Dzień dobry misie kolorowe :3
Kolejny rozdział,
Miłego czytania <3
Erwin pov
Podniosłem moje powieki rozglądając się wokół. Leżałem na łóżku, a pościel obok mnie była już zimna co oznaczało że Gregory musiał już wstać.
Podparłem się rękami krzywiąc się przy tym. Czułem jakby po moim ciele wczoraj przeszło stado słoni.
Jęknąłem chwytając się za brzuch. Udało mi się podnieść z łóżka. Byłem ubrany w spodenki do kolan, nie miałem na sobie koszulki.
Ruszyłem powolnym krokiem do salonu.
Wchodząc do pomieszczenia zauważyłem Carbonare, który siedział na kanapie obok Monthany, Dię i Sana oraz Doriana, którzy stali w kuchni i robili jedzenie, oraz Kui'a który gadał przez telefon (jak zwykle jebana katarynka).
-Um.. cześć.- rzekłem nieśmiało.
Wszyscy w pewnym momencie zwrócili na mnie spojrzenia. Czułem się trochę nieswojo.
Carbonara podniósł się z siedzenia i spojrzał na mnie krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Chyba mamy do pogadania..- podniósł jedną brew.
Natomiast ja swoje zmarszczyłem nie wiedząc o co mu chodzi.
-Później porozmawiacie..-rzekł Kui.
-Nie. Teraz. Wiedziałeś Erwin?- spytał makaroniarz.
-O co ci chodzi?- spytałem.
-Heidi zrobiła ci badania. W tym też badania krwi. Zauważyliśmy że coś jest nie tak. Na przykład jak przy tamtym napadzie gdy Dia kazał cię wypuścić wcześniej. Wtedy w Burgershocie.. - wyliczał.
Otowrzylem szeroko oczy zdając sobie sprawę że oni wiedzą. Rozjerzałem się wokół i każdy na mnie patrzył. Nawet Grzesiu który był zakłopotany tym że słucha naszych "nie zgodnych z prawem" rozmów o napadach itp.
Milczałem nie wiedząc co mam na to odpowiedzieć. Rozglądałem się rozkojarzony.
-Erwin!- usłyszałem po chwili gdy się ocknąłem z zamyślenia.
-Ja..-zacząłem ale nie mogłem nic z siebie wydusić.
-Wiedziałeś czy nie?!- spytał głośniejszym tonem Carbonara.
-Tak.- powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
-I nam nie powiedziałeś?!- spytał z wyrzutem.
-Nie chciałem was martwić i zawracać wam głowy..- westchnąłem.
-Nie chciałeś nas martwić?!- spytał sarkastycznie.- Kurwa jesteśmy rodziną! Mieliśmy prawo wiedzieć!
-Carbonara uspokój się.- rzekł Dorian.
-Nie kurwa nie będę spokojny! Okłamywał nas przez dłuższy okres czasu! Jak mam się uspokoić?!- krzyczał.
-Przestań mnie obarczać winą! Przepraszam że kurwa tak się stało! Nie powiedziałem wam bo ciągle jesteście zajęci! Cały czas napady, wyścigi i inne gówna! Myślałem że to moje życie, ale gdy nie zostało go dużo zrozumiałem że byłem zatracony. Gdy chciałem z kimś porozmawiać to każdy coś robił i mnie zlewał!- popatrzyłem się na nich oskarżająco. -więc nie mów mi Carbonara że to moja wina że wam nie powiedziałem!- krzyknąłem.
Brunet patrzył zaskoczony moim nagłym wybuchem.
-Gdybyś chciał to byś nam powiedział nie ważne co! No sory że staramy się zarobić abyśmy mogli jakikolwiek żyć!- warknął.
-Jakbyśmy nie mieli wystarczająco pieniędzy.- przewróciłem oczami.
-Nie wiem czy wiesz ale próbujemy uzbierać na samochód ekipowy!
-Który będzie u ciebie w garażu?- podniosłem brew.
-Nawet jeśli, to w czyimś musi być! Przestań mi teraz cokolwiek zarzucać bo to ty odjebałeś!
-Chłopacy uspokójcie się porozmawiamy o tym później.- wtrącił się Kui.
-Nie Carbonara ja nic nie zrobiłem! To wy zjebaliście! A przede wszystkim ty sam! Miałem cię za brata, a gdy zadzwoniłem aby ci powiedzieć byłeś strasznie zajęty. Jak zawsze, nie masz dla mnie czasu i odsuwasz mnie od siebie na rzecz jakiś jebanych wyścigów czy samochodów!
