Ze względu na comeback Ateez, taki tytuł dzisiejszego shota ^^ "Not Too Late", czyli "Nie za późno" ;)
Na specjalne zamówienie
Zapraszam!
Przechodzę pomiędzy drapaczami chmur. Czuję się niesamowicie drobna wśród tak ogromnych budowli. Jest noc, ale czuć to tylko w powietrzu. Wszędzie palą się światła, a miasto właściwie, jakby nie patrzeć dopiero budzi się by zacząć nowe życie. W klubach pełno krzyków i muzyka włączona na pełną głośność. Wciąż - choć nadchodzi północ - jest wiele przechodnich. Grupy przyjaciół, starcy i zagubieni wędrowcy.
W końcu kieruję się w chyba najciemniejszy zakątek tej mieściny. Moja ulica mieszkalna jest pełna śmieci i nieodpowiednich w owym miejscu osób. Jednak przyśpieszam kroku, by na pewno żaden okoliczny nie zauważył wędrującej dwudziestolatki, w dodatku - jakby tego było mało - samej wśród tak wielkiego tłoku. Co chwilę obracam się dla pewności, że nikt, ale to nikt nawet liść nie idzie za mną. Wszelako, za którymś razem widzę postać idącą krok w krok za mną. Tym bardziej, zaczynam biec, ale bez skutku.
Zakapturzony mężczyzna łapie mnie za dłoń, a drugą zakrywa mi usta i przeciąga do ściany. Jest cholernie wysoki i wydaje się dość przystojny, natomiast kiedy światło latarni pada na jego twarz, widzę tylko pełno blizn, ale nie tylko. W niektórych przypadkach wystarczy spojrzeć na twarz i zauważyć towarzyszące kilka promili alkoholu.
- Co taka śliczna, mała dziewucha jak ty, robi sama w tak wielkim, pełnym niespodzianek mieście? - mamrocze coś, kołysząc się. Jego oddech mógłby zatruć każdego kto wejdzie mu w drogę.
- Odejdź ode mnie. Nie potrzebuję pomocy. - Próbuję wyrwać się z uścisku.
- Nie szarp się! - Pada wiele obelg w moją stronę. - Chodź, nie pożałujesz.
- Pomocy! Zostaw mnie kretynie, bo nie wiele będziesz mógł powiedzieć na komendzie. - drę się, lecz ten tylko parska głośno.
- Naiwna idiotka. - Uśmiecha się szeroko. - Nie drzyj się, bo sobie gardło zedrzesz.
- Nie nazywaj mnie idiotką. - Widzę, że za jego plecami pojawia się chłopak. Pokazuje, bym się nie odzywała. - Słuchaj. Ty mnie zostawisz, a ja w zamian nie zadzwonię po pomoc. Zgoda?
- Tępa dziewczynka. - Marszczy brwi.
- Nigdzie z Tobą nie pójdę. Śnij sobie dalej. - Chłopak wolnym krokiem zbliża się do pijanego. Ten tylko perfidnie uderza mnie dłonią w twarz. Zaciskam pięści z bólu, aż knykcie bieleją. Upadam z hukiem na ziemię i uwalniam cichy jęk.
Po chwili leżenia, nietrzeźwy zaczyna kopać nogą w mój brzuch, ale trafia również w ramię. Raz za razem, wydaje się coraz to mocniejszy.
- Nigdy nie zadzieraj ze mną. - Pluje na podłoże i dodaje jeszcze jedno uderzenie.
Widzę tylko jak pijany upada na ziemię. Prawdopodobnie tajemnicza postać zadała cios, jednak nic nie widzę. Mrużę oczy, ale nic z tego. Chłopak podnosi mnie i okrywa kurtką. Czuję tylko jego unoszącą się klatkę piersiową. Gdzieś idziemy. Chcę się odezwać, by powiedzieć gdzie ma się kierować, ale sen bierze górę.
Otwieram lekko powieki. Po chwili całkowitego niekojarzenia, orientuję się, że znajduję się w obcym pomieszczeniu. W dodatku, kiedy spoglądam na ciało, jest okryte kocem. Zsuwam go z siebie i próbuję się podnieść. Niestety obolałe ciało, siniaki i rany nie pozwalają się ruszyć. Syczę z bólu.
- Zaczekaj, nie ruszaj się. - Chłopak podchodzi do mnie. - Zapewne wiele nie pamiętasz, ale spokojnie, u mnie możesz być bezpieczna. - wyjaśnia.
Kiwam głową na znak, że rozumiem i zaczynam baczniej przyglądać się osobie, która - jak wynika z sytuacji - przygarnęła mnie do swojego domu. Mężczyzna jest cholernie wysoki i umięśniony. Czarne jak smoła włosy i bursztynowe oczy sprawiają, że mam motylki w brzuchu. Chłopak zauważa mój wzrok na sobie i delikatnie się uśmiecha, a ja czerwienię się.
- Możesz zostać tu dopóki nie wyzdrowiejesz w pełni. - Spogląda na moje ramię. Jest poturbowane. - Mogę? - Wskazuje palcem na moją bluzkę. Wiem, że muszę się zgodzić. Chce mi pomóc.
Powoli ściągam ubranie, a chłopak idzie do kuchni po maź. Kiedy już wraca, gapię się na niego, jakby świat nie istniał, a tylko on.
- Nie wątpię, że teraz może zaboleć. - Moczy dłoń w miksturze.
- W porządku. - Odchylam głowę do tyłu, by nie patrzeć na zaschniętą krew.
Po chwili czuję zimne dłonie na sobie. Wzdrygam się, a on to zauważa.
- Przepraszam. - Szepcze prawie niesłyszalnym głosem.
Sunie delikatnie palcami po moim ramieniu. Przez moment mam gęsią skórkę. Jednak po chwili maź zaczyna rozgrzewać i czuję ulgę. Jest tak blisko, że czuję jego oddech na swojej skórze. Dzieli nas zaledwie kilka centymetrów. Po kilku długich, ciągnących się w nieskończoność minutach chłopak odsuwa się ode mnie.
- Właściwie, jak masz na imię? - pytam go, patrząc w jego pełne magii oczy.
- Yunho. Jeong Yunho. - Chwyta mój wzrok i w jego oczach coś zaczyna lśnić. Ma bardzo łagodny wzrok, a na jego oczy mogłabym gapić się, aż zabrakłoby mi czasu.
- Cora. - Uśmiecham się.
Od autorki:
Dziękuję osobie oznaczonej powyżej za wspaniały pomysł <3
Dziękuję również
Za codzienną dawkę uśmiechu i motywacji, Love u!
A teraz informacja. Prawdopodobnie, przez najbliższy tydzień (od wtorku do soboty bodajże) nie będę aktywna na wattpadzie, bo wyjeżdżam z rodziną. Mówię, prawdopodobnie, bo nic pewnego jeszcze.
Miłego weekendu kochani!
YOU ARE READING
ATEEZ- One Shots
FanfictionTak jak w tytule, czyli One Shoty z Ateez. W głównych rolach członkowie zespołu i bohaterka. Shoty nie mają ze sobą powiązania, chyba że są podzielone na części. Zapraszam do czytania <3 Okładka stworzona przez @army_bts_joss_7 ; ) UWAGA! W niek...