27

72 9 0
                                        

Pov. Antoni

Chyba wszyscy jesteśmy smutnymi ludźmi, z bliznami, ukrywającymi marzenia i nadzieję jakby ktoś miał nas z nich ograbić.
Jest w tym coś pięknego i okrutnego.
Chciałbym żeby ludzie łatwiej się otwierali i nie byli ranieni.

Siedziałem otulony z każdej strony kołdrą wpatrując się w płatki śniegu wirujące za oknem.

Aron, William, Gabriela, Flora.
Wszyscy wrzuceni w ten świat, próbujący radzić sobie jak tylko potrafią.

I potrafią, znacznie lepiej ode mnie, nawet jeśli sami tego nie widzą.

Uśmiechnąłem się.

Aron, William, Gabriela, Flora.
Tej nocy powtarzałem to niczym mantrę. Przyjdą na świat ludzie nie znających ich imion, uderzyła mnie ta myśl, chociaż była oczywista.
Jak mało brakowało żebym ja też ich nie poznał.

Położyłem się kładąc twarz na zimnej poduszce.

Naprawdę ich kochałem, nawet jeśli nie pozwolili poznać się w pełni, nawet jeśli miłość mogła mnie zranić. Chociaż to głupie, ja po prostu kochałem ludzi.

***

W mieszkaniu roztaczał się przyjemny zapach potraw, które zrobiliśmy z mamą.
Nie było może idelanie, ale i tak uśmiech nie schodził mi z ust.
Kolędy które włączyłem nie brzmiały nigdy lepiej niż kiedy mama im wturowała, raniąc uszy moje i naszych nieszczęsnych sąsiadów.

ciemna noc w jasnościach
promienistych brodzi.

- Naprawdę dobre ci to wyszło. - Powiedziała nakładając sobie następną porcję pierogów.

Dobrze wyszło mi wrzucenie mrożonych pierogów do wrzątku. Dziękuję.

Zaśmiałem się.

Stanęliśmy na przeciw siebie. Nie zdawałem sobie sprawy jak jest niska w porównaniu ze mną, dawno nie staliśmy tak blisko.

- Mamo - Zacząłem.

- Synu- Odpowiedziała z uśmiechem na ustach.

Tradycja dzielenia się opłatkiem budziła we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłem się, że możemy powiedzieć sobie coś miłego z drugiej nie wiedziałem co.

Mamo, dobrze, że jesteś szkoda, że ciągle pijana.

Gorycz tej myśli nieco mnie przybiła, ale szybko wyrzuciłem to z głowy.
Pozwoliłem wszystkim żalom uciec licząc, że następnego dnia nie wrócą.

- Dziękuję, że jesteś.- Mój ulubiony komplement.- Zmagamy się z trudnościami, ale razem na pewno to przezwyciężymy.

Nie miałem nic do dodania, bo tylko takie słowa mogłem wypowiedzieć ze szczerością.

Niespodziewanie przytuliła mnie do siebie.
Poczułem niezwykle ciepło wewnątrz siebie.

A Słowo Ciałem się stało
I mieszkało między nami.

Zamknąłem oczy i objąłem ją mocno, wypuszczając ciężko powietrze.

Pov. Aron

Czy jedzenie na stole jest tak samo szcztuczne jak dzisiejszy wieczór?
Bałem się, że gdy wezmę kawałek ryby do ust poczuje odrażający smak plastiku.
Odrażający, jak moja "rodzina"

Siedzieliśmy przy wielkim stole, zapełnionym mnóstwem potraw.
Kucharki od rana przygotowywały to wszystko, tylko po to żeby rodzice mogli pochwalić się przybytkiem przed gośćmi.

Run the risk [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz