28

124 11 8
                                    

Uwaga rozdział zawiera sceny erotyczne, będą one oznaczone "~~"
Na pocztaku i końcu. W razie potrzeby można pominąć.

Pov. Aron

Wiatr poruszał jego włosami w stronę przepaści. Stał patrząc przed siebie.

Na wieki zostaliśmy w to uwikłani, nie potrafiliśmy się uwolnić.
Bo jaką przyszłość mogą mieć osoby uwięzione w przeszłości?
Żadnej.

Wypuściłem ciężko powietrze.

Usiadłem obserwując swoje nogi zwisające nad miastem. Zaciągnąłem się dymem, i pozwoliłem sobie to powiedzieć.

Po moim ciele przebiegły ciary, ale wiedziałem, że mój głos zabrzmi pewnie.

- Nigdy jej nie odwiedziliśmy.

-Nie. - Odpowiedział Fortman bez chwili namysłu. - To i tak niczego by nie zmieniło. - Dodał po czym również usiadł i zapalił papierosa.

To niczego by nie zmieniło.
To niczego by nie zmieniło

- Łatwo ci się z tym żyje, potrafisz patrzeć w lustro bez wstrętu? - Długo czekałem żeby o to zapytać. Miałem nadzieję, że go to przygniata tak samo jak mnie.

- Znasz odpowiedź. - Powiedział intensywnie wpatrując się w przestrzeń przed sobą. - A jednak nauczyliśmy się z tym żyć. Mylę się?

To co mówił sprawiał, że brzydziłem się nami jeszcze bardziej, ale nie, nie mylił się.

Długo siedzieliśmy w ciszy. Są wspomnienia, które sprawiają, że każdy oddech wydaje się być marnotrawstwem telnu.

W końcu chłopak podał mi prezent, uśmiechając się sucho.
Położyłem dłoń na gładkim wieku i przez chwilę razem trzymaliśmy opakowanie.
Ja nie szarpnąłem a on nie puścił.
Nasz wzrok się spotkał

Tak bardzo go nienawidziłem, ale przynajmniej byliśmy w tym razem.

Wyraz jego twarzy zdawał się odpowiadać na moje myśli mówiąc: z wzajemnością.

Po tej uroczystej wymianie myśli i spojrzeń mogłem otworzyć, podejrzanie lekkie pudełko.

- Naprawdę nie trzeba było. - Powiedziałem szorstko i ironicznie zdając sobie sprawę, że oprócz opakowania nie ma tam niczego.

- Widzisz - Zaciągnął się dymem. - Wiele trudności sprawia podarowanie czegoś osobie, która wszystko ma. Natomiast podarowanie czegoś osobie, której już oddałeś wszystko, tego nie da się zrobić. - Dokończył uważnie mnie obserwując.

W jego nieczułych oczach dostrzegłem niewielką iskierke, tą samą której płomień niegdyś sprawiał, że chcieliśmy żyć.
To wszystko było popieprzone.

-Przestań. - Syknąłem nieco ostrzej niż się spodziewałem.

Spojrzał na mnie pytająco.

- Jak możesz- Czułem, że emocje zaczynają brać nade mną górę. Uczucie złości zalewało wszytskie inne. Było mi z tym cholernie dobrze, to uczucie nie bolało, nie aż tak.
- Mówić coś takiego równocześnie wiedząc co zrobiłeś?- Oddychałem szybciej łaknąc jego odpowiedzi niczym tonący powietrza. Niech się tłumaczy, chce widzieć, że on też przez to cierpi, że go to tłamsi i niszczy. To jego wina, tak.
Tak.
To on zaczął to wszystko.

- Dlatego tak bardzo mnie nienawidzisz, bo uważasz, że wszystko to moja wina? - Powiedział pretensjonalnie podniesionym tonem.
-Siebie masz za niewinnego?

Zmarszczyłem brwi i z niedowierzaniem pokręciłem głową.

- Nie, nienawidzę cię - Mówiłem głośno, może za głośno. - bo mnie wykorzystałeś, byłeś jedną osobą, której kiedykolwiek ufałem.- Nagle złość zniknęła. Została tylko głucha cisza. Wszystko zamarło po tych słowach.

Run the risk [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz