy. To była świetna kryjówka, patrząc na to, iż porządkami w tym domu zajmowałem się ja.

Wziąłem z lodówki parę rzeczy, które mają mi posłużyć jako tako za przekąskę podczas podróży. Kawał drogi przede mną.

Jeszcze ostatni raz rozejrzałem się po pomieszczeniu, wzdychając. Ze łzami w oczach, wyszedłem z zamiarem nie wrócenia już do tego miejsca.

Myślałem nawet żeby powiedzieć o moim planie Jiminowi, jednak wstrzymałem się, wiedząc że może on powiedzieć wszystko Jungkookowi, a ten Namjoonowi.

Poszedłem w stronę stacji kolejowej, udając się później na wyznaczony peron.

Pogoda była typowo jesienna, leciał drobniutki kapuśniaczek, przed którym większość ludzi chowała się pod parasolami. Taka aura przywoływała dużo wspomnień, tych miłych, ale i tych najgorszych, o których nie do końca chcę się pamiętać.

Pocierając dłonie, siedziałem na jednej z ławek, gdy nagle przed moimi oczami ukazała się dobrze znana mi postać.

- Cześć Seokjinie, co słychać? - uśmiechała się w moją stronę. Widać, że chyba jest teraz szczęśliwa, co niestety nie mogę powiedzieć o sobie.

- Hej, dobrze, a co u ciebie? - przywdziałem uśmiech, chociaż w środku miałem ochotę płakać.

- A też dobrze, mogę się przysiąść? - poklepałem miejsce obok siebie, na co dziewczyna od razu zareagowała.

Siedzieliśmy w ciszy, aż nie przyjechał pociąg, który był celem mojej podróży.

- Widzę, że jedziemy w tym samym kierunku. - powiedziała. Puściłem ją przed sobą tak jak to robią prawdziwi dżentelmeni i ruszyłem szukać wolnego miejsca.

- Chodź, usiądziemy wspólnie. Powspominamy, pogadamy trochę hm? - spojrzała w moją stronę.

Szczerze mówiąc towarzystwo to było ostatnie czego teraz potrzebowałem.

- Wybacz, ale nie skorzystam. Może innym razem. - uśmiechnąłem się, aby nie myślała, że ją spławiam. Chociaż to właśnie miałem na myśli.

- O.. okej. - odwzajemniła mój uśmiech, chociaż już był chłodniejszy niż ten sprzed paru chwil. - W takim razie miłej podróży.

Gdy w końcu znalazłem wolny przedział usiadłem przy oknie myśląc o tym co mnie jeszcze dzisiaj spotka. Jakby to co dostałem od losu mi nie wystarczało.

Są ludzie, którzy mają aż nadstan problemów, ale u mnie to już cały ul złych następstw. Chcę już dojechać na miejsce.

Przymknąłem oczy, a oczywiście to co pierwsze ujrzałem od razu starałem się wyrzucić z głowy. Im bardziej próbowałem tym było tylko gorzej.

Dlatego też sięgnąłem po książkę, którą ostatnio zacząłem. Bo czemu jeszcze bardziej się nie dobić miłosnymi historyjkami?

Po godzinie drogi wysiadłem i ruszyłem polną dróżką w miejsce, które dokładnie znałem.

Pomimo tego, że już dawno tu nie byłem, to dużo się nie zmieniło. Same pola, lasy i kilka domów. Tego właśnie potrzebuję teraz najbardziej. Świętego spokoju.

You are me, I am youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz