Kocham ten rozdział, tak samo mocno jak poprzednie w tym opowiadaniu, tylko jakąś inną odmianą miłości.
On już wiedział, że wygra. Był przekonany. Widziałem to w jego ciemnych oczach, bliźniaczych do moich. Każda osoba, która choć trochę doświadczyła w swoim życiu sportu, dokładnie wie, że pewny siebie przeciwnik, to trudniejszy do pokonania przeciwnik. Sport dzieli się na psychologię i sferę fizyczną. Twój umysł musi współgrać odpowiednio z ciałem, aby być lepszym. Czy więc przez to przegram?
Obaj w tym samym czasie, zaczęliśmy stawiać sobie nawzajem opór. Nasze ręce nawet nie drgały. On wydawał się nie myśleć o tym, że właśnie się ze mną siłował, a ja wręcz całą siłą swojej woli walczyłem, aby nie dać mu poruszyć nawet o milimetr moją kończyną. Gdybym do tego dopuścił, przegraną miałbym już w kieszeni.
Odkąd pamiętam, mam problemy ze sobą. Tym razem nie było inaczej. Rozkojarzyłem się, ponieważ mój umysł, nagle znowu zaczął żyć wczorajszym dniem. Spojrzałem kolejny raz na rękę ojca, a ona wydawała mi się tym razem damska. Zaczęło brakować mojemu umysłowi siły psychicznej, więc on to wykorzystał. W ułamku sekundy, naparł dużo mocniej, a moje mięśnie się poddały. Docisnął moją dłoń do blatu, jednocześnie mnie poniżając.
Żartowałem sobie z niego, że jest stary, a teraz wygrał ze mną w siłowaniu na rękę.
W klatce piersiowej zaczęło mnie kłuć, brakowało mi tchu, co było dość niebezpieczne przy jednej z moich chorób i już czułem, jak krew odpływa mi z głowy, a ja robię się cały blady.
Nie, tylko nie to.
– Wszystko dobrze, Tymon? – zapytał wyraźnie zmartwiony, lustrując moją twarz ze skupieniem. Zapewne miałem bardzo tragiczną minę.
– Muszę wziąć leki – odparłem głosem paranoika, wstając nieopanowanie ze stołka barowego i kierując się ku pewnej szufladzie.
– Możesz przygarnąć te słuchawki, tylko proszę cię żebyś... – zaczął nerwowo. Wiedział już co się ze mną dzieje. Nie musiałem nic więcej mówić.
– Wiem – nie dałem mu dokończyć, zaciskając dłoń na uchwycie od szafki z lekami. – Nie chcę tych słuchawek – przewracałem ładnie ułożone lekarstwa w poszukiwaniu tego konkretnego, ale nigdzie go nie było.
Nie było mojego lekarstwa.
Tata musiał mi po nie wyruszyć do apteki. Z racji tego, iż nie mogłem zostać sam ze sobą w domu podczas jego nieobecności, zadzwonił mi po Oktawię, która zadeklarowała, że już do mnie biegnie. Mieszkaliśmy w tym samym wieżowcu, tylko ona trochę niżej, więc nie minęło pięć minut, a już wchodziła do tego apartamentu. Naprawdę nie wiem, co bym zrobił bez tej szatynki i jak bardzo moje życie byłoby smutniejsze, gdyby się nigdy nie urodziła.
Chwyciła mnie za rękę bez słowa, zaczynając prowadzić na górę do mojego pokoju. Uczesana była w jeden dobierany warkocz, odziana w moją koszulkę, którą mi kiedyś podkradła, a dwie różne skarpetki na stopach dziewiętnastolatki, świadczyły o jej faktycznym pośpiechu, aby tu błyskawicznie dotrzeć.
– Tym razem to zwykły atak paniki – odsunąłem ją od siebie, gdy zaczęła się do mnie tulić i usiadłem na brzegu łóżka. Nie chciałem odczuwać teraz żadnej bliskości, czy jakiegokolwiek dotyku. Najchętniej zamknąłbym się sam w tym pokoju i nie wychodził z niego przez kilka następnych ponurych dni.
– Atak paniki nie może być zwykły – odparła mi, spojrzała na biurko, a następnie do niego podeszła. – Twoja mała kicia nadal śpi. Dokończysz ją szkicować, zanim się obudzi? Bardzo lubię patrzeć, gdy tworzysz.
CZYTASZ
PRIVATE SCHOOL Wciąż uciekamy [ZAKOŃCZONE]
Romance~prawo, prywatna szkoła, grupka przyjaciół, nielegalne wyścigi, Dallas, wpływowi ludzie i zatargi~ W TRAKCIE KOREKTY I REDAGOWANIA Nadine Mason jest nazbyt doświadczoną przez los dziewczyną, która dosłownie traci wszystko w swoje osiemnaste urodziny...