Pov. Antoni
Siedzieliśmy na przeciw siebie na łóżku.
Mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności, ale nie do widoku Arona w takim stanie.Zmęczenie odciskało piętno na jego twarzy.
Od razu pomyślałem, że przyczyną nie są tylko złe sny, ale także emocje, doświadczenia, wspomnienia.
Jest zmęczony życiem.
Przeszedł mnie dreszcz.
Nie chciałem żeby się tak czuł.Za oknem szalała burza śnieżna. Wszystko tej nocy było niespokojne.
Moje serce waliło z całej siły w klatkę piersiową próbując dostać się do Arona i oddać w jego ręce.
Niech je zniszczy, rozedrze i tak należy do niego.Panowała przenikliwa cisza, która niosła za sobą ukojenie.
Siedziałem po turecku, wpatrując się w jego twarz. Pierwszy raz widziałem go w takiej odsłonie.
Zdjął kolczyki a włosy zarzucił do tyłu odsłaniając całą twarz.Czy wyglądał mniej jak Aron Coben?
Nie.
Jeśli ma to sens, wyglądał nawet bardziej jak on.Miałem wrażenie, że to esencja tego zbuntowanego chłopaka , który w gruncie rzeczy jest bardzo zagubiony.
Aron wyglądał przez okno a na jego twarzy tańczyły cienie płatków śniegu.
Uderzyła mnie po raz kolejny myśl, że jego krew musi mieć błękitny odcień.
Wydawało mi się, że nie ma osoby, która by tego nie dostrzegła i nie była pod wrażeniem. Oczywiście oprócz samego Arona, który zdawał się tego nie znosić.Gdyby tylko mógł spojrzeć na siebie i dostrzec to co ja widzę, ale nie mógł i dlatego świat był okrutny. Nie dla wszystkich jawił się wspaniałym.
-Co ci się śniło? - Zapytałem prawie szeptem. Miałem wrażenie, że cisza wchłania moje słowa i nie są one słyszalne.
Aron delikatnie się ożywił, więc najwyraźniej były.
Nie potrafiłem sobie przypomnieć czy kiedykolwiek widziałem go tak emocjonalnego. Starał się tego po sobie nie pokazać, ale czułem to. Cały pokój był przesiąknięty jego emocjami.
Zacząłem się zastanawiać czy nie ma gorączki...
Zmarszczył lekko brwi i spojrzał mi prosto w oczy.
Chwilę milczał, ale gdy już otworzył usta przemówił pewnie. On nie był jedną z tych osób które się wahają.
- Po prostu... - Zaczął podnosząc ręce na wysokość swojej szyi. Zdjął łańcuszek, który zawsze nosił. - Obiecaj mi Antoni. - Nachylił się nade mną. Jego dłoń delikatnie musnęła moją skórę kiedy zapinał mi wisiorek.- Że zawsze będziesz w stanie po prostu to zdjąć, odciąć od siebie.
Doskonale wiedziałem, że nie mówi jedynie o podarunku.
Teraz to ja zmarszczyłem brwi a całe ciało, kolejny raz, przeszły dreszcze. Martwiłem się o niego.
- Ale... - Zacząłem.
- Obiecaj. - Powiedział ciszej, ale z uporem.
- W porządku Aronie, obiecuję.
- Chłopak pokiwał głową na znak zgody.- Ja... Nie chciałem cię tak potraktować. - Wiedziałem, że mówi o sytacji z bliznami, sprzed paru godzin.
- Wiem. Ja nie pownienem był... - Chłopak mi przerwał.
- Nie. Powinieneś był.- Chwilę myślał nad tym co chcę powiedzieć, siedział blisko, ale czułem, że się oddala.
Jego słowa będą dotyczyły Williama.

CZYTASZ
Run the risk [18+]
Romance"Gdybym tylko wtedy wiedział to, co wiem teraz." Antoni to zagubiony chłopak, próbujący nie wpaść w żadne kłopoty. To nie jego wina, że one same do niego ciągną a nazywają się Aron Coben i William Fortman.