24

3.1K 205 65
                                    

Erwin pov

Przetarłem twarz dłońmi. Byłem zmęczony całym tym dniem a na dodatek czułem ból głowy, a ręce mi drżały.

Prawdopodobnie to przez to że nie zażyłem leków przeciwbólowych.

Przez to że brałem tak często mocne środki chyba zacząłem się uzależniać..

To chyba nie dobrze, ale w końcu bez sensu mi się odzwyczajać. Dzięki tym tabletkom chodź trochę czuję się lepiej.

Na dodatek było mi niedobrze to prawdopodobnie przez ten wstrząs mózgu.

Kilkanaście minut później do sali wpadł Grzesiu. Był w mundurze, wyglądał na zmartwionego.

-Jak się czujesz? Capela mi powiedział i przyjechałem najszybciej jak umiałem..- powiedział siadając obok i łapiąc mnie za rękę.

-Um.. jest okej. To nic takiego.- skłamałem.

Patrzył na mnie sceptycznie.

-A może powiedziałbyś prawdę?- spytał przewracając oczami.

Spuściłem głowę aby nie musieć na niego patrzeć.

Brunet położył rękę na moim policzku i pogładził mnie po nim.
Przymknąłem oczy na ciepły dotyk.

-Erwin.. proszę nie okłamuj mnie.- szepnął.

Westchnąłem patrząc na niego niepewnie.

-Przepraszam.. po prostu i tak wystarczająco wszyscy się martwią.- odpowiedziałem cicho.

Monthana złapał delikatnie mój podbródek podnosząc go do góry abym patrzył mu w jego piękne brązowe oczy.

-Skarbie.. Wszyscy jesteśmy tu aby ci pomóc i cię wspierać. Musisz przestać się zadręczać sam i dać sobie pomóc.- westchnął.

Słysząc drugi raz te zdrobnienie moje serce biło szybciej. Uśmiechnąłem się delikatnie.

-Okej.. przepraszam.- odpowiedziałem ze skruchą.

Brunet również się uśmiechnął i ponownie pogładził mój policzek, a chwilę później przejechał kciukiem po moich wargach.

Przybliżył się do mnie pocałował mnie czoło, następnie w policzek i kącik ust. Aż w końcu nasze wargi się spotkały.

Podniosłem się i podparłem na łokciach aby czuć go bliżej, lecz ten mnie pchnął ponownie na łóżko i sam się przybliżył.

Trzymałem ręce na jego klatce piersiowej zaciskając pięści na materiale jego munduru.

Przedłużałem pocałunek jak najdłużej się dało lecz w końcu zabrakło na oddechu.

Monthana lekko się odsunął.

-Za co to było?- spytałem uśmiechając się.

-Za to że zrozumiałeś błąd i przeprosiłeś.- odpowiedział.- No i w sumie sam tego chciałem.- dodał szczerząc się.

-No to chyba od dzisiaj będę przepraszał ciągle.- zaśmiałem się, lecz po chwili lekko się skrzywiłem na ból głowy oraz przez mdłości.

-Co się dzieję?- spytał marszcząc brwi.

-To tylko lekkie nudności, zaraz mi przejdzie. To przez uderzenie w głowę.- starałem się lekko podnieść kącik ust.

-Poczekaj pójdę po lekarza, poda ci leki.- odparł i się podniósł wychodząc z sali.

Brałem głębokie wdechy aby się trochę opanować.

Po paru minutach przyszedł Grzesiu wraz z lekarzem.

I'm Alone ~ MorwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz