24

81 10 0
                                        

Pov. Aron

Położyłem blondyna ostrożnie na jego łóżku, chociaż lepiej wyglądałby w moim.
W pokoju panowała ciemność tylko księżyc zza okna oświetlał twarz nastolatka.

Przyglądałem mu się chwilę. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała. Wyglądał na spokojnego i... szczęśliwego.

Ostrożnie splatłem nasze palce.

Co go martwiło, kto sprawiał, że Antoni cierpiał?

Fortman?
Connor?
A może ja?

Zacisnąłem mocniej swoją dłoń na jego.

Coraz częściej się nad tym zastanawiałem.

Witam serdecznie, w zabawie pod tytułem ile jeszcze będę się wszystkim przejmował i zmieniał całą osobowość po to żeby zasłużyć na uczucia, niezdarnego blondynka?

Narazie najwięcej punktów zdobywam w kategorii chujowe posunięcia.

Ja się nie martwię, nie analizuje wszystkiego miliony razy. Po prostu żyje z dnia na dzień. Przynajmniej tak o sobie myślałem.

Układanka jest prosta kiedy życie nie ma sensu, bo jeśli nadamy mu za dużą wartość stawka staje się zbyt wielka by pogodzić się z przegraną.
A ja urodziłem się przegrany.

To co czułem było niebezpieczne, ja byłem dla niego niebezpieczny więc stałem przed wyborem.
Odejść, na co nie pozwalał mój egozim.
Albo
Zostać i postarać się być takim jakim powinienem.

Antoni przeciągnął się delikatnie.
Czułem jakby jego dotyk niósł za sobą wielką odpowiedzialność, niemą obietnice wieczności.

Gdybym jednak potrafił odejść zrobiłbym to dziś.
A to byłoby nasze pożegnanie.

Odgarnąłem kosmyk włosów z jego czoła.

"Żyj odważnie Antoni." powiedziałbym po cichu i odszedł w milczeniu.

Antoni znowu poruszył się nieznacznie.

- Arek, wziąłeś mój sweter? – Wyszeptał powoli otwierając oczy.

I nagle wszystkie myśli rozpłynęły się jakby nigdy nie mieszały mi w głowie.

Stłumiłem parsknięcie śmiechu.

Arek? Arek. Podoba mi się.

- Właśnie po niego idę. - Czyli to byłoby tyle z gapienia się.

Korytarz, który kolejny raz przemierzałem, nadawał się do jakiegoś słabego horroru.

Gdybym był w nim bohaterem to pewnie tym, który chcę się popisać odwagą, idzie pewnym krokiem po niebieski sweter i zostaje pierwszą ofiarą.

Panowała cisza, przerywana jedynie moim miarowym oddechem.

I czymś jeszcze, czyimś jeszcze.

Morderca czeka za zakrętem?

Umrzeć w imię garderoby Antoniego to zaszczytna śmierć.

Jednak za rogiem czekało coś gorszego od snu wiecznego, mianowicie Fortman.

Do mordercy było mu znacznie bliżej niż przykładnego obywatela.

Ale w takim układzie ja nie dałbym się wplątać w bycie ofiarą, nie tym razem.

Śmierć wydaje się czymś złym tylko jeśli ten dupek miałby z niej satysfakcję.

Wyglądał... Jak zwykle.
Czyli dokładnie tak, jak wyglądałaby osoba w której wszystko działa mi na nerwy.

Jego twarz była naznaczona grymasem bólu. Ewidentnie utykał na jedną nogę.

Run the risk [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz