"Za dużo papierosów wypaliło mi płuca. Na języku czuję smak zbyt wielu ust"
- Billy Raffoul
Pov. Aron
Siedzieliśmy na przeciw tej starej jędzy, dzieliło nas tylko biurko.
Serce waliło mi jak młotem przez poprzednie zdarzenia.
Dlaczego ten cały "Antol" się tak zbliżał?
Pf... nie wiem co sobie myśli, ale wybije mu to z głowy.Zerknąłem na niego, usiadł wyprostowany i zastanawiałem się czy nie zapomniał o oddychaniu.
- Wydaje mi się, że powinniśmy iść na lekcje a nie siedzieć tutaj - Odezwałem się, lekko rozbawiony. Dyra miała na twarzy ślady po pączku który niedojedziny leżał na talerzu.
Wiem, że mnie nienawidzi, ten psychol William o to zadbał. Razem chcą mnie wyrzucić z tej szkoły. Może nie razem, on chce żebym został, żeby miał się kim bawić.
I bardzo dobrze. Mogę być jego lalką, jego osobistą Annabelle.Przełknąłem śline i usiadłem jeszcze swobodniej na krześle. Przyznaję, tamta poza była wygodniejsza a to było na pokaz. Niech wie jak bardzo nie robi na mnie wrażenia.
- A mi się wydaje, że z tej szkoły za niedługo też wylecisz- Powiedziała, równocześnie wstając z fotela. Przestałem patrzeć na nią z rozbawieniem.
Niech lepiej uważa na słowa.
-No co, już nie jesteś taki mądry?- Wyprostowałem się. Jest słaba. Jej oczy rozbłysnęły. Zobaczyła moją reakcje i ubzdurała sobie, że ma dobrą kartę przetargową. Poczuła, że ma władze i kontrolę. Nie ma jej, jedyne co ma to cukrzycę bo ciągle wpierdala te pączki. - powinnam powiedzieć twojemu koledze za co wyleciałeś, tego się tak wstydzisz?
Głupia, bredzi.
Czułem jak napinają mi się mięśnie więc zacisnąłem pięści.
- Ciekawe czy, pani będzie taka mądra po zostaniu wyrzuconą- Wyjebaną na zbity ryj- za rozpowszechnianie prywatnych informacji na mój temat przy osobie nieupoważnionej.
Spojrzałem jej prosto w oczy. Dostrzegłem na jej twarzy lęk, który z całych sił próbowała zamaskować.
Usiłowałem skupić się na oddechu żeby się opanować. Są drzwi których nie można otwierać.
-Nie odzywaj się tak do mnie - Poczerwieniała ze złości, czyli było nas dwóch - Zawiadomie waszych rodziców o tym akcydencie i będą musieli przyjechać i tłumaczyć się za sowich synów.
Usłyszałem jakby cichy jęk który wydobył się z ust Antola. Nie chciał żeby jego rodzice się zjawili.
Ja kurewsko nie chcę tu swoich.
- O jaki akcydent chodzi? - Uniosłem lekko brwi a na mojej twarzy znowu pojawił się kpiący uśmiech w którym mi do twarzy.
Ktoś taki jak ona nie ma prawa wyprowadzić mnie z równowagi.- Nie udawaj głupiego- Ja przynjamniej udaję - Uderzyłeś nowego ucznia. - Prawie krzyczała, ale na nikim nie robiło to wrażenia.
No dobra, na mnie nie robiło. Antol widocznie srał pod siebie.
-Pf - Przewróciłem oczami - Nic takiego nie miało miejsca. - Rzuciłem chłopakowi ostrzegawcze spojrzenie.
Ma wybór albo mnie poprzeć ale zginąć.
Przełknął śline po czym odezwał się o dziwo bardzo pewnym głosem
-Nikt mnie nie uderzył - Dobrze.
CZYTASZ
Run the risk [18+]
Romance"Gdybym tylko wtedy wiedział to, co wiem teraz." Antoni to zagubiony chłopak, próbujący nie wpaść w żadne kłopoty. To nie jego wina, że one same do niego ciągną a nazywają się Aron Coben i William Fortman.