-To ty kurwa wolałeś się spotykać z Ewką niż z nami! Brałeś ją ze sobą wszędzie!- krzyknął.
-Nie możesz mi tego zarzucić. Zlewałem ją aby spotkać się z wami, aby robić razem napady! Nie odbierałem od niej! Tylko teraz żałuję bo to ona była przy mnie gdy nikogo od was nie było! Ona dzwoniła codziennie i pytala jak się czuje! Gdy miałem chujowy czas pocieszała mnie i zabierała w różne miejsca abym chodź przez chwilę poczuł się szczęśliwy! Może była suką i nas zdradziła. Ale to ona mnie podtrzymywała na duchu!
-Japierdole, przychodziła gdy było ci smutno bo dostałeś 25 tysięcy a nie 30?- parsknął makaroniarz.
-Carbonara!- warknął chińczyk.
-Nie! Była przy mnie gdy miałem dość tych wszystkich źle podjętych decyzji! Cokolwiek zrobiłem to było źle. Szykowałem plany, zbierałem ludzi, bronie! Robiłem wszystko co chcieliście, a jedyne co od was słyszałem to wyrzuty że mogłem zrobić lepiej! Siedziałem godzinami i myślałem co mogłem jeszcze poprawić!- warknąłem w jego stronę.
-A co mieliśmy cię chwalić na każdym kroku jak jakiegoś ośmio latka? Przestań się zachowywać jak dziecko bo ktoś na ciebie "nakrzyczał". Jesteśmy dorośli i musimy odpowiadać za swoje czyny!
-Ja byłem winny wszystkiemu! Zawsze to ja zjebałem!
-Bo może kurwa zjebałeś! Zastanów się dlaczego Will nie żyje?!
-Carbo!- odezwał się Dia.
-Przez ciebie nie żyje! Nie umiałeś kurwa zabrać ze sobą broni! Nie umiałeś mu pomóc!- krzyknął.
Patrzyłem na niego z niedowierzaniem że to powiedział. Łzy zebrały mi się w oczach ale je powstrzymałem przed wypłynięciem.
Zgarnąłem pospiesznie bluzę i założyłem buty wychodząc z mieszkania i trzaskając drzwiami.
Szedłem przed siebie nie zważając na ból który powstał w wyniku pobicia. Nie zważałem na pogodę która przepowiadała deszcz.
Słyszałem krzyk za sobą abym wrócił ale go zlałem.
Czułem się zraniony. Może nie powiedziałem im o chorobie, ale nie moja wina że Will nie żyje. Prawda?
A może gdybym rzeczywiście wziął wtedy broń, Will by żył? Może byłoby inaczej. Nie miałem broni bo spotykałem się z Monthaną..
Japierdole, on tam siedział i wszystko słyszał. Mam nadzieję że on nic nie wie..
Czy jeśli się dowie to odsunie się ode mnie? Na co mu ja? Dlaczego się ze mną zadaje? Przecież jestem nic nie znaczącym gangsterem który i tak umrze za około 2 miesiące.
Nie zauważyłem nawet gdy łzy zaczęły mi lecieć po twarzy.
Nie sądziłem że Carbonara doprowadzi mnie kiedykolwiek do płaczu..
Nie sądziłem że ktokolwiek to zrobi.
Mimo wszystko raczej nie pokazuję emocji. Staram się trzymać to w sobie.A tu chuj wszystko strzelił.
Zatrzymałem się przy jakimś pomoście łapiąc za barierkę. Zacisnąłem mocno na niej ręce aby się wyżyć w jakimś stopniu.
Krzyknąłem sfrustrowany kopiąc śmietnik obok..
Stałem na pomoście płacząc w bluzie i spodenkach. Nie miałem przy sobie nic, ale w sumie to mi nie przeszkadzało.
Po chwili gdy trochę się uspokoiłem usiadłem na ziemi skulony. Nie wiedziałem o ze sobą zrobić a w głowie miałem mnóstwo pytań a jedno przebiło się przez pozostałe:
Czy naprawdę will zginął przeze mnie?
CZYTASZ
I'm Alone ~ Morwin
Fanfiction"-W co ty się wplątałeś? Dlaczego to robisz?- spytał. -Co robię? -Okradasz banki, kasetki, samochody. Do tej pory mało ci udowodniono. Ale przyjdzie taki czas że cię złapią. Naprawdę chcesz tak żyć?- spytał zdenerwowany. -A co ci tak na mnie zależ...