12

80 13 6
                                    

Pov. Antoni

Weszliśmy do mieszkania.
Było to bardzo dziwne doznanie. W środku układ pokoi nie różnił się zbyt od mojego jednak wyglądało tu nieporównywalnie lepiej.

Nie wiem, czy takiego wystroju bym się spodziewał po Willu, ale możliwe.
Wszystko było na swoim miejscu, poukładane. Parę roślin, przyjemny zapach. W rogu stały skrzypce.
Było bardzo przytulnie, ale z klasą.

Przy kominku znajdowały się dwa duże zielone fotele. Usiadłem na jedynym i dopiero w tej chwili zdałem sobie sprawę jak bardzo zmęczony byłem.

Zapadłem się lekko w siedzeniu.

Will schylił się przed kominkiem i zaczął rozpalać ogień.
Był skupiony i gdy mu się przyglądałem na myśl przychodziły mi posągi greckich Bogów.
Poważna, lekko podłużna twarz idelanie współgrała z białą koszulą.

– Może jakoś ci pomóc? – Muszę przyznać, że liczyłem, że odmówi. Po pierwsze miałem ochotę już na zawsze zostać w tym fotelu a po drugie rozpalając ogień tylko bym się zbłaźnił.

– Twoja pomoc w wybraniu napoju byłaby nieoceniona. – Mówił, ale wciąż wpatrywał się w ogień, który udało mu się rozpalić. Na jego twarzy nieśmiało tańczyło ciepłe światło. – Wolisz kawę, herbatę a może kakao? – Zapytał i lekko się uśmiechnął.

– Napije się tego co ty.– Odpowiedziałem bez zastanowienia.

William wstał po czym spojrzał na mnie a ja znowu poczułem jakby potrafił czytać w myślach.

– Przypominasz mi jedną osobę z mojej przeszłości. – Mówił powoli. Jego głos był ciepły i uprzejmy. Wciąż był Willem przewodniczącym szkoły, ale w prywatnej odsłonie podobał mi się jeszcze bardziej.

– Mam nadzieję, że są to pozytywne skojarzenia– Odpowiedziałem opierając głowę o fotel. Było tutaj tak miło a ja byłem tak wyczerpany, że zapomniałem o własnej nieśmiałości.

Chłopak na moje słowa uśmiechnął się nieco... Smutno.
Nieśmiałość powróciła.
Poczułem impuls, że zachowałem się źle.
W moim umyśle zaczęły powstawać różne scenariusze, jak bardzo to co powiedziałem było nie na miejscu i jakie negatywnie może się to odbić na Williamie.

Usiadłem bardziej spięty.
– Przepraszam jeśli... – Zacząłem, ale Will łagodnie mi przerwał.

–Rzeczy za które chcesz przepraszać to te, których chciałbym słuchać najczęściej.– Ruszył w stronę kuchni.

To co powiedział sprawiło, że poczułem się nieco mniej winny.

Zastanawiałem się jak to jest poruszać się w taki sposób. Wydaje mi się, że ja chodzę "normalnie" ile bym dał by chodzić tak jak on. Same jego ruchy były niczym taniec, dystyngowane, pewne, niesamowite...

– Daj mi chwilę, przygotuję dla nas cherbatę i porozmawiamy. – Zniknął za ścianą.

Wykorzystałem nieobecność gospodarza żeby dokładniej się rozejrzeć.
Zwróciłem uwagę na półkę z medalami i pucharami.
Sam w ciągu całego życia zebrałem może 1/4 tego. Nie wspominając, że na wszytskich było napisane "nagroda pocieszenia" lub "nagroda za wzięcie udziału"
Uśmiechnąłem się lekko.

Oczywiście uwagę najbardziej zwracał fortepian.
Ile niebieskooki ma talentów?
Poczucie dumy i podziwu lekko zaklucała myśl, że w czasie w którym on osiągnął to wszystko ja najprawdopodobniej siedziałem bezczynnie... Może gdyby nie moje lenistwo miałbym się teraz czym pochwalić.
Chociaż... Szczerze chyba wolę podziwiać Willa a w swoim wolnym czasie spać, słuchać muzyki i oglądać seriale.

Run the risk [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz