31

32 6 7
                                        

Pov. Aron

Przeszywający ból rozchodził się po moim ciele.
Wróciłem.
Poczułem ostry zapach środków czystości zmieszanych z czymś nieprzyjemnym.
Mimo zamkniętych oczu, przez powieki przenikało zimne światło które bezwstydnie się we mnie wlepiało.

Nie wierzę, że do tego dopuściłem. Byłem tak cholernie wściekły i tak cholernie śpiący.

Mięta. Nie czułem jej. Nie było go tu. Może wcale nigdy go nie było. Może to dobrze dla nas obu.
Mięta zaczęła mieszać się w mojej głowie z obrazem stokrotek. Z krwią.

Mógłbym otworzyć oczy, gdybym tylko chciał.
Powinienem chwilę odpocząć, żeby mieć siłę by stąd uciec.
Nie. Muszę iść już.
Spróbowałem delikatnie rozchylić powieki, chcę wstać, nie mogę spać. Dlaczego to było tak kurewsko trudne?

Mimo chęci moje ciało zapadło się tylko głębiej w niewygodną poduszkę.

Niespodziewanie usłyszałem głośne wzdychanie.
Zbyt teatralne by mógł zrobić to ktokolwiek poza nim.

–To jest bardzo proste.– Usłyszałem własny głos. Otworzyłem oczy, jakbym tylko dłużej mrugał.
O czym wcześniej myślałem? Rozejrzałem się nieco skołowany.

Siedzieliśmy na dachu siłowni, jak zwykle. Wiosenny wiatr przebiegł po mojej twarzy poruszając krnąbrnymi włosami. 

– Dla ciebie. – Rzucił już nieco poirytowany. Założył nogę na nogę i spojrzał w przestrzeń jakby od niechcenia.

– To prawie jak gra.– Nachyliłem się w jego stronę.

Specjalnie zrobiłem dłuższą przerwę, bacznie obserwując jego niebieskie oczy. Napiłem się z filiżanki. Mówiłem już jak bardzo nienawidzę smaku jakiś ziół zalanych wrzątkiem?
Ale William, poczułem delikatne zawroty głowy, William, William, William, czemu tak dziwnie wymawia mi się jego imię?
Nieważne.
On uwielbiał herbaty, zielone, czarne lub w innych kolorach tęczy.

Odłożyłem tak żeby ucho było skierowane w tą samą stronę w którą była ustawiona jego filiżanka.

To zawsze musiały być dwie filiżanki, ustawione tak samo. Inaczej był niespokojny, myślał tylko o tym lub parzył je bez przerwy jakby wpadł w jakiś trans.

Spojrzał przelotnie na napój, jakby przypadkiem, chociaż sprawdzał czy pamiętam o tej zasadzie.

– Co masz na myśli?– Dopytał. Wiedziałem, że „gra" go zaciekawi. Uwielbiał takie wyzwania.
Jego nogi zwisały nad przepaścią.

–Intencjonalny fałsz, żart a tak naprawdę narzędzie, dzięki któremu  ludzie przekazują to co myślą, wystarczy słuchać i rozumieć. To zabawne, kiedy mogą kłamać najczęściej mówią prawdę.– Błękitne oczy chłopaka zabłysnęły.– Jeśli będziesz w tym biegły będziesz mógł z finezją rujnować pewność innych ludzi, poznawać co naprawdę nimi kieruje.– Uśmiechnąłem się widząc jak próbuje dobrze zrozumieć czym jest ironia.– To wydaje się być całkiem w twoim stylu.

– To zupełnie do mnie nie podobne.– Powiedział kręcąc przecząco głową.

Widziałem jak po jego surowym i majestatycznym obliczu przechodzi cień rozbawienia i dumy.

Zacząłem klaskać, próbując ukryć narastającą falę śmiechu. Jeśli będzie w taki beznamiętny sposób używać ironii, nie będzie zabawny a traktowany jak zwykły kłamca.– a to tą cechę stara się zamaskować.
Innym razem popracujemy także nad tym, nie co a jak mówi, narazie niech pławi sie w dumie.

Run the risk [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz