Opowiem Wam pewną historię, która być może niejednego doprowadzi do łez, inny zacznie się śmiać, a jeszcze kolejny po przeczytaniu tego zdania stwierdzi, że to nie dla niego i po prostu przestanie czytać. Myślę jednak, że to, co przeczytacie w jakimś stopniu będzie w stanie zmienić Wasz sposób postrzegania tych i innych sytuacji.
Pierwszy raz kiedy ojciec uderzył mnie w policzek, miałem siedem lat. To nie tak, że wcześniej tego nie robił, ale to był ten pierwszy raz kiedy dostałem w twarz. Wierzycie mi, bądź nie, ale do pewnych rzeczy można przywyknąć. Zazwyczaj, kiedy dochodziło do sprawiania bólu fizycznego matka udawała, że nie widzi i nie słyszy, a rodzeństwo już dawno wyprowadziło się daleko stąd. Ojciec potrafił mnie kopać i wydzierać się na całe gardło, bo dokładnie tak samo robili jego rodzice. Żadne to wytłumaczenie, ale taka jest rzeczywistość. Za każdym razem, kiedy mama próbowała załagodzić sytuację, jej również nie żałował.
Pewnego dnia, mając osiem lat zapytałem matkę, dlaczego po prostu się nie wyprowadzimy, odpowiedziała tylko:
- Mingi, to wcale nie jest takie proste. To twój tata i mój mąż. Kocha nas, to dobry człowiek, ale czasami nie potrafi inaczej. Wiesz, że skoczyłby za nami w ogień, gdyby coś się działo?
- Sam by nas do tego ognia wepchnął, gdyby była taka okazja! Nie widzisz, że robi Tobie krzywdę? Mnie robi krzywdę? A gdyby ktoś z zewnątrz się o tym dowiedział?
Zamilkła wtedy i wyszła z pokoju. Następnego dnia zachowywała się tak, jakby ta krótka wymiana zdań w ogóle nie zaszła.
Doskonale wiedziałem, że przez te wszystkie lata policja nieraz zawitała w naszym domu, ale zawsze udawało się zmyślić, że rzekomo wszystko jest w porządku, dokładnie tak jak być powinno w kochającej rodzinie.
W gruncie rzeczy w domu nic mi nie brakowało, prócz miłości. Gdzie całus na dobranoc? Gdzie motywujący uśmiech? Wszystko skryte za butelkami od alkoholu. Aby nie narazić się na jakiekolwiek zaczepki, należało robić dobrą minę do złej gry. Z tego składało się całe moje dzieciństwo.
Zaraz po moich dziesiątych urodzinach zaczynała się szkoła. Wybierałem się właśnie na lekcje, ale wychodząc zapomniałem jednego podręcznika. Zawróciłem szybko do domu, by zabrać książkę, ale zatrzymał mnie ojciec.
- Do cholery jasnej, czy możesz już wyjść? Po co trzaskasz tymi drzwiami? - Popchnął mnie i upadłem na schody. Zdarłem nadgarstek, a kiedy strzepnąłem piasek z czoła i włosów poczułem, że coś jest nie tak. Spojrzałem na rękę i już wiedziałem, że mam rozbitą głowę. Zapewne nie poważnie. Ale jednak.
Wybiegłem z podwórka i skierowałem się w lewo. Poczułem na sobie czyjś wzrok. Obróciłem się w obawie, że ojciec chce powtórzyć sytuację, ale wtedy dostrzegłem dziewczynkę. Chyba w moim wieku. Gapiła się przez sekundę i nim się obejrzałem stała przede mną.
- Wszystko w porządku?
Nie odpowiedziałem, bo bałem się, że mój głos może się załamać. Jedyne, co udało mi się zapamiętać tamtego dnia, to te piękne, prawie czarne oczy.
- Chodź, pójdziemy razem. Będzie nam raźniej.
Tak właśnie zaczęła się moja przyjaźń z Trixie.
Od tamtego momentu, kiedy zaproponowała mi swoje towarzystwo, każdy kolejny dzień spędzałem z nią. Miała przepiękny dom i wspaniałych rodziców. Była jedynaczką.
