#37 | Okey, I like you, Hongjoong (part 2)

21 4 5
                                    

INFO: "Okey, I like you, Hongjoong" to druga część rozdziału "I don't like you, Hongjoong".

Pierwszą rzeczą, jaką dostrzegam po otwarciu oczu to białe ściany. Pierwsza myśl,  jaka mnie nawiedza to taka, że chyba ktoś ma obsesję na punkcie białego koloru. Następnie uświadamiam sobie, że jestem w szpitalu. Obraz jest lekko rozmazany. Obok mnie porusza się jakiś obiekt.

Próbuję przekręcić się na drugi bok, ale jedyne co czuję to ostry ból. Ból, który przeszywa okolice brzucha i klatki piersiowej. Podnoszę delikatnie kołdrę i dostrzegam bandaż owinięty dookoła mojej talii. Nagle wszystko w jednej sekundzie mi się przypomina. Hongjoong leżący na podłodze, spluwa, strzał, aż ostatecznie ciemność.

Obiekt ponownie się porusza, a mnie wyostrza się wzrok i wytrzeszczam oczy. Na łóżko siedzi wcześniej wspomniany chłopak. Zrywam się, nie zważając na ból i zarzucam ramiona na szyję mężczyzny. Czuję jak po moim policzku spływa pojedyncza łza. Potem kolejna i kolejna, aż w końcu zaczynam szlochać.

- Połóż się, jestem obok. - Kładzie dłonie na moich łopatkach i pomaga mi powrócić do pozycji leżącej. Krzywię się z powodu bólu. Następuje chwila ciszy.

Coś jest na rzeczy. Hongjoong dziwnie szuka oczami jakiegoś punktu zaczepienia unikając mojego wzroku. Doskonale wiem, co to znaczy. Znam go na wskroś. Niczego nie jest w stanie przede mną ukryć. Za każdym razem, kiedy chciał coś powiedzieć, ale się bał, wówczas jego twarz stawała się prawie niezauważalnie różowa. Zaczynał wbijać paznokcie we wnętrza dłoni i przygryzał policzek od środka. Nie myląc się ani trochę, orientuję się, że jego policzki nabierają czerwonego koloru i zanim cokolwiek zdążyłem zrobić, ten zaczyna nawijać.

- Wiesz, jak się bałem? Kurwa, widziałem tę bezkresną plamę krwi i o mało nie zszedłem z tego świata. Nie rób mi tego więcej.

Przysuwa dłoń do mojej i splata nasze palce. Spoglądam w tamtą stronę lekko zdziwiony zaistniałą sytuacją. Chłopak natychmiast się odsuwa.

- Przepraszam. - Mruczy coś pod nosem.

- W porządku. - Sięgam po jego nadgarstek i łączę nasze dłonie.

- Stary, nie wiem jak mam Ci to powiedzieć - rzuca - Od czego mam zacząć?

- Może od początku? - Uśmiecham się szeroko. Usłyszawszy to, chłopak żachnął się na moment.

- Wooyoung, ja nie wiem, co bym bez Ciebie zrobił. Wiesz... - Przełyka z wysiłkiem ślinę. Przerywa na chwilę, pozwalając sobie na uregulowanie niespokojnego oddechu. Kiedy zaczyna kontynuować, przerywam mu.

- Wiem. - Spogląda na mnie i na moment nasze oczy się spotykają.

- Nieprawda. - Wdech, wydech.

- Prawda.

Uśmiecha się już trochę bardziej, po czym schyla się o muska wargami te należące do mnie. Pocałunek nie trwa długo. Hongjoong niemal natychmiast odsuwa się i czar pryska.

- Cholera, przepraszam, nie powinienem...

- Ależ powinieneś. - Podnoszę się na dłoniach i zamykam pustą przestrzeń pomiędzy nami. Tym razem to ja go całuję.

Chłopak kładzie dłoń na moich plecach i przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie. Nigdy się nie całowaliśmy. Ja się w ogóle nigdy z nikim nie całowałem. Siedzimy w tej pozycji trochę dłużej niż za pierwszym razem. Z sekundy na sekundę coraz odważniej. Kiedy Hongjoong się odsuwa, opiera czoło o moje i uśmiecha się szeroko. Teraz obydwaj się szczerzymy.

Nawet nie wiedziałem do tej pory, że tak bardzo tęskniłem za tym uśmiechem. Za tym poczuciem bezpieczeństwa. Za świadomością, że nie jestem na tym świecie sam. Że jest osoba, która mnie złapie, gdy zacznę upadać.


Od autorki:

Obiecana druga część!

Krótka jak diabli, ale ja już tak chyba mam ;)

Wakacje się kończą, a co za tym idzie to również koniec pomysłów do dalszej twórczości. Kocham to, że piszę i nie pozwolę temu odejść. To jedno z niewielu wyjść, które mnie wewnętrznie regenerują. Jeśli więc ktoś ma pomysł, albo wstępny zarys pomysłu do historii, którą chciałby, abym opowiedziała, przyjmę go z otwartymi ramionami i uśmiechem na twarzy. Może to być nawet największa głupota, pomysł od czapy. Z ogromną przyjemnością postaram się stworzyć z tego coś z sensem ;)

Pamiętajcie jednak: Każdy koniec to nowy początek.

Koniec wakacji to początek (przynajmniej dla mnie) nowego rozdziału w życiu.

Koniec pomysłów do historii to początek (być może) do przejścia przez barierę, która uniemożliwia naszą pomysłowość.

Mamy szansę, tak jak co roku, zakończyć coś, co nie było dla nas odpowiednie, a zacząć próbować szukać tego, co jednak będzie. Co zaszkodzi spróbować? W dodatku, niekoniecznie wyznacznikiem "końca" muszą być wakacje. Może to być każdy okres w roku, który uznasz za odpowiedni. Nie bój się tego. Co masz do stracenia?

Miłego dnia/wieczoru!

ATEEZ- One ShotsWhere stories live. Discover now