#29 | Without words

21 5 0
                                    

   Budzę się i słyszę zatrważający krzyk. Po chwili orientuję się, że nieokrzesany głos dochodzi z mojego już dawno zdartego gardła. Wszystko jednak z każdą sekundą zaczyna nabierać sensu.

     Przestaję krzyczeć, a cisza, którą właśnie stworzyłam wydaje się ratunkiem. Rozglądam się po pomieszczeniu. Chłopak śpi jak zabity. Za oknem dzieje się największy koszmar. Można by stwierdzić, że tam, gdzieś na górze właśnie rozgrywa się walka o śmierć i życie. Pod wpływem ciągłych błysków, wszystko nabiera dziwnych kształtów. Tak, jakby ktoś tutaj był i krzyczał ze mną.

     Nie ruszam się z miejsca. Głos podpowiada by uciekać, jednak całe moje ciało jest sparaliżowane i odmawia współpracy. Mogę tylko oczami wyobraźni zobaczyć te burzowe chmury, ciemne, nabrzmiałe deszczem, przeszywane błyskawicami.

     Czuję pierwszą łzę, jaka spływa po moim policzku. Sama nie jestem momentami pewna, czy są to kropelki potu, czy też łez. Powietrze jest ciężkie od moich płytkich oddechów. Pomimo tego, że jest gorąco, nie zdejmuję z siebie kołdry. Nie mogę drgnąć ręką, leżę więc i przyzwyczajam się do mojego ataku paniki, spowodowanego pogodą.

     Krople deszczu uderzają w okno dachowe z coraz większą siłą. Zaczyna wzmagać się wiatr. Na zewnątrz coś się przewraca. Coś o siebie uderza. Coś spada. Niby jest cisza jak w grobie, ale z drugiej strony nie słyszę własnych myśli.

     Dziwne uderzenie. Nie wiem, czy to tylko moja wyobraźnia, czy przerażająca rzeczywistość. Sen? Nie sądzę. Modlę się jednak w duchu, by snem się to okazało.

     Myślę przez marny ułamek sekundy, że jest krztynę lepiej. Nic, kurwa, bardziej mylnego. Ponownie wzmaga się wiatr, deszcz uderza w szybę, a błyskawice oświetlają pokój. Podskakuję, gdy Wooyoung przewraca się na drugi bok. Dostrzega moją zapłakaną twarz i gwałtownie wstaje.

- Chryste, Taylor, co się dzieje?

     Nie potrafię się słowem odezwać. Łzy coraz szybciej spływają, piżama jest mokra od potu. Chłopak zauważa stan pogody, odwraca się do mnie i mnie obejmuje.

     Bez żadnego słowa, pytań, na które nie ma odpowiedzi, pomaga mi się otrząsnąć. Doskonale wie, jak reaguję na podobne sytuacje. Dlatego nic nie mówi. Co miałby? Wystarczy by mnie trzymał, a przysięgam, na Boga, mój oddech się uspokaja.

     Sen jednak długo nie przychodzi. Wooyoung sunie delikatnie dłonią po moich plecach i w niewielkich odstępach czasowych całuje mnie w czoło i sprawdza czy śpię.

     Budzę się rano w jego ramionach, dokładnie w takiej samej pozycji, w której ostatecznie zasnęłam. Odsuwam się powoli i przyglądam się promykom słońca padającym na jego nieskazitelną twarzyczkę. Jego klatka piersiowa unosi się, co pozwala mi zsynchronizować swój - wciąż niezbyt spokojny - oddech.

     Chłopak wygląda jak ze snu. Słońce idealnie oświetla jego ciało. Talię, kark, szyję i czarne jak smoła włosy.

     Przysięgam, że żadne rysunki, szkice, czy zdjęcia nie są w stanie pokazać jego profilu takim, jakie naprawdę jest. 


Od autorki:

Przysięgam, że jak tworzyłam zarys pomysłu, aż w końcu zaczęłam pisać, wszystko wydawało się dłuższe :(

Nie wiem co ja robię, że wyszło takie krótkie, ale obiecuję, że "kiedyś" powstaną dłuższe. Dużo dłuższe. Ale to kiedyś. Bardzo obszerne słowo :)

Między Bogiem, a prawdą, utożsamiam się z bohaterką. Prawdę powiedziawszy, szczerze nienawidzę tak marnej pogody, jaką opisałam w powyższym shocie. Wszyscy Święci, błagam, nigdy więcej mi takiego czegoś. 

Czy tylko ja odkrywam w sobie jakieś nowe lęki? :)

Miłego dnia wszystkim tu zgromadzonym!

ATEEZ- One ShotsWhere stories live. Discover now