Jej lśniące atramentowe włosy, malutki nos, idealne usta i delikatny głos sprawiały, że coś ciepłego rozlewało się w moim sercu. Za każdym razem, kiedy ją widziałem na jej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech.
Przez te wszystkie lata nasza przyjaźń stawała się coraz silniejsza. Trixie wiedziała jak wygląda moja codzienność w otoczeniu rodziny, a ja wiedziałem, czego się najbardziej bała. Mało tego, zawsze potrafiła mnie zaskoczyć. Kiedy już myślałem, że wszystko o niej wiem, ta mówiła mi o czymś nowym.
Pewnego dnia, gdy oboje mieliśmy już po siedemnaście lat, powiedziałem jej coś, co w tamtej chwili przyszło mi na myśl:
- Wiesz, w rodzinie to zawsze ja byłem tą kartką w zeszycie, którą jak próbowałeś ładnie i delikatnie urwać, zawsze przerywała się w połowie. Matka była tymi nieudolnymi rękoma. Próbowała, ale nigdy nie wychodziło jak powinno. Dopiero w wieku szesnastu lat mogłem w pełni polegać na sobie, chociaż przez cały ten czas i tak musiałem radzić sobie sam. Być może to głupie porównanie, ale tak się właśnie czułem.
Spojrzałem na nią i dostrzegłem łzy w jej ślicznych oczkach. Oparła głowę na moim ramieniu, a ja pocałowałem ją w czubek głowy. To jedno z wielu pozytywnych wspomnień, które zapamiętałem.
Po długich minutach błogiej ciszy, Trixie uniosła delikatnie głowę i spojrzała na mnie.
- To, co mówisz, wcale nie jest głupie. Świat zesłał nam te trudne chwile po to, abyśmy mogli docenić te najpiękniejsze, Mingi - Wyszeptała prawie niesłyszalnie.
Wtedy pocałowałem ją po raz pierwszy. Oddała pocałunek. Położyła dłoń na moim karku, a ja głaskałem ją po plecach. Kiedy zabrakło nam powietrza, odsunąłem się delikatnie i uśmiechnąłem się. Ona również się uśmiechała. Zamknąłem ją w swoich ramionach i przez długie godziny nie puszczałem. Bałem się, że jeśli puszczę, więcej nie będę miał szansy, by ponownie trzymać ją w uścisku.
Wiecie czym jest światełko w tunelu? To nadzieja. Nadzieja na lepsze, cokolwiek to oznacza. W tamtym momencie uświadomiłem sobie, że świat dał mi szansę na szczęście i wiedziałem, że więcej takich mogę już nie mieć. Zatrzymałem więc to szczęście na zawsze.
Kilka lat później, kiedy skończyliśmy studia i mieliśmy trwałą pracę, zamieszkaliśmy razem. Nigdy więcej nie zobaczyłem rodziców. Nie pożegnałem się. Nie potrzebowałem tego, a oni na pewno nawet nie zauważyli mojego zniknięcia. Możecie pomyśleć, że to oklepany sposób na życie. Ale ja nie potrzebowałem niczego więcej, niż tej kobiety u swojego boku.
Od autorki:
Mam wrażenie, że trochę to długie.
Ale trudno.
Obiecałam, że będą dłuższe, to coś tam skleiłam.
Od dłuższego czasu jakoś mi to pisanie nie szło, ale chyba po ciut dłuższej przerwie, powyższa praca wcale nie wydaje się taka zła.
Zainspirowałam się książką pt. "It ends with us", którą dostałam na urodziny od najcudowniejszej osoby, jaka chodzi po tej Ziemi. Nie zmieniaj się, aniołku. Sprawiłaś, że moje życie obróciło się o 180°, ale w tę pozytywną stronę.
Cudowna lektura. Polecam z całego serca.
Trzymajcie się cieplutko, korzystajcie z wakacji, pogody i beztroskich chwil <3
YOU ARE READING
ATEEZ- One Shots
FanfictionTak jak w tytule, czyli One Shoty z Ateez. W głównych rolach członkowie zespołu i bohaterka. Shoty nie mają ze sobą powiązania, chyba że są podzielone na części. Zapraszam do czytania <3 Okładka stworzona przez @army_bts_joss_7 ; ) UWAGA! W niek...