#16 | The Leaders pt. 3

10 4 15
                                    

Ostatnia część "The Leaders" Będzie się działo, więc zapraszam!

'Czarne Owce'

     Całą gromadką kierujemy się w stronę miasta. W końcu dochodzimy do skromnej budki z lodami.

- Tu są najlepsze lody, jakie w życiu jadłem. - Uśmiecha się Hwa.

     Podczas gdy Yeosang zamawia osiem porcji ( bo przecież najłatwiej jest wrobić w to przyjaciela), ja rozglądam się dookoła i podchodzę do stawu. Ktoś łapie mnie za rękę.

- Cześć śliczna. - Szczerzy się. - Chodź, zabiorę Cię gdzieś. - Szarpię się.

- Zostaw mnie, czego kurna chcesz? - Uderzam go w policzek...

- Miti, chcesz z czekoladową polewą? Miti... - Seonghwa się obraca.

- Chryste, gdzie ona jest. - Wzdycha. - Miti! - Zatacza kółka wypatrując zguby.

- Seonghwa! - krzyczę.

     Mężczyzna ciągnie mnie w stronę wozu, zakrywając moją twarz dłonią. Nie mam z nim szans. W aucie czeka jeszcze kilku dobrze zbudowanych mężczyzn.

     Napotykam wzrok Seonghwy, który wytrzeszcza oczy.

- Miti! - Biegnie w moją stronę. - Zostawcie ją! - Drze się na całe gardło. Mingi chwyta go za nadgarstek.

- Hwa, zostaw. To Czerwone Kruki. Sam nie dasz rady. - Trzyma jego bluzkę.

- Spokojnie, odbijemy ją. - Uspokaja go Hong. - Obiecuję, odbijemy. Pożałują, że się urodzili.

'Seonghwa' W placówce

     Krążę po całym pomieszczeniu trzymając się za włosy.

- Co ja narobiłem! Dlaczego się zgodziłem?! - Chodzę niespokojnie.

- Nie Twoja wina. - Odpowiada Yunho. -Odbijemy ją, rozumiesz?

- Zaczną żałować, że ją dotknęli. - Wchodzi do pokoju Joong. - Mam już nawet plan, w jaki sposób tego pożałują.

- To znaczy? - Podchodzi do nas Wooyoung.

- Wiemy, gdzie są. Przecież daliśmy Miti chip, na samym początku naszej znajomości. - tłumaczy.

- Myślisz, że są tacy głupi, by jej nie przeszukać? - unosi się Yeosang.

- Tak. Właśnie tak myślę. - Pokazuje lokalizację Miti na telefonie. - Za 10 minut jesteście tu wszyscy zwarci i gotowi do działania.

- Tak jest. - odpowiadają wszyscy równym chórem.

     Chłopcy kierują się do łazienek, a ja zostaję na moment z Hongiem.

- Dziękuję, Joong. - Odzywam się.

- Podziękujesz mi, jak wszystko pójdzie zgodnie z planem. - Klepie mnie po ramieniu.

'Miti' U Czerwonych Kruków

     Siedzę w maleńkim pomieszczeniu pełnym żywych organizmów, głodna i cała lodowata. Od kilku godzin bez pokarmu, kropli wody, ani toalety. Cały czas myślę, o tym jak wielki błąd popełniłam wychodząc na zewnątrz. Wciąż wyobrażam sobie, jak Hwa martwi się i obwinia o całe to zdarzenie. Na samą myśl mam łzy w oczach.

     Słyszę głos otwierającej się kratki.

- Wypuść mnie, ty idioto! Co żeś narobił! Wolę nie wiedzieć, jak będziesz wyglądał po spotkaniu z Seonghwą! - krzyczę.

     Mężczyzna schodzi po schodach kręcąc kluczem na palcu.

- No witam. - Uśmiecha się.

     Następnie uderza mnie w twarz. Rozszerza uśmiech, gdy się krzywię.

- Długo jeszcze będziesz tak krzyczeć? - pyta. - Troszkę mi już uszy pękają.

- Tyle, aż ogłuchniesz do całości. - odpowiadam krótko.

     Kopie mnie kilka razy w brzuch, a ja zwijam się z bólu. Syczę, a ten wychodzi z - jaki nie trudno się domyśleć - piwnicy.

     Siedzę tutaj niezliczoną ilość czasu. Nie ma światła dziennego, ani dosłownie niczego. Pusto i głucho.

     Nagle, dość niespodziewanie słyszę strzały dobiegające z zewnątrz. Od razu na myśl przychodzi mi Seonghwa. Czyżby zjawił się na ratunek?

'Seonghwa'

- Na ziemię i ani kroku więcej! - krzyczę - Jeden ruch, a kulka wyląduje w twoim łbie! - zwracam się do jednego.

     Chłopcy rozbiegają się po całym pomieszczeniu. Każdy jest gdzieś indziej, nie ma opcji na ucieczkę. Nie tak łatwo. Pożałują, że zadarli ze mną. Z nami.

- Ręce za głowę i nie ruszać się. - Na celowniku mam lidera. - Ja biegnę poszukać Miti, a wy zajmijcie się resztą. - Wyrywam mu klucz, lecz nie wiem wciąż gdzie ona jest.

     Przeszukuję każdy kąt. Wszędzie już byłem, nigdzie nie pasuje klucz. W końcu dostrzegam na końcu korytarza ostatnie możliwe drzwi. Biegnę tam, a o dziwo one są otwarte. Wciąż jestem ostrożny, z bronią w ręku. Widzę schody. Kieruję się tam i słyszę krzyk. Krzyk kobiety. To ona.

     Otwieram kratkę i widzę ją. Siedzi skulona, cała zimna, roztrzęsiona. Zbiegam po schodach.

- Miti, to ja Seonghwa! - Delikatnie podnoszę ją. Nie ma siły. - Zaraz Cię stąd zabiorę.

- Seonghwa... - Szepcze coś do ucha. - Jesteś... - Biorę ją na ręce, wspinam się po schodach i próbuję wydostać się stąd jak najszybciej.

- Jestem. - Spływają jej łzy po policzkach. Ocieram je.

     Wracam, tym razem z Miti na rękach do pomieszczenia, gdzie zostawiłem chłopaków.

- Po wszystkim, Hwa. - odzywa się Hongjoong cały w kurzu i delikatnie brudny.

     Wszyscy powybijani, co do jednego. Wszędzie pełno krwi i śladów od strzałów. Lecą mi łzy szczęścia. Wszyscy są cali. Ja, chłopcy i Miti.

- Dziękuję Wam tak bardzo... - Opuszczam broń na ziemię. - Zaczekaj Miti.

     Podbiegam do chłopaków i każdego po kolei ściskam w ramach podziękowań.

- Dobra robota, kochani. - Mówi Jongho.

     A ja z powrotem przytulam drobne ciało, jeszcze osłabionej Miti.

- Mój Seonghwa. - Kładzie ręce na moim karku. 

Od autorki:

Koniec tego shota, oczekujcie na kolejne.

Zgodnie z obietnicą, podziękuję ten ostatni raz

_Alexandretta_

Po prostu wielkie DZIĘKUJĘ!

Miłego dnia <3

ATEEZ- One ShotsWhere stories live. Discover now