Ostatnia część "The Leaders" Będzie się działo, więc zapraszam!
'Czarne Owce'
Całą gromadką kierujemy się w stronę miasta. W końcu dochodzimy do skromnej budki z lodami.
- Tu są najlepsze lody, jakie w życiu jadłem. - Uśmiecha się Hwa.
Podczas gdy Yeosang zamawia osiem porcji ( bo przecież najłatwiej jest wrobić w to przyjaciela), ja rozglądam się dookoła i podchodzę do stawu. Ktoś łapie mnie za rękę.
- Cześć śliczna. - Szczerzy się. - Chodź, zabiorę Cię gdzieś. - Szarpię się.
- Zostaw mnie, czego kurna chcesz? - Uderzam go w policzek...
- Miti, chcesz z czekoladową polewą? Miti... - Seonghwa się obraca.
- Chryste, gdzie ona jest. - Wzdycha. - Miti! - Zatacza kółka wypatrując zguby.
- Seonghwa! - krzyczę.
Mężczyzna ciągnie mnie w stronę wozu, zakrywając moją twarz dłonią. Nie mam z nim szans. W aucie czeka jeszcze kilku dobrze zbudowanych mężczyzn.
Napotykam wzrok Seonghwy, który wytrzeszcza oczy.
- Miti! - Biegnie w moją stronę. - Zostawcie ją! - Drze się na całe gardło. Mingi chwyta go za nadgarstek.
- Hwa, zostaw. To Czerwone Kruki. Sam nie dasz rady. - Trzyma jego bluzkę.
- Spokojnie, odbijemy ją. - Uspokaja go Hong. - Obiecuję, odbijemy. Pożałują, że się urodzili.
'Seonghwa' W placówce
Krążę po całym pomieszczeniu trzymając się za włosy.
- Co ja narobiłem! Dlaczego się zgodziłem?! - Chodzę niespokojnie.
- Nie Twoja wina. - Odpowiada Yunho. -Odbijemy ją, rozumiesz?
- Zaczną żałować, że ją dotknęli. - Wchodzi do pokoju Joong. - Mam już nawet plan, w jaki sposób tego pożałują.
- To znaczy? - Podchodzi do nas Wooyoung.
- Wiemy, gdzie są. Przecież daliśmy Miti chip, na samym początku naszej znajomości. - tłumaczy.
- Myślisz, że są tacy głupi, by jej nie przeszukać? - unosi się Yeosang.
- Tak. Właśnie tak myślę. - Pokazuje lokalizację Miti na telefonie. - Za 10 minut jesteście tu wszyscy zwarci i gotowi do działania.
- Tak jest. - odpowiadają wszyscy równym chórem.
Chłopcy kierują się do łazienek, a ja zostaję na moment z Hongiem.
- Dziękuję, Joong. - Odzywam się.
- Podziękujesz mi, jak wszystko pójdzie zgodnie z planem. - Klepie mnie po ramieniu.
'Miti' U Czerwonych Kruków
Siedzę w maleńkim pomieszczeniu pełnym żywych organizmów, głodna i cała lodowata. Od kilku godzin bez pokarmu, kropli wody, ani toalety. Cały czas myślę, o tym jak wielki błąd popełniłam wychodząc na zewnątrz. Wciąż wyobrażam sobie, jak Hwa martwi się i obwinia o całe to zdarzenie. Na samą myśl mam łzy w oczach.
Słyszę głos otwierającej się kratki.
- Wypuść mnie, ty idioto! Co żeś narobił! Wolę nie wiedzieć, jak będziesz wyglądał po spotkaniu z Seonghwą! - krzyczę.
Mężczyzna schodzi po schodach kręcąc kluczem na palcu.
- No witam. - Uśmiecha się.
Następnie uderza mnie w twarz. Rozszerza uśmiech, gdy się krzywię.
- Długo jeszcze będziesz tak krzyczeć? - pyta. - Troszkę mi już uszy pękają.
- Tyle, aż ogłuchniesz do całości. - odpowiadam krótko.
Kopie mnie kilka razy w brzuch, a ja zwijam się z bólu. Syczę, a ten wychodzi z - jaki nie trudno się domyśleć - piwnicy.
Siedzę tutaj niezliczoną ilość czasu. Nie ma światła dziennego, ani dosłownie niczego. Pusto i głucho.
Nagle, dość niespodziewanie słyszę strzały dobiegające z zewnątrz. Od razu na myśl przychodzi mi Seonghwa. Czyżby zjawił się na ratunek?
'Seonghwa'
- Na ziemię i ani kroku więcej! - krzyczę - Jeden ruch, a kulka wyląduje w twoim łbie! - zwracam się do jednego.
Chłopcy rozbiegają się po całym pomieszczeniu. Każdy jest gdzieś indziej, nie ma opcji na ucieczkę. Nie tak łatwo. Pożałują, że zadarli ze mną. Z nami.
- Ręce za głowę i nie ruszać się. - Na celowniku mam lidera. - Ja biegnę poszukać Miti, a wy zajmijcie się resztą. - Wyrywam mu klucz, lecz nie wiem wciąż gdzie ona jest.
Przeszukuję każdy kąt. Wszędzie już byłem, nigdzie nie pasuje klucz. W końcu dostrzegam na końcu korytarza ostatnie możliwe drzwi. Biegnę tam, a o dziwo one są otwarte. Wciąż jestem ostrożny, z bronią w ręku. Widzę schody. Kieruję się tam i słyszę krzyk. Krzyk kobiety. To ona.
Otwieram kratkę i widzę ją. Siedzi skulona, cała zimna, roztrzęsiona. Zbiegam po schodach.
- Miti, to ja Seonghwa! - Delikatnie podnoszę ją. Nie ma siły. - Zaraz Cię stąd zabiorę.
- Seonghwa... - Szepcze coś do ucha. - Jesteś... - Biorę ją na ręce, wspinam się po schodach i próbuję wydostać się stąd jak najszybciej.
- Jestem. - Spływają jej łzy po policzkach. Ocieram je.
Wracam, tym razem z Miti na rękach do pomieszczenia, gdzie zostawiłem chłopaków.
- Po wszystkim, Hwa. - odzywa się Hongjoong cały w kurzu i delikatnie brudny.
Wszyscy powybijani, co do jednego. Wszędzie pełno krwi i śladów od strzałów. Lecą mi łzy szczęścia. Wszyscy są cali. Ja, chłopcy i Miti.
- Dziękuję Wam tak bardzo... - Opuszczam broń na ziemię. - Zaczekaj Miti.
Podbiegam do chłopaków i każdego po kolei ściskam w ramach podziękowań.
- Dobra robota, kochani. - Mówi Jongho.
A ja z powrotem przytulam drobne ciało, jeszcze osłabionej Miti.
- Mój Seonghwa. - Kładzie ręce na moim karku.
Od autorki:
Koniec tego shota, oczekujcie na kolejne.
Zgodnie z obietnicą, podziękuję ten ostatni raz
Po prostu wielkie DZIĘKUJĘ!
Miłego dnia <3
YOU ARE READING
ATEEZ- One Shots
FanfictionTak jak w tytule, czyli One Shoty z Ateez. W głównych rolach członkowie zespołu i bohaterka. Shoty nie mają ze sobą powiązania, chyba że są podzielone na części. Zapraszam do czytania <3 Okładka stworzona przez @army_bts_joss_7 ; ) UWAGA! W niek...