19

75 10 1
                                        

Pov. Aron

Siedziałem niechlujnie przy biurku, nie mogąc uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.

- Tylko bójki ci w głowie. Aronie jak ty wyglądasz? - Dyrektorka żywo gestykulowała.- Kogo pobiłeś, że masz taką twarz? Mów w tej chwili.

- Pobili mnie, gdy ratowałem jakąś staruszkę. - Odpowiedziałem przewracając oczami. Twarz kobiety poczerwieniała ze złości.

- Myślisz, że to śmieszne? Tym razem nie pójdzie ci tak łatwo. Nie będziesz niszczył morali tej placówki.

Pokręciłem tylko przecząco głową.
Ile jeszcze razy będziemy musieli odbywać takie rozmowy?

Widziała dokładnie co się działo na kamerach. Widziała jak oblali mnie wodą i prowokowali, ale tylko mnie próbuję za to wyjebać.

Nie było sensu dyskutować z kimś tak ograniczonym.

Kobieta nadal coś gadała. Nawet gdybym chciał nie potrafiłbym jej słuchać. Mówiła szybko, skrzeczliwie i dźwięk zlewał się w jeden denerwujący jazgot.

Poczułem w kieszeni wibracje telefonu. Podniosłem urządzenie odblokowując.

- Chyba sobie jaja robisz. - Wykrzyczała widząc, że zaglądam w telefon. - Jak śmiesz... -Bla bla bla

Na ekranie wyświetlił mi się Connor. Wszedłem w rozmowę. Wysłał zdjęcie mojego plecaka w tragicznym stanie.
Poczułem jak złość, która buzowała we mnie od dawna próbuje znaleźć ujście.

Zniszczyli plecak, który zostawiłem na stołówce.

Wstałem gwałtownie z krzesła i zacząłem przyglądać się kamerą.

- Widzi to pani?- Zapytałem próbując zachować powagę, ale byłem wściekły.

Wiedzieliśmy jak oblewają moją torbę i obrzucają jedzeniem.

Kobieta zmieszała się na chwilę.

- Zwykłe zabawy. Wydurniają się jak typowe nastolatki. Natomiast to co ty robisz, to już nie jest zabawne.

- Japierdole. - Ruszyłem w stronę wyjścia.

- Coś ty powiedział? Gówniarzu...- Jej głos zadrżał na dźwięk tego słowa -Dzwonię do twoich rodziców. Skoro przez tyle czasu cię nie wychowali może teraz coś się zmieni. Nie będziemy tolerować twoich zachowań.

Byłem już przy drzwiach.

Nie wytrzymałem. W jednej ręce czułem zimną metaliczną klamkę, ale na wieść o rodzicach coś pękło.
Odwróciłem się w jej stronę.

- Jesteś równie ślepa jak tłusta i głupia. Dzwoń śmiało a jutro już cię tu nie będzie. - Wyszedłem trzaskając drzwiami.

Kurwa.

Widziałem jej twarz. Wyglądała podobnie do Brook gdy naskoczyłem na nią przy Antonim.

Przypominałem własną matkę. Byłem zwykłym tchórzem chowającym się za nazwiskiem. Osobą siejącą terror bo ma wpływy i niewyparzoną gębę.

Ale jak być innym gdy otaczają cię sami idioci?

Wchodząc do kibla Odwróciłem się jeszcze w stronę kamery i pokazałem środkowy palec dyrektorce.

Niech mnie stąd wyrzucą, nie dbam o to.

Uderzyłem z całej siły w ścianę.
Ręka zapiekła, ale nie przyniosło to upragnionej ulgi.
W tym miejscu nikt mnie nie widział nie było kamer ani żywej duszy.

Run the risk [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz