33. Już nie uciekamy.

3.9K 171 105
                                    

Słońce przypiekało mi plecy, gdy zasłaniałem ją przed nim, skąpaną w moim cieniu. Leżała na trawie pode mną pośród jabłek i w pobliżu martwej gałęzi. Spoglądała zdecydowanie za niewinnie w moje oczy. Kusiła samym wzrokiem. Aż zacząłem się czuć jak biblijna Ewa. Mimo miłej buźki, posiadała nutę zgubnej natury. Czasami się jej przez to obawiałem. Czasami...

– Zostaw – złapała mnie nagle za nadgarstek ręki, której dłoń wsunęła się za jej stanik. Miała zachowanie, jakby mój dotyk ją oparzył.

– A to dlaczego? – zmarszczyłem zdziwiony brwi i spojrzałem na nią z politowaniem. – Wstydzisz się?

– Ja po prostu... – nie dałem jej dokończyć. Chwyciłem za głowę Nadii i pomimo jej lekkiemu oporowi, całowałem usta dziewczyny, żeby była cicho. – Mmm... – tylko tyle była w stanie z siebie wydać, dziwnie niechętna na całowanie. – Tym...! – ułożyła swoje drobne dłonie pod moją szyją, by spróbować mnie odepchnąć.

– Masz wielkiego pecha, że tak na mnie działasz, Mason – wypowiedziałem po oderwaniu się od jej nabrzmiałych i zaczerwienionych ust. – Nie puszczę cię – chwyciłem za barki szatynki, gdy spróbowała się poderwać.

– To naprawdę nie moja wina, że ci teraz stanął, Tymonie – zaskoczyła mnie tymi słowami i dłonią na moich czarnych spodniach w kluczowym miejscu. – Nie będziesz się przez to teraz zabawiał na tej trawie moim kosztem.

– Nie masz ochoty czy boisz się, że ci mrówki powchodzą tam, gdzie nie powinny?

– Mam, ale słuchaj mnie uważnie. Muszę ci coś w końcu wyznać – za poważny ton dziewczyny, wybił mnie z rytmu. – Nie zgadzam się, bo wciąż mnie postrzegasz, jakbym była ci potrzebna tylko do ulżenia sobie. Ja już tak nie chcę, Tymon.

W jednej chwili, wywróciła całe moje postrzeganie jej osoby do góry nogami. Cały czas byłem przekonany, że taka relacja odpowiada Nadii. W końcu byliśmy tylko znajomymi od wspólnego seksu, który sprawiał nam ogromną przyjemność. Żadnej ze strony to nie przeszkadzało. Ba. Wydawało się, że taki układ był najlepszym rozwiązaniem dla naszej dwójki. Myślałem, iż nie chciała niczego więcej, a nawet to było aż nadto. Nienawidziła mojej osoby, aczkolwiek i tak pozwalała mi ze sobą grzeszyć.

Ja już tak nie chcę, Tymon.

Niczego nie rozumiałem w obecnej chwili. Ona mnie lubi czy nie? A może ma moją osobę w swoich krągłych czterech literach?

– W takim razie powiedz mi czego chcesz.

– Nie chcę być traktowana jak przedmiot. Zamiast tego chciałabym być twoją dobrą znajomą, której nie będziesz się wstydzić – mówiła spuszczając dyskretnie wzrok. – Zazdroszczę Oktawii relacji z tobą.

– Oktawia jest dla mnie jak siostra, a z tobą wielokrotnie... – nie dała mi dokończyć. Ułożyła swoją dłoń na moich ustach.

– Ty nadajesz się tylko na przyjaciela albo znajomego.

Nie zabolał mnie jej ton, z jakim wypowiedziała zdanie skrajnie szczere, lecz to, iż przyznałem jej w myślach rację. Posmakowałem znowu związku z Różą, a teraz noszę blizny na lewym przedramieniu. Nie nadawałem się do czegoś słodkiego, uroczego. Nie potrafiłem kochać i nigdy nie będę potrafił. Taki przyszedłem na ten świat. Taki też odejdę, o ile już powoli nie odchodzę przez astmę oraz papierosy.

Oktawia jako jedyna znała prawdę. Jest, była i zawsze będzie moją najlepszą przyjaciółka, która mnie leczy, podczas gdy Nadia niszczy. Dlatego właśnie dobijające było to, że nie mogłem stworzyć relacji z Mason bliźniaczej do tej z Oktawią.

PRIVATE SCHOOL Wciąż uciekamy [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz