16

85 11 6
                                        

Pov. Aron

Zacisnąłem szczękę, widząc jak żałosnie wygląda Antek.
Jak mogli doprowadzić go do takiego stanu?

Chłopaki w napięciu oczekiwali na moją reakcję. Odwróciłem się w stronę Connora.

Mój oddech był płytki, ale miarowy.
Przełknąłem ślinę czując spięcie mięśni, gotowych do ataku.

- Myślisz, że możesz nam rozkazywać? Ze mną się nie zadziera i on musiał się o tym przekonać.- Odezwał sie w końcu stojąc w drzwiach. Był gotowy do ucieczki.

Lekko się uśmiechnąłem słysząc jak pod wpływem mojego uderzenia coś pęka.

Zachwiał się ledwo utrzymując równowagę.
Chwilę później z wściekłością się na mnie rzucił.
Był większy niż ja, ale to niczego nie zmieniało.

Poczułem w ustach metaliczny posmak krwi. Oddychałem ciężko, unikając ciosów i wyprowadzając własne.
Byłem od niego bardziej zwinny i musiałem to wykorzystać.

Zamroczyło mnie pod wpływem uderzenia. Na chwilę obraz się rozmazał.
Był to ostateczny impuls wyzwalający we mnie pokłady wściekłości.
A miałem ich niewyczerpalny zapas.

Connor musiał to dostrzec bo zaczął się wycofywać.

W końcu upadł na podłogę a ja od razu do niego doskoczyłem.

- Pierdol się - Wydusiłem przez zaciśnięte zęby.
Przestałem się kontrolować. W głowie miałem obraz Antka, który na każdego patrzy z wyrozumiałością, jego nieśmiały uśmiech, wypowiedzi pełne empatii.

Zacisnąłem mocniej brwi wymierzając kolejny cios.

Jego wzrok kiedy mówił, że nie chce mnie znać, kiedy patrzył na mnie myśląc, że mogę go uderzyć, że chce go skrzywdzić.

Przyczyniłem się do jego cierpienia i nienawidzę za to siebie. Jednak dopóki mam siłę będę walczył o tego chłopaka.

Kolejne ciosy nie niosły za sobą ukojenia. Pogłębiały negatywne emocje.

Connor się motał. W końcu udało mu się wykorzystać chwilę i wymierzył mi silne uderzenie w twarz.

Cholernie bolało. Należało mi się za to jakim dupkiem byłem, ale koniec z tym.

Na powrót przyparłem go do ziemi.

- Przestań, Aron. - Odezwał się cicho Luke. Mój rzekomy przyjaciel.
Nie jest nim i nigdy nie był.

Dłonie miałem w krwi która ciekła z nosa Connora.

Poczułem silnie zaciskającą się dłoń na ramoinu.
Alex próbował mnie odciągnąć.

-Aron, stary. O co ci chodzi ten... - Na chwilę przerwał szukając jakiegoś pogardliwego słowa by określić Antoniego. Spojrzałem na niego czując jak palę się od wściekłości.

Connor wykorzystał moją nieuwagę by zrzucić mnie z siebie. Podniósł się w ułamku sekuny. Obok niego stanął Luke.
Też wstałam.
Patrzyłem w twarz chłopaka, którego kiedyś miałem za przyjaciela.

Luke odwrócił wzrok zaciskając usta.

-Ten pies - Powiedział Conor plując przy tym krwią, która dostała się do ust, kontynuując wypowiedź Alexa.

Podszedłem do niego bliżej. Nie chciał ze mną walczyć w oczach tliło mu się tchórzostwo.

- Nie jest warty tego. Nie jest warty niczego więc co ty odpierdalasz? - Kontynuował z lekkim wyrazem pogardy. Czuł się bezpieczny, chroniony przez Luka.
Mógł się tak czuć, ale na pewno nie była to prawda.

Run the risk [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz